Według Białorusinów, najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku było zderzenie z ptakiem, który wleciał do silnika samolotu. Rzecznik resortu obrony, zapytany o ewentualny błąd pilota, stwierdził, że jest to mało prawdopodobne. - Zdecydowali, że nie będą się katapultować. Odlecieli samolotem z dala od miejsca gdzie znajdowali się ludzie. Za cenę własnego życia zapobiegli o wiele bardziej tragicznym skutkom zdarzenia - powiedział Wiaczesław Remenczyk reporterowi RMF FM. Ta wersja jest oczywiście wstępna. Powstała kilka godzin po katastrofie, a trzeba przypomnieć, że eksperci wciąż pracują na miejscu, gdzie spadł myśliwiec. Nie wiadomo też, czy odnaleziono już czarną skrzynkę. Tymczasem, jak wynika z relacji świadków wydarzeń, trudno mówić o "omijaniu publiczności". - Stałem pod lasem, za którym zniknął samolot, na terenie lotniska. Su wykonał kilka manewrów, w dużej mierze na dopalaczach i nic nie wskazywało na kłopoty - mówi jeden z nich - W pewnym momencie samolot przeleciał nam nad głowami, wychodząc z lotu odwróconego, wszedł nad las, gdzie straciłem go z oczu. Kilka sekund później, w jednym momencie ucichły silniki. A po kolejnych kilku - nad lasem pojawiła się chmura dymu. - Sumując to, co widziałem, z dostępnymi filmami, dochodzę do wniosku, że samolot nad lasem nabrał nieco wysokości, a następnie doszło do wyłączenia silników. Samolot stracił siłę nośną, a więc i sterowność, i jak kamień poleciał brzuchem w dół. Zagadką pozostaje, dlaczego piloci nie próbowali się katapultować, bo czas na to był. Być może do końca mieli nadzieję, że silniki uda się uruchomić - dodaje świadek i kontynuuje: - Raczej wykluczyłbym hipotezę o ptaku, który dostał się do silnika. Su-27 posiada dwa silniki, musiało by więc być to całe stado. Tymczasem nad lotniskiem niemal cały czas latał sokół, którego zadaniem było odstraszanie ptaków. Zobacz katastrofę Su-27: Czytaj też: Komisja badająca przyczyny katastrofy Su-27 rozpoczęła pracę Katastrofa na Air Show w Radomiu: Zginęło 2 pilotów Zobacz galerię zdjęć "Tragedia na Air Show"