Sędzia Józef Biegański z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi Północ, który miał rozpoznawać sprawę Piotra Tymochowicza, zwrócił się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie o przekazanie tego postępowania do rozpoznania przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga, jako sądowi pierwszej instancji. Powoływał się przy tym na przesłanki opisane w artykule 25 p. 2 kodeksu postępowania karnego - chodzi o szczególna wagę i zawiłość sprawy, czyli potrzebę rozważenia opinii biegłych z rożnych dziedzin: psychologa, seksuologa, informatyków. Sąd Apelacyjny w Warszawie odrzucił ten wniosek. PAP dotarła do treści uzasadnienia tej decyzji. "Motywując swój wniosek, Sąd Rejonowy podał, że zarzut wobec dotyczy czynów wywołujących znaczne emocje opinii publicznej, a Piotr T. jest osobą rozpoznawalną i znaną w sferze życia publicznego. Ponadto sprawa ma charakter skomplikowany" - czytamy. Sędzia Przemysław Filipkowski podkreślał, że przekazanie sprawy sądowi okręgowemu "winno ograniczać się do tych sytuacji, gdzie szczególne, dalece odbiegające od przeciętnych okoliczności sprawy, sprzeciwiają się jej rozpoznaniu przez sąd rejonowy, a ich ocena nieodzownie wymaga szerokiego zawodowego oraz życiowego doświadczenia w rozstrzyganiu spraw o skomplikowanej materii". W uzasadnieniu sąd stwierdza, że sprawę Tymochowicza "trudno zakwalifikować jako wyjątkowo zawiłą", ponieważ dotyczy zarzutów o "zbliżonym charakterze" i dotyczy tylko jednego oskarżonego. Sąd apelacyjny nie przesądzał, czy Tymochowicz jest winny, bo "zasadność zarzutów zależy od dokonania prawidłowej oceny zebranych dowodów", w tym opinii biegłych z różnych dziedzin, co według sędziego Biegańskiego miało stanowić o szczególnej zawiłości. Sędzia Filipkowski podkreślił, że oceny takich dowodów "sądy rejonowe są zobligowane dokonywać w każdej sprawie". "Wszyscy równi wobec prawa" Sąd odrzucił także argument o szczególnej wadze sprawy oskarżonego Tymochowicza. "Nie można takiego wniosku wywodzić z faktu, że oskarżony jest osobą rozpoznawalną, zaś postawione mu zarzuty budzą żywe zainteresowanie społeczne" - napisał sędzia Filipkowski i podkreślał, że wszyscy są równi wobec prawa i nie można wyjątkowo traktować osób "z racji społecznego statusu lub medialności". Sędzia Filipkowski napisał też, że sprawy przeciwko osobom znanym nie należą do wyjątków "zwłaszcza w sądach okręgu warszawskiego" i nie jest to kryterium pozwalające na "praktykę zwalniania właściwych sądów rejonowych od rozstrzygania w sprawach o tego rodzaju specyfice". Mimo odrzucenia wniosku o przekazanie postępowania sądowi wyższej instancji Sąd Apelacyjny w Warszawie dopuścił wyznaczenie rozszerzonego składu orzekającego w sprawie Tymochowicza. Co działo się w tej sprawie dotychczas Wcześniej sprawę rozpoznawała sędzia Magdalena Garstka-Gliwa z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ. 9 listopada 2018 r. wydała wyrok, od którego odwołali się obrońcy oskarżonego, domagając się uniewinnienia bądź powtórnego procesu. Prokurator Adam Borkowski z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga oczekiwał, że sąd odwoławczy podwyższy Tymochowiczowi karę pozbawienia wolności z orzeczonych trzech lat na cztery lata i sześć miesięcy. O tym, że proces Piotra Tymochowicza musi rozpocząć się od nowa, zdecydował sąd odwoławczy 2 lipca 2020 r. Zdecydowało o tym "naruszenie przepisów prawa procesowego", a także nieprawidłowo ujawniony materiał dowodowy, co skutkowało "naruszeniem prawa do obrony". Sąd zwrócił uwagę, że w pierwszej instancji nie wyjaśniono wszystkich okoliczności tak, by można było uznać winę Tymochowicza. "Posiadanie i rozpowszechnianie pornografii dziecięcej jest przestępstwem umyślnym. I to, że oskarżony to robił umyślnie, trzeba udowodnić" - podkreślała sędzia Anna Zawadka z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. Sędzia Garstka-Gliwa, która ponad dwa lata temu skazała Tymochowicza, mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że "wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości". Sąd wymierzył oskarżonemu wówczas karę łączną trzech lat więzienia za "posiadanie w celu rozpowszechniania" pornografii dziecięcej i za posiadanie treści pornograficznych, które miał przewozić za granicę, m.in. do Kambodży i Japonii. Oskarżony miał także zostać objęty prewencyjnym programem terapii sprawców przestępstw przeciwko wolności seksualnej. Biegli seksuolodzy stwierdzili, że ma on zaburzenia preferencji seksualnych. Piotr Tymochowicz został zatrzymany pod koniec października 2017 roku. Przyjechał wówczas z Kambodży, by w hotelu na warszawskim Okęciu prowadzić szkolenie dla pracowników firmy ubezpieczeniowej. Zarzuty, w związku z którymi Tymochowicz stanął przed sądem, były konsekwencją śledztwa prowadzonego od 2015 r. Niemiecka policja śledziła w internecie plik pornograficzny z udziałem około pięcioletniej dziewczynki. Tymochowicz miał pobrać ten plik (wraz z 53 GB innych pornograficznych filmów oraz zdjęć) na swój komputer za pomocą programu aMule. Zgodnie z zasadą działania tego programu, pobierając plik, jednocześnie go udostępniał. Kilka minut po zakończeniu ściągania do domu oskarżonego w ramach akcji RINA wkroczyła policja. Pornopliki były już umieszczone w koszu. W domu Piotra Tymochowicza zabezpieczono komputery i nośniki pamięci, z których biegli informatycy odzyskali ponad 3,5 tys. skasowanych wcześniej plików z pornografią z udziałem dzieci, w sumie około 200 GB. W jego telefonie z ponad tysiąca zakładek odnoszących do stron internetowych, trzy miały przekierowywać na strony z treściami pedofilskimi. Tymochowicz zgodził się na publikację danych osobowych i wizerunku. W toku śledztwa, ani później przed sądem, nie przyznawał się do winy. Sugerował, że treści, o których posiadanie jest oskarżony, mogły mu zostać podrzucone. Wymieniał także osoby, które mogły to zrobić, sugerował, że znalezione u niego materiały mogą mieć związek z jego polityczną działalnością. Podczas ostatniej rozprawy powiedział, że "żadnego z zarzucanych mu czynów nie popełnił". Piotr Tymochowicz spędził w areszcie blisko dwa lata. Na ponowne rozpoznanie swojej sprawy czeka na wolności.