Andrzej S. został zatrzymany w czerwcu ubiegłego roku, tuż po tym jak na osiedlowym śmietniku przy Racławickiej w Warszawie, znaleziono kilkaset zdjęć z pornografią dziecięcą. Kolejne zdjęcia i płyty znaleziono też w pobliskim mieszkaniu psychologa. Mokotowska prokuratura rejonowa zarzuciła mu utrwalanie i przechowywanie treści pornograficznych z udziałem dzieci, udostępnianie im materiałów pornograficznych i przedmiotów mających taki charakter oraz wielokrotne doprowadzenie małoletniego poniżej lat 15 do poddania się czynnościom seksualnym (grozi za to do 10 lat więzienia - red.). Prokurator Zbigniew Żelaźnicki, z którym rozmawiała reporterka RMF, Beata Lubecka, jest spokojny o wartość materiału dowodowego: W trakcie śledztwa przeprowadzono kilka ekspertyz m.in. daktyloskopijną, informatyczną (sprawdzano, czy zdjęcia były rozpowszechniane w internecie - red.) oraz seksuologiczną. Jedna z opinii miała rozstrzygnąć, czy ręka, która uchwycona jest na niektórych ze znalezionych zdjęć, należy do Andrzeja S. Ze względu na charakter śledztwa - ofiarami są dzieci - prokuratura nie ujawniała jednak wyników tych ekspertyz. Przesłuchano też czworo dzieci, które mogły być ofiarami Andrzeja S. - dwoje w lipcu, dwoje na początku września 2004 r. Andrzej S. przebywał także na sześciotygodniowej obserwacji sądowo-psychiatrycznej w szpitalu przy Areszcie Śledczym w Krakowie (od 25 sierpnia do 13 października - red.). Z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa wynika, że lekarze w swojej opinii sporządzonej po obserwacji nie kwestionowali poczytalności podejrzanego. Obecnie psycholog jest osadzony w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Jego aresztowanie, podobnie jak śledztwo, przedłużono na razie do 26 maja.