Maszyna wciągnęła kobiecie kok, zrywając włosy wraz ze skórą z głowy oraz części szyi i twarzy.Zabieg wykonany przez zespół pod kierownictwem prof. Adama Maciejewskiego był jedną z największych replantacji powłok okolic twarzoczaszki, a jednocześnie pierwszą tego typu operacją przeprowadzoną w gliwickim ośrodku. Podczas piątkowej konferencji prasowej lekarze z Gliwic podkreślali, że nie mniej istotne niż sama rozległa replantacja powłok w okolicy i szyi było przesunięcie granicy czasu pomiędzy urazem a pomyślnym przywróceniem życia w oderwanych tkankach. Do tej pory uważano, że jest to możliwe do czterech-pięciu godzin, tym razem udało się po ponad siedmiu. "Pacjentka jest bez cech infekcji, bez jakichkolwiek ubytków neurologicznych w zakresie funkcji regionu głowy i szyi, z wygojonym replantem" - powiedział prof. Maciejewski. Inny chirurg z gliwickiego ośrodka, dr Mirosław Dobrut dodał, że ryzyko wystąpienia poważnych powikłań jest praktycznie zerowe. Ukrwienie skalpu jest pełne, a powikłania infekcyjne są bardzo niskie - mówił. W konferencji wziął też udział mąż pacjentki - pan Krystian, który dziękował zespołowi lekarzy i pielęgniarek za dobrą opiekę. "Żona czuje się coraz lepiej, jest szczęśliwa. Ja również jestem szczęśliwy, że to wszystko udało się sprawnie przeprowadzić. Wszystko idzie w dobrym kierunku" - powiedział. "Doniosłość tego wydarzenia nie polega paradoksalnie na udanej replantacji skalpu. Niewątpliwie jest to sukces operacji. Doniosłość polega na tym, że została przesunięta granica czasu, którą określano na 4-5 godzin powrotu życia komórek oderwanych części ciała. Teraz została przesunięta o minimum dwie godziny, a więc czas, kiedy można replantować tkanki, jest w tej chwili dużo dłuższy" - powiedział dr Dobrut. "Mamy bieżący przykład skokowego postępu medycyny opartego o indywidualną operację, indywidualne leczenie (...) Wszelkie informacje, jakimi dysponowała do tej pory medycyna, świadczyły o tym, że to leczenie nie ma prawa się udać, ale ryzyko, które zostało podjęte, (...) się opłaciło" - podkreślił dyrektor oddziału gliwickiego Instytutu Onkologii prof. Krzysztof Składowski. Lekarze z Gliwic zaznaczyli, że do powodzenia operacji po takim czasie przyczyniło się bardzo dobre zabezpieczenie oderwanych tkanek po wypadku. Zostały one przez służby medyczne schłodzone do kilku stopni Celsjusza. Pani Barbara miała bardzo rozległe obrażenia, obejmujące okolicę czołową, ciemieniową, łuki brwiowe, nasadę nosa, części uszu, okolicę skroniową, potyliczno-karkową. Mimo okresu urlopowego, lekarze z Gliwic po informacji o wypadku szybko skompletowali zespół. Sam zabieg trwał ok. ośmiu godzin, udział w nim wzięło pięciu chirurgów z zespołu rekonstrukcyjnego oraz dwóch anestezjologów i cztery instrumentariuszki. Mimo prawie ośmiogodzinnego czasu niedokrwienia lekarze przywrócili prawidłowe ukrwienie i żywotność replantu. Przywrócono w całości oderwane powłoki mózgo- i twarzoczaszki z wykorzystaniem licznych mikrozespoleń tętniczych i żylnych. Lekarze musieli połączyć skrajnie małe naczynia, o średnicy poniżej 1 milimetra. Takich mikrozespoleń chirurdzy wykonali 21. Struktury naczyniowe były przedłużane przy pomocy pomostów żylnych pobranych z przedramion. W tego typu przypadkach bardzo istotny jest czas - trzeba zdążyć, zanim dojdzie do martwicy komórek. W ostatnich latach lekarze z Centrum Onkologii w Gliwicach zasłynęli z kilku pionierskich operacji. Chirurdzy pod kierunkiem prof. Maciejewskiego przeprowadzili dwa przeszczepy twarzy. Pierwszą z operacji przeprowadzono 15 maja 2013 r. u 33-letniego wówczas pana Grzegorza, który przeżył poważny wypadek. Był to jednocześnie pierwszy na świecie przeszczep twarzy ratujący życie. Druga operacja była już planowana. W grudniu 2013 r. lekarze przeszczepili twarz 26-letniej wówczas pani Joannie, cierpiącej od ponad 20 lat na nerwiakowłókniakowatość - łagodny nowotwór o podłożu genetycznym, który rozrastając się, może zagrozić życiu i jest uznawany za jedno z głównych wskazań do przeprowadzenia przeszczepu twarzy. Z kolei w kwietniu 2015 roku 37-letniemu pacjentowi okaleczonemu przez nowotwór przeszczepiono w Gliwicach narządy szyi - krtań, tchawicę, gardło, przełyk, tarczycę z przytarczycami, struktury mięśniowe oraz powłokę skórną przedniej ściany szyi.