Samochód z przyczepą kempingową z napisami "WyPAD" i "Przestańcie kraść" podjechał w sobotę niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Stało tam osiem policyjnych radiowozów. - Te radiowozy nie czekały na nas. Pilnowały minidemonstracji, która w tym czasie odbywała się pod domem prezesa. Choć to też absurd: tam był chyba jeden radiowóz na każdego protestującego - powiedział "Gazecie Wyborczej" Piotr Łopaciuk z Lotnej Brygady Opozycji, która zorganizowała happening. Lotna Brygada Opozycji wrzuciła na Twittera zdjęcie ze skrzyżowania Mickiewicza i Potockiej, na którym ruch blokuje aż osiem radiowozów. Podpisali je: "Nie martwcie się twitery. Przedarliśmy się w końcu jakoś na Żoliborz". Policja zapewnia, że były to standardowe zabezpieczenia, stosowane podczas każdej demonstracji. "Zabezpieczenie zupełnie nie jest związane z Państwa działaniem. Podjechaliście sami, prawdopodobnie zrobiliście zdjęcie, ale po co wprowadzać w błąd innych Zupełnie nikt z naszej strony nie interesował się przejazdem samochodu z przyczepką" - napisał do Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji. Jednak przedstawiciele Lotna Brygada Opozycji twierdzą, że przyczepa z napisami "WyPAD" i "Przestańcie kraść" cały dzień była śledzona przez dwa policyjne auta. Auto z przyczepą wyposażone było w głośniki, z których puszczano m.in. fragment rapu prezydenta Andrzeja Dudy o "ostrym cieniu mgły", a także fragmenty jego najbardziej kompromitujących przemówień.