Przed kilku laty brałem udział w seminarium poświęconym kulturze, które odbywało się w malowniczych Wigrach, w dawnym pokamedulskim klasztorze. W trakcie rozmów i dyskusji pewien znany dramatopisarz, uczestnik tego spotkania, zaczął wyrażać poglądy kwestionujące tradycyjną polską literaturę - bo zbyt narodowa, zbyt mało uniwersalna. "Kto dziś w świecie jest w stanie przeczytać Norwida czy Wyspiańskiego" - pytał retorycznie. A potem dowodził, że istnieje młoda pisarka od wojny polsko-ruskiej, która jako jedyna może zrobić dzisiaj w świecie karierę. Skontrowałem bardzo szybko: "Wydaje mi się - powiedziałem - że jest polska pisarka, która jest znana dosłownie na całym świecie, jej twórczość bije wszelkie rekordy popularności, a jej pisarstwo jest tłumaczone na wszystkie języki świata". Po chwili wyjaśniłem, że mam na myśli s. Faustynę Kowalską. Jej "Dzienniczek" jest istotnie dziełem najczęściej tłumaczonym z polskiego. Mój przyjaciel, Darek Karłowicz, komentując moje refleksje zauważył, że w Polsce powinien być wręcz osobny departament ministerstwa kultury ds. Faustyny Kowalskiej. Nietrudno jednak dostrzec, że takiego departamentu nie ma. Nie ma też ujęcia osoby św. Faustyny w różnorakich programach edukacyjnych czy społecznych, promujących rzekomo równość kobiety. Ale to tak na marginesie. Dziedzictwo św. Faustyny to orędzie miłosierdzia, najbardziej nośnej treści teologicznej naszych czasów. To orędzie zapewne nie stałoby się jednak tak znane, gdyby nie działalność Jana Pawła II, gdyby nie ten szczególny związek dwojga świętych oddanych w służbę Bożego Miłosierdzia. Najbardziej znana pisarka Dzieje życia Apostołki i Szafarki Miłosierdzia Bożego zdają się wyznaczać standard banalności. Trudno znaleźć tutaj jakieś socjologiczne czy psychologiczne interpretacje dalszych zdarzeń. To jakby ukazanie ze strony Boga, czym jest istota miłosierdzia - owo dostrzeżenie godności człowieka, niezależnie od zewnętrznych okoliczności. Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. jako trzecie z dziesięciorga dzieci Marianny i Stanisława Kowalskich, rolników ze wsi Głogowiec k. Turku. Od wczesnego dzieciństwa musiała ciężko pracować, do szkoły podstawowej uczęszczała tylko przez trzy zimy, by nauczyć się jedynie czytać, pisać i nieco rachować. W 16. roku życia podjęła pracę zarobkową jako pomoc domowa. Po upływie czterech lat i pokonaniu wielu trudności wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i przeżyła tam 13 lat. Pracowała w kuchni, ogrodzie, piekarni i przy furcie, w kilku domach zgromadzenia, najdłużej w Płocku, Wilnie i Krakowie. Oprócz trudności życia codziennego doświadczała prób Krzyży: doświadczała oschłości wewnętrznych, silnych pokus przeciw wierze, poczucia całkowitego odrzucenia przez Boga. W czasie prywatnego objawienia w Płocku 22 lutego 1931 r. otrzymała polecenie od Pana Jezusa, by szerzyła kult Miłosierdzia Bożego, oraz postarała się o namalowanie obrazu Pana Jezusa Miłosiernego, wedle wizji, jakiej doznała. Trzy lata później ta prosta zakonnica, można powiedzieć, że półanalfabetka, rozpoczyna pisać swój "Dzienniczek". Pierwszy wiersz i notatka noszą datę: 28 lipca 1934 r. Pisała je na wyraźne polecenie spowiednika, bł. ks. Sopoćki, który poniekąd w ten sposób chciał się uwolnić od wysłuchiwania długich relacji i wyznań w czasie spowiedzi. Ks. Sopoćko ujawnił także, że s. Faustyna spaliła pewną część "Dzienniczka", ale na jego wyraźne polecenie odtworzyła z pamięci treść zniszczoną. To jednak spowodowało zagmatwanie chronologii faktów w poważnej części notatek s. Faustyny. Świadoma tego, z czasem niekiedy rezygnowała z chronologii, posługując się określeniem - "w pewnej chwili". Siostra zakończyła pisać "Dzienniczek" w 1938 r. Warto w tym miejscu skonfrontować treść i styl "Dzienniczka" z wykształceniem literackim s. Faustyny Kowalskiej. Dla ilustracji można przytoczyć fragment opisujący przeżycia duchowe z 28 kwietnia 1935 r. Faustyna pisze tak: "Niedziela Przewodnia, czyli święto Miłosierdzia Pańskiego, zakończenie Jubileuszu Odkupienia. Kiedyśmy poszły na tę uroczystość, serce mi biło z radości, że te dwie uroczystości z sobą są tak ściśle złączone. Prosiłam Boga o miłosierdzie dla dusz grzesznych. Kiedy się kończyło nabożeństwo i kapłan wziął Przenajświętszy Sakrament, aby udzielić błogosławieństwa, wtem ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jako jest na tym obrazie. Udzielił Pan błogosławieństwa i promienie te rozeszły się na cały świat. Wtem ujrzałam jasność niedostępną na kształt mieszkania kryształowego, utkanego z fal jasności nieprzystępnej żadnemu stworzeniu ani duchowi. Do tej jasności trzy drzwi - i w tej chwili wszedł Jezus w takiej postaci, jako jest na tym obrazie, do onej jasności - w drzwi drugie, do wnętrza jedności jest to Jedność Troista, którą jest niepojęta nieskończoność. Wtem usłyszałam głos - Święto to wyszło z wnętrzności miłosierdzia mojego i jest zatwierdzone w głębokościach zmiłowań moich. Wszelka dusza wierząca i ufająca miłosierdziu mojemu dostąpi go - cieszyłam się niezmiernie dobrocią i wielkością Boga swego" (Dzienniczek, 420). Ta twórczość odsłania jakby źródłowo istotę mistyki - człowiek, który zostaje zanurzony w Bogu, niezależnie od swojego poziomu intelektualnego, wrażliwości estetycznej, zasobu słów - staje bezpośrednio przed Bogiem Dobrym i Pięknym. To wyzwala w człowieku najgłębsze pokłady dobra i piękna, to uzdalnia do takiego, a nie innego poziomu komunikacji. Siostra Faustyna Kowalska 5 października 1938 r. odchodzi do Pana. Umiera w 33. roku życia, a sława jej świętości i posłannictwa szybko rośnie. Nie oznacza to jednak, że posłannictwo to zostaje bez oporu przyjęte w samym Kościele. Dość zaskakująca może wydawać się droga od jej śmierci do 18 kwietnia 1993 r. - dnia beatyfikacji s. Faustyny i do dnia jej kanonizacji - 30 kwietnia 2000 r. Trudności z przyjęciem kultu Miłosierdzia Z jednej strony niemal od początku objawienia, których doznała s. Faustyna, rozszerzały się wręcz globalnie. Jak zaświadcza jej kierownik duchowy i spowiednik, ks. Michał Sopoćko, z Wilna i okupowanej Polski, poprzez Niemcy, Francję i inne podbite kraje, kult Miłosierdzia bardzo szybko dotarł aż do Japonii, Palestyny, Australii i obu Ameryk. Po wojnie, od 1946 r. w sprawę zaangażowali się biskupi polscy, którzy w 1948 r. skierowali wyraźną prośbę do Stolicy Apostolskiej o ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego w myśl poleceń, które otrzymała s. Faustyna (Dzienniczek, nr 49, 88, 1530). Pod koniec lat 50. postać Apostołki Miłosierdzia Bożego i jej przesłanie znane były w całej Europie, obu Amerykach, w Australii, w wielu krajach Azji i Afryki. Obrazek Jezusa Miłosiernego z podpisem "Jezu, ufam Tobie" był widoczny w wielu krajach i na wielu kontynentach. Tym większym zaskoczeniem w tej sytuacji była Notyfikacja Kongregacji Świętego Oficjum z 6 marca 1959 r., która wprowadzała wyraźne ograniczenie kultu w formach zaproponowanych przez s. Faustynę. Wątpliwości dotyczyły pewnych nieprawidłowości w formach kultu, ale te zastrzeżenia spowodowały między innymi usunięcie obrazów ze świątyń i zaprzestanie nabożeństw. Jedynym miejscem, gdzie za zgodą władz kościelnych, w ołtarzu głównym pozostał obraz Jezusa Miłosiernego, był kościół w Dolinie Miłosierdzia Bożego, nieopodal Jasnej Góry. To właśnie z tego miejsca rozlegało się coraz bardziej natarczywe wołanie o Miłosierdzie Boże, tam też, w specjalistycznym ośrodku podjęto poważny i krytyczny namysł teologiczny nad samym Miłosierdziem, a zwłaszcza nad formami jego kultu, co przyczyniło się do oczyszczenia kultu z niewłaściwych naleciałości powstałych wskutek zbyt powierzchownego i wadliwego odczytania treści objawienia danego s. Faustynie. Z refleksją teologiczną współbrzmiała pobożność, która respektując ograniczenia Kongregacji, podejmowała kult Miłosierdzia w sposób bardziej dojrzały, pogłębiony i rozwinięty. Decyzją Kongregacji, ostateczną ocenę kultu pozostawiono "roztropnemu uznaniu" polskich biskupów, co okazało się wielką mądrością. Można powiedzieć, że hierarchia i lud Boży wspólnie szukali pełniejszego zrozumienia tajemnicy Miłosierdzia Bożego, ale były to poszukiwania zanurzone w autentycznej i szczerej modlitwie. To wszystko sprawiło, że w kwietniu 1978 r. Kongregacja Nauki Wiary wydała nową Notyfikację, w której "biorąc pod uwagę głęboko zmienione okoliczności oraz licząc się ze zdaniem polskich ordynariuszy", uchyliła zakazy i ograniczenia z 1959 r. Kilka miesięcy później na Stolicę Piotrową wstępuje Karol Wojtyła - Jan Paweł II. Jan Paweł II - Papież Miłosierdzia Pontyfikat Jana Pawła II niemal od początku wskazuje na jego osobiste zafascynowanie tajemnicą Bożego Miłosierdzia. Już w marcu 1979 r. kustosz sanktuarium w Dolinie Bożego Miłosierdzia u stóp Jasnej Góry, ks. E. Boniewicz, otrzymał ustną zgodę papieża na obchodzenie święta Bożego Miłosierdzia. Niezwykłe znaczenie miała jednak przede wszystkim wydana w 1980 r. przez Jana Pawła II encyklika Dives in misericordia o Bożym Miłosierdziu. W tym szczególnym dokumencie, wpisującym się w tryptyk teologiczny i trynitarny, którym Jan Paweł II otwierał jakby swoje nauczanie doktrynalne, jest między innymi głęboka biblijna medytacja o Bożym Miłosierdziu. Jan Paweł II wskazuje, wbrew potocznym opiniom, zakorzenienie miłosierdzia Boga już w Starym Testamencie, w którym Bóg odsłania swoją niezwykłą, pełną wyrozumiałości i cierpliwości pedagogię. Prezentując teksty biblijne, Jan Paweł II wydobywa z nich dwa wymiary Bożej miłości: hesed, która jest łaską i wiernością (pierwiastek męski) a także rahamim, wyrażającą bliskość i czułość pomiędzy matką i dzieckiem (por. n. 4). Oba wymiary ogarniają, tworząc miłosierną miłość, losy Narodu Wybranego. Jednak starotestamentalne orędzie jest jedynie preludium do Ewangelii miłosierdzia, której najwspanialszy wyraz jest zawarty w przypowieści o synu marnotrawnym i miłosiernym Ojcu. (rozdział IV encykliki). Ta fascynująca przypowieść pozwala Janowi Pawłowi II usytuować każdego z nas w jednej z dwóch ról - młodszego syna, który żyjąc na własną rękę, z dala od Ojca, traci nie tylko majątek, ale poczucie godności osobistej. Ten właśnie element godności stanowi szczególną odsłonę istoty miłosierdzia. Pozwala wręcz je zdefiniować: "relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu tego dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest jemu właściwa. To wspólne doświadczenie sprawia, że syn marnotrawny zaczyna widzieć siebie i swoje czyny w całej prawdzie (takie widzenie w prawdzie jest autentyczną pokorą); dla ojca zaś właśnie z tego powodu staje się on dobrem szczególnym: tak bardzo widzi to dobro, które się dokonało na skutek ukrytego promieniowania prawdy i miłości, że jak gdyby zapomina o całym złu, którego przedtem dopuścił się syn" (DM nr 6). Jan Paweł II zauważa jednocześnie, że możemy przyjmować także rolę "starszych braci", którzy mimo fizycznej obecności w domu Ojca, tak naprawdę nie czują się synami i współdziedzicami. Brakuje im wewnętrznej radości, mimo że wszystko jest im dane, jest do dyspozycji, w obfitości. Oni także potrzebują miłosierdzia. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku marnotrawny młodszy syn, jak i syn starszy żyjący w poczuciu krzywdy, są ludźmi, którzy źle interpretują sprawiedliwość. Obaj traktują ją jako coś, co im przynależy, coś, co jest wysłużone, a zarazem coś, czego sami nie współtworzą. To właśnie w ich perspektywie, jak zauważa Jan Paweł II, widać, że "miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości (DM nr 5). Pomimo że wspomniana Łukaszowa przypowieść jest Ewangelią miłosierdzia, to jednak jego kulminacja dokonuje się w Misterium paschalnym (por. rozdział V). Jan Paweł II staje wobec rzeczywistości w perspektywie Krzyża. Czyni to w tej encyklice, ale także w wielu innych dokumentach. Czyni to także w szczególnej swojej książce "Pamięć i tożsamość", która jest swoistym rozliczeniem papieża z historią, zwłaszcza XX-wieczną historią totalitaryzmów. W sytuacji, gdy można ulec pokusie uległości wobec zła, pozornie wszechmocnego, Jan Paweł II wskazuje na to, że jest "miara wyznaczona złu". Żeby ją zrozumieć, pojąć i przyjąć, trzeba właśnie stanąć pod krzyżem. Tu widać kulminację Przymierza Boga z człowiekiem, z którego wypływa wielka godność człowieka (por. DM nr 7). Tutaj skupia się w jednym znaku i wydarzeniu cała historia ludzkości i człowieka - od stworzenia, poprzez dramat grzechu aż po wytrwałą miłość Boga, która nie rezygnuje z człowieka. Bóg - odrzucony aż po krzyż, zbliża się do człowieka w obszarze największej ludzkiej bezradności i niemocy, przychodzi tam, gdzie człowiek nie miałby ani prawa, ani nadziei liczyć na słowo miłości. Przychodzi w znaku krzyża. Fenomen popularności Bożego Miłosierdzia Papieska encyklika poszerzona dodatkowo o liczne inne wypowiedzi Ojca Świętego wskazuje zarazem dobitnie na fenomen popularności Bożego Miłosierdzia. Niejednokrotnie pojawia się dziś pytanie: co sprawia, że ten "największy przymiot Stwórcy", jakim jest miłosierdzie, spotyka się z tak wielką czcią? Dlaczego współczesny Kościół tak powszechnie garnie się do Miłosierdzia Bożego? Z jednej strony decyduje o tym sama treść nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Ono przypomina, że Bóg jest Ojcem, który, widząc swe dzieci w potrzebie, ratuje je. Miłosierdzie jest dziełem wyzwalania z niewoli grzechu, dziełem Boga - cierpliwym, mozolnym przywracaniem człowieka Bogu. Jest dziełem, poprzez które Bóg miłosierny odnawia w grzesznym człowieku "swój obraz i swoje podobieństwo", odnawia ludzką godność w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Ale jest też drugi powód - to sytuacja współczesnego świata, nieporadnego w sferze walki ze złem, w zakresie realizacji sprawiedliwości. To dlatego w niezapomnianym przemówieniu w Łagiewnikach Jan Paweł II powiedział: "«Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa za grzechy nasze i świata całego; (...) dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego» (Dzienniczek, 476). Dla nas i świata całego... Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego Miłosierdzia! Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy" (Jan Paweł II, Homilia wygłoszona podczas Mszy św. z okazji konsekracji świątyni Bożego Miłosierdzia, Kraków-Łagiewniki, 17 sierpnia 2002). Teologia miłosierdzia wyrasta zatem jakby ze spotkania tajemnicy zawartej w głębokości Boga i w mrokach współczesnej rzeczywistości. Jest to teologia dostępna zarówno dla prostej zakonnicy, wykonującej czynności prozaiczne i banalne, jak i dla genialnego papieża, Pielgrzyma Absolutu, który drogami kultury, rozumu i wiary zdążał na spotkanie Boga. Jest to teologia, która jest w samym sercu życia. "O niepojęte i niezgłębione Miłosierdzie Boże, Kto Cię godnie uwielbić i wysławić może, Największy przymiocie Boga Wszechmocnego, Tyś słodka nadzieja dla człowieka grzesznego" (Dzienniczek, 951).