Nierzadko widzimy nastoletnich chłopców z czapką odwróconą daszkiem do tyłu, w luźno opadających spodniach? Są to pozory męskości czy efekt buntu? - To może dość "ułomny sposób" prezentacji swojej męskości, ale nie jest to tylko fanaberia młodych ludzi. Jest to w jakiejś mierze zrozumiałe i może polegać na zjawisku dziedziczenia pokoleniowego, które przechodzi z ojca na syna i potem przekłada się dalej. Można go nazwać jakimś rodzajem zawodu. Chodzi o sytuacje, kiedy ojciec zawodzi syna albo syn czuje się zawiedziony ojcem czy w jakimś sensie opuszczony przez niego. Opuszczenie niekoniecznie musi być fizyczne. Może być ono bardziej wewnętrzne, czyli kiedy ojciec jest w rodzinie, ale tak, jakby go nie było. Zwykle dotyka to mężczyzn, którzy wcześniej byli sami "pozostawieni" przez swoich ojców - mimo że ci ojcowe mogli fizycznie być, ale najczęściej przez cały czas byli w pracy, a jeśli wracali do domu, to byli dość niezgrabni w kontaktach z synami. Nie bardzo wiedzieli, o czym rozmawiać, jak się bawić. Było to dla nich za trudne. W takich momentach nastolatki przeżywają swój pierwszy kryzys. Dotyczy on ich własnej tożsamości: kim ja jestem? Pojawiają się tutaj pierwsze bunty, które w aspekcie rozwojowym są czymś absolutnie normalnym, nawet czymś właściwym i typowym. Bunty te mogą przejawiać się w sytuacji pewnej kontestacji, bycia niejako zranionym, zdradzonym przez ojca. Wtedy nastolatki mogą prezentować w taki trochę wyostrzony i przesadny sposób swoje rozczarowanie i żal. Manifestują to na przykład tym, że niekiedy nawet siedmiolatek sięga po papierosy albo co grosze, po alkohol lub po inne używki. "Wszystko jest OK i mam was w nosie" - to efekt buntu połączonego z poczuciem bycia niedostrzegalnym. Ojciec wprawdzie jest, nawet patrzy na syna, ale go nie widzi. Dziecko niejako czuje się przez niego odrzucone - nie w sposób formalny jakimś jednorazowym gestem, ale poprzez ciągłe niezauważanie. Jednak na taki moment składa się całe życie, od narodzenia, a nie tylko jednorazowa sytuacja. Dorastający chłopiec poszukuje miejsca, w którym może "potwierdzić siebie". Nierzadko są to miejsca niosące ogromne zagrożenia. Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa ojciec? - Dotykamy tutaj chyba najtrudniejszego momentu. Kiedy dziecko ma 14-16 lat i pojawiają się jakieś konflikty, to zwykle rodzice nagle budzą się ze swojego letargu, dostrzegają problem i próbują mu zaradzić. Ale wtedy zwykle może być już za późno na wychowawczo bardziej arbitralne ustawianie dziecku granic. Jeśli więc ktoś myśli, że da się jeszcze wychowywać swoje dziecko w tradycyjny sposób, to wydaje mi się, że jest w błędzie. Taka sytuacja będzie raczej wymagała od rodziców przyjęcia zupełnie innej "strategii". Szczególnie wtedy dziecko potrzebuje szacunku i uznania, nawet jeśli zrobi coś złego. To nie czas na połajanki i przerysowane stawianie granic, bo to tylko wzmoże u dziecka poczucie zawodu i poniżenia oraz opór. 15-16-latek poczuje się tym dotknięty do żywego, a jego reakcją będzie coś zupełnie przeciwnego niż to, czego oczekują jego rodzice, a w tym ojciec, który właśnie wtedy miałby realizować swoje potrzeby wychowawcze. Taka sytuacja wymaga od ojca postawy bardziej nastawionej na chęć rozumienia, a nie na ocenę. Oczywiście nie jest to skrajne stanowisko, ale dobrze jest wyczuć sytuację, kiedy potrzeba bardziej rozumienia, a kiedy trzeba będzie jednak postawić pewne granice. Taka umiejętność wyważonej postawy może ojcu pomóc, gdy w pewnym momencie będzie musiał skonfrontować się ze swoim synem, a nawet być może będzie musiał go przeprosić. Wiem, że może mówię rzeczy dość zaskakujące, bo syn rozrabia, a ojciec ma przepraszać? Ale to może mieć sens. Według mojej opinii ojciec, który potrafi przyznać się do błędu, do tego, że widzi, że coś przeoczył, może coś przegrał w życiu - pokaże synowi swoją klasę. Jeżeli natomiast będzie się odwoływał do rygoru i do pryncypialnej dyscypliny, wtedy przegra jeszcze i to, co miał do zyskania w tym momencie. Czy jest możliwa prawdziwa przyjaźń między ojcem i synem? - Oczywiście. I to jest niezwykle ważne szczególnie w wieku od 7-12 lat. To jest czas, kiedy przyjaźń ma szansę najbardziej się rozwinąć. Jest szansa na to, żeby ojciec z synem mogli razem robić wiele ciekawych rzeczy. Ważne jest, żeby ojciec nie wyręczał syna we wszystkim, bo on zrobi to lepiej i szybciej. Należy dać synowi możliwość zrobienia czegoś źle. Nie należy go wtedy krytykować, ale pokazać dziecku, że można zrobić coś inaczej, łatwiej. To wszystko jest ważne, bo kiedy przychodzi 12., 13., 14. rok życia, syn - przynajmniej trochę - musi się zbuntować. Często skrytykować ojca. W jakimś sensie nawet "występuje" przeciwko niemu. Ojcowie często mogą odbierać takie zachowanie do siebie, nie rozumiejąc, że jest to element rozwoju dziecka. W tym rozwoju dobrze byłoby syna wspierać, a nie odbierać krytyki do siebie i obrażać się. Trzeba próbować rozumieć to i niekiedy cierpliwie znosić buńczuczne postawy ze strony syna. Wymaga to od rodziców, a szczególnie od ojców dużej cierpliwości i roztropności. Kiedy mądry ojciec pozwoli synowi przejść przez te wszystkie etapy, doprowadza to do tego, że w dorosłym wieku syn potrafi zobaczyć, że ojciec pewne rzeczy "łapie", że na czymś się zna, że ma jakieś doświadczenie, że generalnie można się czasami w pewnych kwestiach go poradzić. Natomiast częsty błąd, jaki popełniają ojcowie polega na tym, że spinają się w środku i mówią: "Co za niewdzięcznik. Tyle dla niego zrobiłem?". Wówczas zaczyna się konfrontacja, która może przerodzić się w rywalizację. Z jednej strony syn potrzebuje oddzielić się od ojca i dlatego go krytykuje, a z drugiej strony bardzo potrzebuje jego uznania. Nawet jeśli się pomyli, to ważne, żeby ojciec zobaczył i docenił jakąś dobrą stronę tego, co syn zrobił - chociażby to, że się starał. Ojcowie powinni wiedzieć, że synowie w tym konkretnym momencie nie mają świadomości faktu, że targają nimi sprzeczne uczucia. Z jednej strony chęć oddzielenia się od ojca, z drugiej strony ogromna potrzeba zdobycia jego uznania. Młody człowiek nie rozumie, skąd są w nim te sprzeczności, nie potrafi sobie z nimi poradzić. Dlatego ojciec, który się denerwuje i wścieka, powoduje w synu poczucie winy. Receptą jest cierpliwość ojca i mądrość, że z jednej strony znoszę to, że syn się na mnie "wypina", a z drugiej jestem uważny, wyczulony na to, kiedy on czegoś ode mnie potrzebuje. No cóż, zdaję sobie sprawę, że łatwo to powiedzieć, ale umieć tę cierpliwość wcielić w życie, to zupełnie inna, z pewnością trudna "historia". Co nastoletni syn chciałby usłyszeć od swojego ojca? I co ojciec powinien mu często powtarzać? - Ojciec nie powinien wstydzić się powiedzieć synowi, że go kocha. Ponadto syn chciałby także usłyszeć od ojca: "jesteś dla mnie ważny". Jednak nie może być to tylko sucha deklaracja, to ma być potwierdzone zachowaniem ojca poprzez interesowanie się tym, co syn robi, co myśli, jak myśli? Jeśli tego nie robi, to stawia syna w dysonansie. Syn wyczuwa pomiędzy deklaracjami a rzeczywistym zachowaniem swoisty fałsz. Oczywiście może być mu niezręcznie zaprotestować, ale czuje to.