Prezydent ogłosił swoją decyzję o zawetowaniu ustaw tydzień temu w poniedziałek. Jak mówił, kierował się poczuciem odpowiedzialności za polskie państwo. W poniedziałek odmowa podpisania przez prezydenta ustawy o Sądzie Najwyższym i nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa wraz z uzasadnieniami trafiły do Sejmu. Wątpliwości Andrzeja Dudy wzbudził m.in. wpływ ministra sprawiedliwości na SN i sprzeczność przepisów dot. liczby kandydatów na I prezesa SN. Prezydent poinformował we wnioskach, że do reprezentowania swojego stanowiska upoważnił podsekretarz stanu w swojej Kancelarii Annę Surówkę-Pasek. Zastrzeżenia do ustawy o Sądzie Najwyższym Choć prezydent zgadza się co do konieczności radykalnych zmian w wymiarze sprawiedliwości, to podkreśla: "Nie może budzić wątpliwości, że dopuszczenie do wejścia w życie ustawy, której wewnętrzne postanowienia są oczywiście sprzeczne, godziłoby w autorytet państwa i uzasadniało utratę społecznego zaufania do stanowionego prawa". Przypomnijmy, że ustawa zawierała błędy. Artykuł 12 był sprzeczny z artykułem 18, a artykuł 63 sprzeczny z artykułem 92. Prezydent wskazał także na brak konsultacji przy powstawaniu ustawy. "Przyjęcie ustawy nie zostało poprzedzone upowszechnieniem tekstu projektu i konsultacjami. To oczywiste, że zdecydowane zmiany, w tak istotnej dla funkcjonowania państwa sferze, jaką jest wymiar sprawiedliwości, me uzyskają aprobaty wszystkich zainteresowanych środowisk i spotkać się mogą ze zdecydowanym sprzeciwem. Jednak uprzednia prezentacja zamierzeń projektodawców i rzeczywista dyskusja nad zmianami mogłyby pozwolić nie tylko na uniknięcie oczywistych błędów, ale przede wszystkim sprzyjałyby pozyskaniu akceptacji społecznej dla reformy w jej ostatecznej postaci, ukształtowanej także w wyniku konsultacji" - czytamy. Andrzej Duda uznał, że ustawa mogłaby być zagrożeniem dla niezależności SN ze względu na olbrzymie uprawnienia ministra sprawiedliwości: "Nie ma wątpliwości, że gdyby przepisy ustawy z dnia 20 lipca 2017 r. o Sądzie Najwyższym weszły w życie, wpływ Ministra Sprawiedliwości-Prokuratora Generalnego na działalność Sądu Najwyższego byłby ogromny i uprawniona jest obawa przed zagrożeniem dla niezależności tego sądu i jego autorytetu w społeczeństwie. Trzeba bowiem pamiętać, że Minister Sprawiedliwości, będący jednocześnie Prokuratorem Generalnym, jest stroną szeregu postępowań toczących się przed Sądem Najwyższym". Przeczytaj całej uzasadnienie Zastrzeżenia do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa Prezydent zgodził się co do kierunku ustawy, a więc większego uzależnienia KRS od parlamentu. "Stoję jednak na stanowisku, że nowa procedura wyboru przez Sejm sędziów w skład Krajowej Rady Sądownictwa wymaga wprowadzenia warunku, by wybór ten był dokonywany kwalifikowaną większością 3/5 głosów. Wybór taki gwarantuje, że członkowie organu stojącego na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów będą wyłaniani nie tylko przez większość parlamentarną, ale ich wybór stanowił będzie wyraz konsensusu różnych ugrupowań zasiadających w parlamencie" - zaznaczył prezydent. Przypomnijmy, że PiS co prawda wpisał ten postulat prezydenta, ale do ustawy o SN, a nie o KRS. "Konieczna jest likwidacja nierzetelności, stronniczości, braku niezawisłości, korupcji i biurokratyzacji. Należy wyplenić lekceważące lub wręcz pogardliwe odnoszenie się sędziów do uczestników postępowań, co szczególnie bolesne jest dla tych, którzy szukają pomocy w rozwiązywaniu swych życiowych problemów. Szanuję i jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy próbę naprawy podejmują. Wyrażam jednak obawę, że wskazane wyżej rozwiązania, przewidziane w kwestionowanej ustawie z dnia 12 lipca 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw, mogą - w moim przekonaniu - przeszkodzić w osiągnięciu założonego celu" - podkreśla prezydent w konkluzji. Przeczytaj całe uzasadnienie Co ciekawe, w obu pismach prezydent nie odnosi się do zarzutów niekonstytucyjności wygaszania kadencji członków SN czy KRS. W przypadku ustawy o SN ma jedynie zastrzeżenia, że decyzje w tej sprawie arbitralnie i bez konieczności uzasadnienia podejmuje minister sprawiedliwości, a nie głowa państwa.