Według gazety, akta nigdy nieprowadzonego prokuratorskiego dochodzenia zostały spreparowane. Stwierdzono w nich, że potrącenie ze skutkiem śmiertelnym nie ma cech przestępstwa. Dokumenty wskazują jednak, że sprawa została ostatecznie zakończona kilka miesięcy po śmierci ks. Popiełuszki. Do zdarzenia doszło 4 sierpnia 1983 r. w Warszawie. Jadący z zawrotną prędkością samochód Piotrowskiego potrącił przechodzącą przez jezdnię Mariannę Kosińską. Kobieta zginęła na miejscu. Milicję o wypadku zawiadomiono dzień później, a rzekome śledztwo wszczęto trzy dni później. Z informacji gazety wynika, że żadnego dochodzenia nie było, a trzy dni wystarczyły MSW kierowanemu wówczas przez gen. Czesława Kiszczaka, "do roztoczenia parasola ochronnego nad kapitanem SB Grzegorzem Piotrowskim". "Czy Piotrowskiemu zagwarantowano bezkarność w zamian za zabójstwo kapłana? A może wykorzystano kwity, by zapewnić sobie jego całkowite posłuszeństwo mocodawcom z resortu?" - pyta dziennik.