Prawo i Sprawiedliwość Rząd jest w kryzysie spowodowanym m.in. nieodpowiednim doborem, często niekompetentnych, ministrów - tak o 100 dniach gabinetu Donalda Tuska mówi szef PiS Jarosław Kaczyński. Praktycznie nie ma resortu, gdzie nie byłoby kompromitacji - dodaje Joachim Brudziński. "Wołowej skóry nie starczy, żeby spisać to co się nie udało. Cały czas mamy nowe wydarzenia, które są dowodem na - łagodnie mówiąc - małą sprawność rządu"- powiedział Jarosław Kaczyński poproszony o ocenę dokonań rządu. Jak zauważył, są "objawy zdenerwowania, dezintegracji, zszarpanych nerwów, które pokazują, że rząd przeżywa bardzo ciężki kryzys". Według lidera PiS źródłem kryzysu rządu jest jego skład. "To jest rząd, który w oczywisty sposób nie odpowiada, jeśli chodzi o kwalifikacje swoich członków, tym wyzwaniom, przed którymi każdy polski rząd by stał" - zaznaczył Kaczyński. "Rząd ma mnóstwo słabych punktów, ale najsłabszym jest Donald Tusk" - dodał. Skład personalny gabinetu Tuska krytykuje też szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński. "Można by dzisiaj odwrócić rozpaczliwie pytanie, które w kampanii zadał premierowi jeden z rolników: jak żyć panie premierze?. Dzisiaj premier mógłby zapytać dziennikarzy jak żyć, jak mam takich ministrów, których sam sobie powołałem?" - powiedział Brudziński. "Jak ma sprawować funkcję premiera 40-milionowego kraju polityk, który dobiera współpracowników na najważniejsze stanowiska nie według kompetencji, nie wedle doświadczenia, tylko wedle tego, czy ładnie wypadają w mediach? Praktycznie nie ma resortu, gdzie nie byłoby kompromitacji. Zasada, że do rządu bierzemy ładnych, gładkolicych, elokwentnych, ale zupełnie niekomepetentnych w obszarach, którymi mają się zajmować, jest dobra na standardy polityki medialnej, ale nie na sprawne zarządzanie krajem" - podkreślił poseł PiS. Jak ocenił, to rodzi takie konsekwencje, jak gwałtowny spadek poparcia zaufania do rządu i do samego premiera. Według Brudzińskiego, jakiej dziedziny życia byśmy się dotknęli można stwierdzić, że "jest dramatycznie". "Mamy likwidowane szkoły, mamy coraz więcej obowiązków, przerzucanych na ramiona samorządów, bez kierowania na nie środków finansowych, mamy rozpaczliwą próbę premiera ratowania wizerunkowo swojej twarzy, a kończy się to tak kabaretowo, jak siedmiogodzinna debata z internautami w sprawie ACTA" - zauważył. "Wręcz nikczemność, to przerzucenie na kieszenie pacjentów współfinansowania za leki niejednokrotnie ratujące życie" - dodał poseł. Zdaniem polityka PiS, "osinowym kołkiem przebijającym nieudolne serce PO" będzie wykluczenie ludzi najuboższych. "Diagnozuję to, co dzieje się wokół emerytur, nie jako determinację premiera, by ratować system ubezpieczeń społecznych za lat 20 czy 30, ale rozpaczliwą próbę przyklejenia łatki Donalda-reformatora" - mówił Brudziński. "Donald Tusk wie, że gwałtownie traci poparcie, wie, że jest o włos od przekroczenia granicy kompromitacji i błazeństwa z tymi wszystkimi nominacjami personalnymi, więc z taką determinacją idzie, jak kamikadze na zderzenie, w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego" - ocenił Brudziński. Sojusz Lewicy Demokratycznej Szef SLD Leszek Miller uważa, że pierwsze sto dni rządu premiera Donalda Tuska "obfituje w niepowodzenia". Do głównych porażek szef Sojuszu zaliczył: ustawę refundacyjną, podpisanie umowy ACTA i stan przygotowań do Euro 2012. Ocenił też, że rząd póki co nie ma sukcesów. "To jest sto dni, które obfituje w niepowodzenia rządu. Po pierwsze ustawa refundacyjna spowodowała ogromne utrudnienie dla milionów polskich pacjentów, chorych. Po wtóre - sprawa ACTA: rząd coś podpisał, a potem się z tego wycofał, wysyłał sprzeczne sygnały. Po trzecie - Euro 2012: niemalże codziennie dowiadujemy się, że jakiejś autostrady nie będzie, a stadion, który był niby otwarty, jest z powrotem zamknięty" - ocenił Miller w rozmowie z PAP. "Trudno więc mi pokazać jakiś pozytywny efekt, raczej łatwo znaleźć rzeczy świadczące o braku pomysłu, braku kontroli, braku panowania nad sytuację" - zaznaczył szef Sojuszu. Zdaniem Millera problemy rządu biorą się stąd, że w ubiegłej kadencji "premier nas przyzwyczaił, że - jak twierdził - można wprowadzać reformy, które nie są bolesne, nie powodują zwiększenia trudności, że w sumie najważniejsza jest ciepła woda w kranie". "Sądzę, że premier po wygranych wyborach zdecydował się podjąć istotne rzeczy - czy to reformę emerytalno-rentową, czy inne i tu się natknął na prawdziwe problemy i jakby brak umiejętności stawiania im czoła" - ocenił lider SLD. Miller pytany, czy po pierwszych trzech miesiącach funkcjonowania nowego rządu widzi potrzebę zmian wśród ministrów, powiedział, że nie chciałby się "wtrącać do gospodarstwa premiera". "Premier ma w każdej chwili możliwość zdymisjonowania każdego ministra. Jeżeli mówi, że dokona rekonstrukcji, to zobaczymy, chociaż w takich sprawach najpierw się powinno dokonać rekonstrukcji, a potem o tej rekonstrukcji mówić, nie odwrotnie" - zaznaczył szef SLD. Były premier dodał, że na resztę kadencji życzy rządowi PO-PSL "życzliwości". "Żeby rząd wsłuchiwał się w to, co mówi SLD, bo chociażby w przypadku reformy emerytalnej warto by spokojnie posłuchać Sojuszu i przynajmniej niektóre propozycje uznać za ciekawe i rozsądne" - podkreślił. Lider Sojuszu chciałby też, żeby rząd pochylił się nad innymi propozycjami legislacyjnymi jego ugrupowania. "My złożyliśmy cały pakiet ustaw w Sejmie, one czekają. Dotyczą takich kwestii jak in vitro, czy związki partnerskie, ale przede wszystkim kwestii społecznych, jak podniesienie zamrożonych od 2004 roku progów odnoszących się do zasiłków z pomocy społecznej, zasiłków rodzinnych" - przypomniał Miller. "Jeżeli rząd chce coś pożytecznego zrobić, niech popatrzy jakie SLD zgłosił propozycje do marszałka Sejmu" - zaznaczył szef Sojuszu. Solidarna Polska Czas pożarów, które premier Donald Tusk gasi z coraz większym trudem - tak o stu dniach gabinetu PO-PSL mówi szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk. Jego zdaniem wkrótce może dojść do dymisji w rządzie, a w przyszłości do zmiany koalicjanta. Mularczyk przypomniał, że już po expose Tuska mówił, że jego gabinet jest rządem wizerunkowo-marketingowym, ma przede wszystkim ładnie wyglądać i prezentować się w mediach. "I tak było" - dodał. "Ten rząd nie jest rządem merytorycznym, rządem fachowców, ale jest rządem marketingowców" - uważa poseł. Szef klubu SP ocenił, że tacy ministrowie jak minister sportu Joanna Mucha, sprawiedliwości - Jarosław Gowin, transportu - Sławomir Nowak, czy spraw wewnętrznych - Jacek Cichocki nie mieli przygotowania, ani odpowiedniego doświadczenia. "Było do przewidzenia, że wcześniej lub później będą różnego rodzaju wpadki i tak się dzieje" - powiedział. Mularczyk wytknął rządowi zamieszanie związane z nową listą leków refundowanych, brak konsultacji w sprawie umowy handlowej ACTA, skrytykował przygotowanie budzącego "olbrzymie kontrowersje" projektu ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego, a także "wywołujące ogromne protesty działanie, które ma aprobatę rządu, dotyczące telewizji Trwam" (chodzi o nieprzyznanie koncesji dla Telewizji Trwam na nadawanie na multipleksie cyfrowym). "To wszystko powoduje, że mamy jedno wielkie pasmo kryzysów rządowych i protestów społecznych" - ocenił Mularczyk. "To sto dni jest czasem pożarów, które premier Tusk stara się gasić i to gaszenie przychodzi mu z coraz większym trudem" - mówił polityk SP. W jego ocenie w najbliższym czasie może dojść do dymisji w rządzie, przy okazji zapowiedzianego przez premiera przeglądu resortów. "Największym obciążeniem jest chyba na chwilę obecną minister sportu Joanna Mucha, nie można wykluczyć, że w przyszłości będą kolejne dymisje, być może minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz" - spekuluje Mularczyk. "Ludzie są już zmęczeni ciągłymi kłamstwami premiera Tuska i nierealizowaniem obietnic wyborczych, a wręcz przeciwnie - realizowaniem projektów, które nie były obietnicami wyborczymi" - ocenił. "Miesiąc miodowy dla PO się skończył, teraz przed nimi trudny okres, nie wykluczam tego, że może dojść do głębokich zmian w rządzie, a może nawet kiedyś w przyszłości zmiany koalicjanta" - dodał szef klubu SP. W jego ocenie jako "koncesjonowana opozycja jawi się Ruch Palikota i SLD, które chciałaby zająć miejsce PSL". Ruch Palikota - Janusz Palikot krytycznie ocenia pierwsze 100 dni rządu Donalda Tusk. "Od klęski do klęski" - komentuje. Jego zdaniem premier otoczył się w drugiej kadencji "gorszymi ministrami". Lider Ruchu Palikota przewiduje rekonstrukcję rządu i powrót Grzegorza Schetyny. "Od klęski do klęski, od kompromitacji do kompromitacji" - powiedział Palikot, pytany o ocenę dotychczasowych działań rządu. Jak dodał, "naprawdę trudno powiedzieć coś dobrego o tej kadencji". "Jedyne: to wystąpienie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w Berlinie" - powiedział. Dodał jednak, że było ono "w zasadzie na przełomie kadencji odchodzącego i nowego rządu" i było związane bardziej z zamknięciem trwającej wówczas polskiego przewodnictwa w Radzie UE niż rozpoczęciem działań nowego rządu. Chodzi o wystąpienie Sikorskiego na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w Berlinie 28 listopada. Sikorski zaproponował tam zmniejszenie i wzmocnienie KE, ogólnoeuropejską listę kandydatów do europarlamentu, połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE. Mocny apel o obronę strefy euro skierował do Niemiec - jako największej gospodarki UE. Poza tym wystąpieniem - według Palikota - trudno rząd za coś pochwalić. "Expose okropne, bez wiary, bez nadziei, bez pomysłu na Polskę. Tragiczna realizacja ustawy o refundacji leków, brak wyczucia w sprawie ACTA" - wyliczał polityk. "Nie wiem, co się stało z Tuskiem. Niektórzy uważają, że druga kadencja w sensie psychologicznym jest trudniejsza, bo zawsze jest już po tym kolejnym zwycięstwie jakiś taki spadek formy, i że to jest powszechne w przypadku amerykańskich prezydentów itd. Zawsze drugie kadencje były gorsze" - zauważył Palikot. Podkreślił, że jeśli chodzi o premierów, którzy pełnią swe funkcje przez drugą kadencję, w Polsce "nie ma doświadczenia politycznego, bo nikt do tej pory nie przechodził czegoś takiego". "W związku z tym jest pewien kłopot ze zdobyciem odpowiedniej wiedzy, może stad wynika błąd" - stwierdził. "Co więcej - Tusk zamiast otoczyć się lepszymi ludźmi w drugim rządzie, wybrał gorszych. Miał popularnego Kwiatkowskiego (ministra sprawiedliwości-PAP), wziął Gowina - ideologa zacietrzewionego, miał sensownego ministra spraw wewnętrznych Millera, wziął bezbarwnego Cichockiego, miał właśnie - w sumie owszem, może nie takiego kolorowego, ale bardzo takiego dobrego urzędnika poprzedniego ministra sportu, wziął piękną damę z łasiczką" - ironizował Palikot. Jak ocenił, "to wszystko razem, uwierzenie w to, że wszystko jest możliwe, zły dobór ludzi, błędy" sprawiło, że "w 100 dni prysł czar". "Można powiedzieć, że Tusk dziś de facto przegrał tę kadencję. Ja nie wiem, czy jest się w stanie na tyle odbudować, żeby wrócić do formy, którą miał z końca kampanii, czy z okresu poprzedniej kadencji. Mnie się wydaje to bardzo mało prawdopodobne" - ocenił Palikot. Jego zdaniem, prawdopodobna jest rekonstrukcja rządu. Palikot uważa, że do rządu wróci były wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna. "Być może nawet zastąpi Joannę Muchę".