Na spotkanie w Sejmie zostali zaproszeni szefowie klubów: PSL i SLD - Jan Bury i Leszek Miller, szef koła Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk oraz lider Polski Razem Jarosław Gowin.PSL uzależnił udział w spotkaniu od tego, czy PiS wykona wyrok sądu i przeprosi za nieprawdziwe informacje podane w swoich materiałach wyborczych z kampanii do PE. Szef klubu PSL Jan Bury w liście skierowanym w poniedziałek do Błaszczaka przypomniał o tym warunku. Dodał, że dopiero wtedy PSL rozważy możliwość spotkania z PiS. Szef PSL wicepremier Janusz Piechociński w poniedziałek spotka się z prezydentem Bronisławem Komorowskim; mają rozmawiać o kryzysie politycznym po upublicznieniu przez "Wprost" nagrań z nielegalnych podsłuchów m.in. ministrów rządu Donalda Tuska. Po południu może też dojść do rozmowy szefa ludowców z premierem Donaldem Tuskiem. SLD zapowiedział, że "nie będzie wchodzić w pertraktacje z PiS". Według Sojuszu, najlepszym sposobem sprawdzenia, czy rząd Tuska ma większość, jest głosowanie wotum zaufania dla premiera. Szef SLD Leszek Miller w poniedziałek rano w radiowej Trójce zauważył, że PiS nie zaprasza do rozmów całej opozycji - np. Twojego Ruchu. - Jeżeli Twój Ruch zostanie zaproszony, to rozważymy możliwość rozmów - zaznaczył Miller. Dodał, że SLD nie będzie rozmawiać z PiS w żadnej sprawie, która prowadziłaby do "recydywy IV RP". List Gowina do "uczciwych ludzi Platformy" Poparcie dla wniosku PiS z góry zapowiedział Gowin. W liście otwartym skierowanym do "uczciwych ludzi Platformy" przekonuje, że "Donald Tusk stracił zdolność kierowania państwem", a dalsze trwanie obecnego rządu jest "przyzwoleniem na gnicie" Polski. "Powołanie rządu technicznego jest konieczne, by uniemożliwić szantażowanie polityków ujawnieniem kolejnych nagrań. (...)Stworzy odpowiednie okoliczności, by wyjaśnić tę aferę i wskazać osoby za nią odpowiedzialne. Wreszcie powołanie rządu technicznego to najlepsza droga do przyspieszonych wyborów, w których Polacy będą mogli ocenić konsekwencje polityczne ujawnionych w ostatnich dniach patologii" - pisze Gowin. Solidarna Polska deklaruje, że rozważy propozycję partii Jarosława Kaczyńskiego. Propozycja PiS ma związek z ujawnionymi przez tygodnik "Wprost" nagraniami rozmów m.in. ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza i prezesa NBP Marka Belki. Rozmawiali oni o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o NBP. "Niebywały zamach na wolność prasy" Według przewodniczącego klubu PiS, "charakter rozmów, jakie z szefem NBP prowadził minister SW oraz późniejsze działania służb podległych Donaldowi Tuskowi, w tym niebywały zamach na wolność prasy podczas najścia agentów ABW na redakcję tygodnika publikującego nagrania, sprawiają, że dalsze trwanie rządu Donalda Tuska jest ewidentnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa i jakości demokratycznych standardów w Polsce". Błaszczak przypomniał, że PiS zaproponowało złożenie w Sejmie wniosku o konstruktywne wotum nieufności, "odwołanie rządu Donalda Tuska i powołanie gabinetu technicznego, który urzędować będzie do czasu przeprowadzenia wyborów". Posłanka SP Beata Kempa powiedziała przed spotkaniem dziennikarzom, że polską racją stanu jest odsunięcie od władzy "kompletnie nieodpowiedzialnych ludzi". - I o tym będziemy chcieli dzisiaj rozmawiać. Powinien być wypracowany wspólny premier techniczny, który w ciągu bardzo krótkiego czasu sporządzi raport o stanie państwa, bo to się Polakom należy - mówiła Kempa. Na konferencji prasowej w Sejmie Kempa mówiła też, że politycy powinni umówić się co do kilku najważniejszych kwestii, jakie powinien podjąć nowy gabinet, począwszy od cofnięcia reformy emerytalnej. Zgodnie z artykułem 158. konstytucji Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów (231 głosów) na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów i wskazujący imiennie kandydata na premiera. Koalicja PO-PSL ma łącznie 235 posłów, zatem by zdobyć odpowiednią większość, za wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności wobec obecnego rządu musiałaby zagłosować nie tylko cała opozycja, ale też co najmniej kilku posłów z klubów koalicyjnych.