relacjonował dziennikarzom, że wszyscy trzej chcą, aby jak najszybciej - najlepiej już w czwartek - doszło do spotkania z marszałkiem i wicemarszałkami Sejmu szefów partii opowiadających się za samorozwiązaniem Sejmu. podkreślali, że istnieją ustawy kluczowe, nad którymi Sejm powinien pracować nawet po tym, jak zdecyduje o skróceniu kadencji. Chodzi przede wszystkim o pakiet ustaw dotyczących przygotowań do Euro 2012. Pawlak zaznaczył też, że Sejm powinien mieć możliwość sprawowania funkcji kontrolnej nad władzą wykonawczą aż do momentu, kiedy tego obowiązku nie przejmie parlament nowej kadencji. Pawlak podkreślił, że ludowcom nie przeszkadza, by to marszałek kierował pracami izby po samorozwiązaniu, byleby nie blokował tych prac. W ocenie szefa ludowców, Sejm powinien się zbierać raz w tygodniu. Olejniczak ocenił z kolei, że jeśli Dorn odmówi współpracy, to tak jakby w imieniu PiS powiedział, że nie chce, aby w Polsce organizowana była tak wielka impreza jak Euro 2012. - Będziemy wtedy mówili głośno, że PiS nie zależy na uchwalaniu ustaw, tylko na propagandzie - podkreślił szef Sojuszu. Dorn deklarował do tej pory, że po samorozwiązaniu nie będzie zwoływał kolejnych posiedzeń, w środę nie wykluczył natomiast, że mogłaby zaistnieć "państwowa konieczność" takiego posiedzenia. Podczas posiedzenia Konwentu Seniorów Pawlak proponował ustalenie, aby "marszałek dał słowo honoru, że jeśli na przykład trzy kluby zgłoszą wniosek o zwołanie posiedzenia Sejmu, to do takiego zwołania posiedzenia dojdzie". Jak relacjonował szef ludowców, "marszałek powiedział, że ceni sobie swój honor i takiego przyrzeczenia złożyć nie może". Pawlak nie odpowiedział jednoznacznie, co zrobi opozycja, jeśli Dorn odmówi zwoływania kolejnych posiedzeń. Zaznaczył natomiast, że jeśli Dorn "zablokuje" prace Sejmu, to powstanie pytanie "o elementarne naruszenie konstytucji". , pytany o przebieg spotkania, odmówił komentarza. Głosowanie nad skróceniem kadencji parlamentu planowane jest w Sejmie na piątek. Jeśli do tego dojdzie, wówczas - zgodnie z konstytucją - prezydent zarządza wybory do Sejmu i Senatu i wyznacza ich datę na dzień przypadający nie później niż ciągu 45 dni od dnia zarządzenia skrócenia kadencji parlamentu. Jak wielokrotnie zapowiadał premier, byłaby to niedziela, 21 października.