W przyjętej w środę rezolucji PE wezwał polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych zapisanych w traktatach. PE zainicjował też własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 traktatu wobec Polski. W dokumencie znalazł się też apel PE do polskiego rządu, by potępił "ksenofobiczny i faszystowski" Marsz Niepodległości. Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS; PO podzieliła się w tej sprawie (większość wstrzymała się od głosu, sześciu zagłosowało za przyjęciem), a eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu. Halicki w niedzielnym programie "Kawa na ławę" w TVN24 stwierdził, że rezolucja PE nie dotyczy "Polski i Polaków", a "rządu, który niszczy niezawisłość sądów, ogranicza media i prawo zgromadzeń". Pytany o decyzję 6 europosłów PO, którzy zagłosowali za przyjęciem rezolucji, stwierdził, że według zasad nie bierze się udziału w głosowaniu w sprawie własnego państwa. "Każdy ma własne sumienie, rozum i zachowuje się w europarlamencie tak, jak uważa za stosowne" - powiedział. Halicki pytany, czy ci europosłowie powinni ponieść konsekwencje, powiedział, że nie. "Nie, bo to nie jest kwestia dyscypliny, tylko to jest kwestia świadomego i aktywnego zachowania się w PE, w którym, jeżeli rzecz dotyczy nas samych, nie powinno się głosować" - dodał. Z kolei rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński powiedział w niedzielę, że w sprawie głosowania za przyjęciem rezolucji PE europosłowie PO się "zakiwali". "Z jednej strony mówicie państwo, że stanowisko waszego klubu czy posłów jest takie, żeby nie głosować za tym, a jednak sześciu głosowało. To być może w jakiś sposób podważa rolę przywódczą Grzegorza Schetyny, że przewodniczący nie potrafił sprawić, żeby członkowie jego partii zagłosowali zgodnie ze stanowiskiem partii" - podkreślił. Łapiński ocenił rezolucję jako "brukselski bełkot urzędniczy". "Ktoś, kto pisze takie rezolucje, to naprawdę chyba lewituje wysoko ponad ziemią, a nie chodzi po ziemi" - zaznaczył. Z kolei wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik ocenił, że rezolucja PE była "przeciwko Polsce i Polakom". Odwołał się również do oceny Halickiego ws. konsekwencji wobec europosłów Platformy. "To, co pan tutaj dzisiaj w studiu powiedział, jest kluczowe. Pan powiedział, jako członek, jedna z najważniejszych osób w Platformie, że nie powinno być żadnych sankcji w stosunku do tych sześciu europarlamentarzystów, którzy zachowali się w sposób haniebny" - mówił Wójcik. "Jak tak można, żeby się dzisiaj przyłączyć do sankcji przeciwko Polakom? Tego Polacy wam nie wybaczą" - dodał. Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że jego partia bardzo krytycznie ocenia działania rządu Beaty Szydło na arenie międzynarodowej, ale również krytycznie ocenił przyjęcie samej rezolucji PE. "Jeżeli chcemy zmienić politykę zagraniczną Polski, to trzeba wygrać wybory, a nie podejmować rezolucji w PE. Te rezolucje szkodzą Polsce, bo widmo sankcji i sankcje mogą dotknąć naszych obywateli" - powiedział. Członek zarządu Nowoczesnej Paweł Rabiej zaznaczył, że gdyby jego partia miała w swoich szeregach europarlamentarzystów, to głosowaliby za przyjęciem rezolucji. "To jest kwestia wartości opozycji, bo jeżeli mówimy w Polsce, że mamy zagrożoną praworządność i jeżeli mówimy o tym głośno w Sejmie, o tym, że działania PiS do tego prowadzą, to dlaczego nie mamy o tym mówić również na forum PE?" - pytał. "Tego, co robi PiS powinna wstydzić się pani premier Beata Szydło, pan prezydent i w pierwszej kolejności Jarosław Kaczyński, na pewno nie powinna się wstydzić opozycja, podnosząc ten temat w PE" - dodał. Wiceszefowa klubu Kukiz'15 Agnieszka Ścigaj oceniła, że europosłowie głosujący za przyjęciem rezolucji nie mają już szansy, żeby zaistnieć, dlatego "chcą się przypodobać". "To jest bardziej takie przyziemne podejście, a zawsze mamy tutaj zasłony dymne, używania wielkich wartości" - powiedziała Ścigaj. Przyjęta przez PE rezolucja stwierdza, że sytuacja w Polsce stanowi "jednoznaczne ryzyko poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 traktatu o UE". Deputowani wyrazili zaniepokojenie zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa. Odnieśli się także do sytuacji polskiego Trybunału Konstytucyjnego, wyrażając ubolewanie, iż nie znaleziono kompromisowego rozwiązania problemu jego należytego funkcjonowania. MSZ oświadczyło w środę, że rezolucja PE ws. rządów prawa w Polsce to dokument jednostronny, zbyt często bazujący na ocenie politycznej, a nie solidnej analizie stanu prawnego; należy traktować go jako polityczny instrument nacisku na Polskę. Premier Beata Szydło poinformowała na konferencji w piątek, że podczas unijnego szczytu w Goeteborgu przekazała swoje uwagi dotyczące debaty nad przyjęciem rezolucji w PE. "Nie może być takiej sytuacji, jak ostatnio, dwa dni temu w czasie debaty w Parlamencie Europejskim, kiedy jeden z narodów naszej wielkiej rodziny europejskiej, zostaje oszkalowany i obrażony" - mówiła w piątek Szydło. Szefowa rządu podkreśliła, że zaapelowała do premierów państw UE, żeby "powzięli na ten temat refleksję" i żeby "wzajemnie się szanując" nie dopuszczać do podobnych sytuacji. Z kolei prezydent Andrzej Duda ocenił, że ten, kto "głosuje przeciwko Polsce, nie ma prawa się nazywać polskim deputowanym". Ocenił, że wypowiedzi, które padały podczas debaty ws. przyjęcia rezolucji były "absolutnie skandaliczne".