W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki ogłosił kolejne zmiany w swoim gabinecie. Przyjął łącznie dymisje siedemnastu wiceministrów. Wśród nich są m.in.: Maciej Małecki i Rafał Bochenek z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Michał Woś z Ministerstwa Sprawiedliwości. "Redukując liczbę wiceministrów, chcemy jeszcze bardziej usprawnić prace rządu, chcemy zmniejszyć warstwę polityczną, a zwiększyć warstwę urzędniczą, podobnie jak to jest w najwyżej rozwiniętych demokracjach Europy Zachodniej" - powiedział premier. Zgodnie z deklaracją premiera, rząd w ciągu dwóch, trzech miesięcy ma zostać "odchudzony" o 20-25 proc. spośród wszystkich jego członków. Lubnauer: To nakaz prezesa Kaczyńskiego "Ciekawą filozofię ma ten rząd: najpierw utuczyć się do niebotycznych rozmiarów, a potem odchudzać. Pod pretekstem zmian strukturalnych premier odwołuje kilkunastu ministrów. Pamiętajmy, że i tak ten rząd będzie wyjątkowo duży" - powiedziała Lubnauer na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie. Według niej, "jest to nakaz prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który zorientował się, że opinia publiczna bardzo źle przyjęła zarówno informację o rekordowym rządzie, ale przede wszystkim informację o nagrodach, które ten rząd sobie przydzielił". "Okazało się, że był to pierwszy w historii rząd, który tak sowicie się nagrodził, w związku z tym w tej chwili premier Mateusz Morawiecki dostał zadanie żeby posprzątać, więc sprząta'" - podkreślił. "Najpierw siedemnastu, może potem jeszcze kilku przesuniętych na niższy szczebel. Natomiast realnie rzecz biorąc, koszt zapewne będzie dokładnie taki sam. Właściwie okazuje się, że każdy zwalniany minister czy wiceminister jest tym, który wcześniej dostał nagrodę lub premię od rządu. W związku z tym my już za nich zapłaciliśmy" - oceniła Lubnauer. Jak zaznaczyła, zdymisjonowani członkowie rządu "nie mogą zostać głodni, kiedy rządzi PiS". "PiS zawsze zagospodarowuje swoich ludzi, w związku z tym nie zostawia nikogo na placu boju. Czyli rozumiem, że część z nich zostanie pewnie jakimiś dyrektorami departamentu, dostanie niższe funkcje w rządzie, jeszcze inni odejdą być może do spółek Skarbu Państwa - wiemy, że to jest wielki rezerwuar miejsc do obsadzania dla PiS. Gdzieś się znajdzie miejsce dla każdego człowieka PiS" - uważa szefowa Nowoczesnej. PO: Oszustwo i fikcja Zdaniem Platformy Obywatelskiej, dzisiejsze odwołanie wiceministrów "to oszustwo, fikcja i robienie Polaków w balona". "Na to nie można przymykać oczu. To kolejna próba zapudrowywania skrzeczącej rzeczywistości, która od wielu miesięcy uwiera Polaków" - ocenił przewodniczący klubu PO Sławomir Neumann. Neumann na briefingu w Sejmie podkreślił, że siedemnastu wiceministrów "zmieni swoje wizytówki". Jak zauważył, Piotr Woźny, prawdopodobnie zamiast wiceministrem, będzie pełnomocnikiem premiera ds. zwalczania smogu. "Ten program 'koryto plus', który rząd PiS wprowadza dla siebie, jest już tak obrzydliwy i pazerność jest tak wielka, że po prostu bije po oczach" - podkreślił Neumann. Tyszka: To są ruchy pozorowane Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15), komentując odwołania siedemnastu wiceministrów, powiedział, że według niego są to "ruchy pozorowane, które mają przykryć aferę z nagrodami". "Już słyszymy, że poszczególni wiceministrowie mają być przesunięci na jakieś inne stanowiska. Pytanie jest takie, co to właściwie ma na celu? Czy to ma na celu przyniesienie realnych oszczędności w administracji i zaoszczędzenie pieniędzy Polaków? Samo przesunięcie wiceministrów, podsekretarzy stanów na stanowiska w służbie cywilnej nic nie zmienia" - zaznaczył wicemarszałek. Według niego, "potrzebna jest głęboka, poważna debata o deregulacji, o wycofaniu się ze zbędnych przepisów i ustaw oraz jednocześnie o ograniczeniu zakresu działania państwa, czyli likwidacji wielu instytucji na poziomie centralnym". Przyznał, że były już takie propozycje klubu Kukiz'15, ale zostały one odrzucone przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a>. "Jeżeli chodzi o sam poziom ministerialny, to ja nie wiem, po co my potrzebujemy aż 19 ministerstw. Wydaje się, że wystarczyłaby połowa obecnej liczby resortów, a nawet mogłoby być siedem ministerstw - tak wyliczyliśmy z naszymi ekspertami" - dodał Tyszka. PSL: Pieniądze publiczne były marnotrawione PSL oświadczyło z kolei, że premier Mateusz Morawiecki "zaprzecza sam sobie". "To nikt inny jak m.in. pan Morawiecki, jako wicepremier, dopuścił do tego, żeby było 126 wiceministrów, a teraz mówi, że będzie odchudzał rząd" - powiedział rzecznik PSL Jakub Stefaniak. "Skoro dziś zwalniają tych ludzi, to znaczy, że byli niepotrzebni, czyli przez pewien czas pieniądze publiczne były marnotrawione. I chyba to jest w tym wszystkim najgorsze" - stwierdził Stefaniak. Jego zdaniem, może być to "gra pozorów". "Jeżeli prawdą jest to, że ci państwo przestają być wiceministrami, ale utrzymują swoje honoraria, czy będą mieli teraz nawet wyższe zarobki, czy to nie jest oszukiwanie społeczeństwa? Jak teraz mają się poczuć emeryci, których waloryzacja emerytur była w ciągu ostatnich lat najniższa?" - mówił rzecznik PSL.