W 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość obsadziło 61 foteli w Senacie, a Platforma Obywatelska zdobyła 34 miejsca. Jednego reprezentanta wprowadzili ludowcy. Pozostałe mandaty przypadły kandydatom niezależnym. W kończącej się kadencji Senat rozpatrzył 887 ustaw. 680 przyjął bez zastrzeżeń, a do 207 wniósł poprawki. Sejm przyjął wszystkie poprawki senatorów w 176 ustawach, a odrzucił wszystkie w czterech ustawach. Część poprawek posłowie przyjęli w 27 ustawach. Ogółem Senat zgłosił 1933 poprawki, z czego Sejm przyjął 1852, a 81 odrzucił. Przed ostatnie cztery lata Senat był traktowany przez partię rządzącą jak maszynka do przegłosowywania ustaw przychodzących z Sejmu. W kilku przypadkach senatorowie musieli naprawiać ewidentne błędy legislacyjne posłów, które wyszły na jaw już po głosowaniach w Sejmie. - Gdyby w 2015 roku Nowoczesna nie wystawiła w paru okręgach swoich kandydatów, to PiS nie miałby większości w Senacie, i ostatnie cztery lata wyglądałyby zupełnie inaczej - przypomina w rozmowie z Interią prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po przegranych przez Koalicję Obywatelską wyborach do Parlamentu Europejskiego, jasne stało się, że odbicie Sejmu z rąk PiS będzie bardzo trudne. Politycy PO zaczęli upatrywać swojej szansy na sukces w Senacie. Po co opozycji Senat? Jeśli PiS utrzyma większość w Sejmie, ale straci ją w Senacie, opozycja zyska możliwość uprzykrzania życia partii rządzącej. Nie będzie mogła blokować ustaw, bo mająca stabilną większość bezwzględną w Sejmie partia rządząca może odrzucać stanowisko Senatu, ale opozycja może przeciągać prace nad ustawami i uniemożliwiać ekspresowe tempo prac, z których zasłynął PiS w tej kadencji. Senat ma bowiem miesiąc na rozpatrzenie ustaw uchwalonych przez Sejm. Senat wyraża też zgodę na powołanie między innymi rzecznika praw obywatelskich, prezesa IPN, szefa NIK, ma swojego przedstawiciela w KRRiT, czy wyraża zgodę na referendum z inicjatywy prezydenta. Bez większości w Senacie PiS nie mógłby także zmienić konstytucji, bo tu konieczne jest uchwalenie jej brzmienia w identycznym kształcie przez obie izby. Pakt senacki Senatorów wybieramy w stu okręgach jednomandatowych. Mandat otrzymuje ten, kto zdobędzie największą liczbę głosów To właśnie ordynację chce na swoją korzyść wykorzystać opozycja. Po zakończonych fiaskiem negocjacjach w sprawie wspólnego startu do Sejmu, Koalicja Obywatelska zawarła porozumienie z Lewicą i PSL w sprawie startu do izby wyższej. Pakt senacki zakłada, że w każdym okręgu ma startować tylko jeden kandydat opozycyjny przeciwko kandydatowi PiS. Opozycja miała wystawić mocne nazwiska i konsekwentnie je popierać. Nie wszędzie tak się jednak stało. W warszawskim okręgu nr 44, obejmującym Białołękę, Bielany, Śródmieście i Żoliborz, o głosy opozycji walczą Kazimierz Michał Ujazdowski z poparciem KO i Paweł Kasprzak z Obywateli RP, którzy sami nawoływali do porozumienia. Start Kasprzaka to efekt niezadowolenia z wystawienia przez PO Ujazdowskiego - polityka konserwatywnego, związanego z Wrocławiem i będącego do niedawna w PiS. Z kolei w okręgu nr 43 (Mokotów, Ursynów, Wawer, Wilanów) Koalicja Obywatelska wystawiła Barbarę Borys-Damięcką, ale o mandat ubiega się też Monika Jaruzelska, która na skutek konfliktu z SLD startuje z komitetu Polskiej Lewicy. Dwóch kandydatów opozycji walczy też w Małopolsce - w okręgu nr 34 obejmującym powiaty: wielicki, bocheński, brzeski i proszowicki. Kandydatem KO jest burmistrz Wieliczki Artur Kozioł, a PSL wystawiło Wojciecha Kozaka, wieloletniego wicemarszałka województwa. W kilku okręgach Koalicja Obywatelska nie wystawiła formalnie swoich kandydatów, ale o mandat ubiegają się politycy zdecydowanie kojarzeni z opozycją. Tak jest między innymi w okręgu nr 22, gdzie z własnej listy kandyduje Wadim Tyszkiewicz - prezydent Nowej Soli, który w ostatnich wyborach samorządowych zyskał ponad 78 proc. poparcia. Z kolei w okręgu nr 100, obejmującym między innymi Koszalin, z własnego komitetu startuje Stanisław Gawłowski, do niedawna prominentny polityk PO, który kilka miesięcy tej kadencji spędził w areszcie i ma na swoim koncie zarzuty prokuratorskie. Kłopotliwi rywale kandydatów PiS Z kolei kandydaci PiS w kilku okręgach będą musieli zmierzyć się z byłymi politykami PiS. We wspomnianym już okręgu nr 22 rywalem Klaudiusza Balcerzaka jest były wicewojewoda i były lubuski sekretarz PiS Jarosław Paluch. W okręgu nr 37, obejmującym Nowy Sącz oraz powiaty nowosądecki i gorlicki, walkę toczą Wiktor Durlak z PiS oraz wyrzucony z PiS Stanisław Kogut (podejrzany o branie łapówek). Opozycja ten okręg odpuściła zupełnie i nie wystawiła kandydata. W okręgu nr 63 (powiaty bytowski, chojnicki, człuchowski, kartuski, kościerski) PiS wystawiło wojewodę pomorskiego Dariusza Drelicha, ale o głosy walczy z nim Waldemar Bonkowski, usunięty z PiS po serii antysemickich wpisów. Niepewny wynik Według prognozy prof. Jarosława Flisa, sporządzonej na podstawie wyników wyborów do PE (opublikowanej w "Gazecie Wyborczej"), kandydaci opozycji powinni zdobyć mandaty w 41 okręgach, a PiS-u w 34. PiS dominuje w Polsce wschodniej, południowo-wschodniej i środkowej. Z kolei opozycja jest na prowadzeniu na północnym zachodzie oraz w większych miastach w całym kraju. Niewiadomą jest natomiast 25 okręgów "wahających się", znajdujących się przede wszystkim w Polsce południowo-zachodniej, w województwach śląskim, opolskim i dolnośląskim. Wyniki z tych obszarów mogą być rozstrzygające. W 42 okręgach pojedynki między PiS a opozycją toczą się jeden na jeden. - Jeśli zsumujemy w tej chwili sondaże dla trzech partii, które zawarły pakt senacki, nawet jeśli nie jest on stuprocentowy, to ich poparcie oscyluje wokół poparcia dla PiS-u. Także można spodziewać się wyrównanej walki - mówi Interii prof. Jarosław Flis. Zdaniem eksperta przewagę ma jednak opozycja. - Wyborcy PiS są skoncentrowani na obszarach, gdzie PiS wygrywa bardziej, ale w mniejszej liczbie okręgów. W związku z tym, jak się przeliczy na Senat wyniki wyborów do PE, to jednak w większej liczbie okręgów wygrywała opozycja. A to oznacza, że PiS może stracić większość w Senacie - mówi prof. Flis. Nasz rozmówca zwraca też uwagę na pojawienie się w części okręgów kandydatów, którzy w USA nazywani są spoilerami - sami nie zdobędą mandatu, ale mogą wpłynąć na wynik pozostałych. - Jeżeli na przykład w Warszawie PiS ma poparcie rzędu 30 proc., a konkurencja wystawi nawet dwóch kandydatów, to w zasadzie jest obojętne, jak podzielą się głosy, bo któryś z tych pozostałych kandydatów wygra. Trzeba mieć ponad jedną trzecią głosów, żeby mieć szansę na wygraną, a są takie obszary w Polsce, gdzie PiS nie ma jednej trzeciej - wyjaśnia. - Nie wiemy, w ilu miejscach spoilery zadecydują o wyniku, także raczej to jest wyrównana walka i tu może zadecydować przypadek - dodaje. O tym, jak kształt będzie miał Senat, wyborcy zdecydują już w najbliższą niedzielę.