Premier Donald Tusk przedstawił w Sejmie na wniosek PiS informację o sytuacji na rynkach finansowych. Według szefa rządu, Polska jest przykładem spokoju i stabilności, a wokół niej dzieją się rzeczy dramatyczne. Podkreślał, że druga fala kryzysu stoi u drzwi każdej narodowej gospodarki. - Nikomu nie wmawiamy i nie będziemy wmawiali, że życie w dobie kryzysu jest łatwe - mówił Tusk. Adam Rogacki (PiS) powiedział podczas debaty w Sejmie, że lata rządów Donalda Tuska zostaną zapamiętane jako okres kryzysu, chaosu i coraz gorszego życia Polaków. - Z tej sytuacji dzisiaj jest jeszcze jedno honorowe rozwiązanie. Dlatego chciałem zapytać, czy po dzisiejszej debacie, panie prezesie pan poda się do dymisji? - powiedział. Według Rogackiego, premier za każdym razem przed wyborami potrafi czarować Polaków. - Pana piękne słowa nie napełnią baków polskich samochodów, te pana piękne słowa nie wystarczą na zapłacenie za lekarstwa przez emerytów. Te pana piękne słowa nie włożą książek do teczek. Tymi pięknymi pana słowami również nie da się spłacić kredytów hipotecznych - mówił. Tadeusz Iwiński (SLD) zarzucił rządowi, że przesypia polską prezydencję w UE. Ocenił, że z piątkowej informacji premiera Polacy nie dowiedzieli się niczego, nie padły żadne konkrety. - Mało tego, pan obrażał wielu polityków - dodał. - Dzisiaj Polacy chcieli od pana usłyszeć, jakie konkretne kroki podejmie rząd, żeby obywatele wiedzieli, że jest więcej szans, niż zagrożeń. Tego nie usłyszeli. Ponieważ dotychczasowe działania doprowadziły do tego, że z kryzysu próbuje się wychodzić kosztem najbiedniejszych - mówił Iwiński. Z kolei poseł Stanisław Stec (SLD) pytał, czy minister finansów może zapewnić, że od 1 stycznia 2012 r. nie zostanie ponownie podwyższony podatek VAT. Wojciech Mojzesowicz (PJN) zwrócił uwagę, że kryzys wynika ze złej struktury zatrudnienia. - Rząd mówił, że będzie ograniczał administrację. W resorcie rolnictwa w 2007 roku pracowało 540 osób. (...) Dzisiaj pracuje 750. Zwiększyliście zatrudnienie o ponad 200 osób. To jest w granicach 40 mln zł rocznie. A brakuje pieniędzy na czyszczenie rowów - powiedział. Według Mirosława Dudzińskiego (PJN) "Polsce potrzebna jest prawda i odpowiedzialność". - Tymczasem rząd premiera Donalda Tuska pod kierownictwem ministra Rostowskiego nie mówi prawdy, nie zachowuje się odpowiedzialnie - ocenił. Pytał, dlaczego rząd pobiera dywidendy zaliczkowe z Orlenu i Lotosu, które - jego zdaniem - windują ceny paliw. - Dlaczego sięga po Fundusz Rezerwy Demograficznej? Dlaczego chwali się tym, że na kolejne 5 mld zł zadłuża Polskę, kiedy to właśnie nadmierne zadłużenie kraju prowadzi do tego, co dzieje się w światowej gospodarce - mówił. Wystąpienia szefa rządu bronili posłowie PO i PSL. Franciszek Jerzy Stefaniuk (PSL) podkreślił, że działania rządu to nie jest "kwestia jednorazowej decyzji". - Pan premier słusznie zaapelował o realistyczną dyskusję o realnych problemach - powiedział. Według Janusza Cichonia (PO), "to, co się dzieje na światowych rynkach, także na naszej giełdzie, w naszych sklepach jest w dużej mierze konsekwencją tego, co dzieje się w głowach Polaków". - Oczekiwania co do przyszłych cen, do przyszłych dochodów to podstawowe determinanty popytu i podaży. Przykład cukru jest bardzo jaskrawy i pokazuje jak wielki wpływ na sytuację rynkową mają emocje i strach - powiedział. Zaznaczył, że dzięki szybkim działaniom rządu uniknęliśmy paniki na rynku cukru. Przypomniał, że cukier kosztował niedawno 6 zł, a obecnie jest po 3,5 zł. Izabela Leszczyna (PO) oceniła, że opozycja zachowuje się jak gracze giełdowi, puszczają jej nerwy. - Polityka jest jak giełda dla ludzi o mocnych nerwach - apelowała. Z kolei Sławomir Neumann (PO) wskazywał, że gdyby Polakom dano możliwość wyboru systemu pomiędzy ZUS a OFE, tak jak to proponowała posłanka PiS Beata Szydło, to jeszcze większe spadki dotknęłyby giełdy. - W krajach, które przechodzą problemy gospodarcze, politycy starają się uspokoić nastroje i inwestorów. W Polsce (...) opozycja działa wręcz przeciwnie, chce prowadzić chaos, opozycję. Gdyby w Polsce wybrano wasz pomysł - czy do OFE, czy do ZUS - w sytuacji paniki na giełdzie wszyscy poszliby do ZUS. Co by to spowodowało? Jeszcze większe spadki na giełdzie. Proponujecie takie rzeczy, które kompletnie rujnują gospodarkę - zaznaczył.