Ekspert do spraw marketingu politycznego doktor Norbert Maliszewski uważa, że błędem Jarosława Kaczyńskiego jest to, że ukarał Zbigniewa Ziobrę już dziś. Zdaniem Maliszewskiego PiS-owi może zaszkodzić zarówno plotka o tym, że na stanowisku wiceprezesa Ziobrę zastąpi Adam Hofman, jak i to, że Ziobro będzie kreowany na ofiarę, którą wyrzucono z partii "z dzieckiem na ręku". Doktor Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego jest zdania, że w interesie Prawa i Sprawiedliwości byłoby rozwiązanie pośrednie: zawieszenie polityków i przeciąganie sprawy. Z drugiej strony Jarosław Kaczyński musiał zademonstrować swoją mocną pozycję. W opinii eksperta, straty dla PiS-u po odejściu trzech europosłów nie będą duże, gdyż nawet jeśli stronnictwu Ziobry uda się pozyskać poparcie ojca Tadeusza Rydzyka, to wyniesie ono jedynie kilka procent. Doktor Biskup nie wierzy w bliską współpracę "Ziobrystów" z ugrupowaniem Polska jest Najważniejsza. O takiej możliwości mówił dziś Paweł Poncyliusz. Podkreślał, że pokoleniowo środowiska są zbliżone, podobnie jest z konserwatywnymi poglądami. Wątpliwości co do tego ma politolog. Jak mówi, więcej te dwa środowiska dzieli niż łączy, a przy ewentualnym połączeniu PJN musiałby zgodzić się na uczestnictwo w formacji bardziej konserwatywnej i bliższej Kościołowi niż ona sama. Jestem zaskoczona tą tępotą - mówi Polskiemu Radiu o wyrzuceniu Zbigniewa Ziobry z PiS profesor Jadwiga Staniszkis. Socjolog uważa, że usunięcie tak zwanych "Ziobrystów" znacznie osłabi PiS. Taki PiS nie będzie wygrywał - mówi Staniszkis. Zdaniem profesor wystarczyłoby udzielenie Ziobrze nagany. Jadwiga Staniszkis powiedziała, że życzy dobrze Zbigniewowi Ziobrze. Dodała, że jest to człowiek, który tworzy zespół i przyciąga ludzi, a także nie zarządza jak wódz. Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski byli członkami Komitetu Politycznego PiS-u. Ziobro i jego zwolennicy narazili się wypowiedziami w mediach, w których postulowali zmiany w PiS-ie i ostrzegali, że bez nich partia poniesie siódmą wyborczą porażkę. Eurodeputowani uważają, że domagając się zmian dla dobra partii, nie szkodzili jej, a tym samym nie naruszyli statutu. Podczas posiedzenia Komitetu Politycznego PiS europosłom zaproponowano, by przyznali się do błędu i zaprzestali szkodliwej działalności. Ziobro i Kurski mieli dodatkowo oddać się do dyspozycji prezesa. W zamian obiecano im pozostanie w PiS, a za jakiś czas być może odzyskanie funkcji w kierownictwie partii. "Ziobryści" uznali to za rozwiązanie siłowe i odmówili przyjęcia ultimatum. Nie zaprzestali też występów w mediach, podczas których powtarzają swoje racje. - Jest to niewątpliwie prawdziwe przesilenie w PiS - ocenił socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis . - Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski, Marek Jurek, Joanna Kluzik-Rostkowska czy Paweł Poncyljusz, mimo wszystko byli politykami na obrzeżach PiS-u, nie tworzącymi najtwardszego rdzenia tej partii. Tymczasem Ziobro i Cymański to osoby, które ucieleśniały PiS w różnych wariantach. - Jakby nie patrzeć, pierwszy z nich był wiceprezesem PiS. Wyrzucanie go za to, że rozpoczyna dyskusję w partii jest czymś niewytłumaczalnym. Świadczy to o bardzo głębokim kryzysie w PiS. Nie da się tak łatwo powiedzieć, że "złamali reguły, szkodzili partii". To nie jest wyrzucenie jakiegoś szeregowego członka, z partii wyleciał polityk, który miał bardzo dobre wyniki wyborcze. Ziobro jako wiceprezes PiS był jedną z podpór tej partii. Czy po wyrzuceniu takiej podpory cała konstrukcja się nie zawali? Tego dziś nie wiemy - wyjaśnia socjolog. - Wydaje się, że w PiS zwyciężyło myślenie, iż po wyrzuceniu Ziobry, Kurskiego i Cymańskiego historia potoczy się tak jak z PJN. Ale to wcale nie jest takie pewne. Wiele teraz będzie zależeć od samej zdolności i determinacji Ziobry, ale także od tego, ile posłów opuści PiS razem z nim i czy uda im się stworzyć własny klub jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu. Wtedy będą mieli trzy lata na budowanie struktur - ocenia Flis. Co do przyszłości Ziobry możliwe są, jego zdaniem, dwa scenariusze: pierwszy to Liga Polskich Rodzin-bis, a drugi to Prawo i Sprawiedliwość-bis. W pierwszym przypadku byłoby to ugrupowanie, które miałoby się tak do PiS jak LPR do AWS tzn. byłaby to partia, od której na prawo byłaby już tylko ściana i które okrawałoby PiS po takim skrzydle. W drugim wariancie natomiast Ziobro zrobiłby z PiS-em to, co Donald Tusk i Platforma Obywatelska zrobiła z Unią Wolności. To oznaczałoby bankructwo PiS. Ziobro przejmuje większość wyborców tej partii, energicznych lokalnych działaczy, a tych wszystkich, którzy tkwią w poprzedniej rzeczywistości zostawia i niech sobie zdobywają te parę procent w kolejnych wyborach. Oprócz tych dwóch skrajnych rozwiązań, jest jeszcze możliwa droga pośrednia - przypominałoby to obecną sytuację z Ruchem Palikota, który mocno osłabia SLD, ale tak naprawdę szala nie przeważa ani w jedną, ani w drugą stronę - funkcjonują dwa samodzielne byty polityczne, a ich relacje są pełne wzajemnych sprzeczności.