W wojsku każdy szczebel kariery służy do zdobywania doświadczenia w kierowaniu odpowiednim związkiem: plutonem, kompanią, batalionem, aż po dywizję i rodzaje sił zbrojnych. Teraz ta drabinka została nadszarpnięta. Dowódcy nie mają wpływu na obsadę stanowisk, nie mogą wybierać najlepszych spośród siebie. Decyzja należy do polityków. Dowódcą Komponentu Wojsk Specjalnych został gen. bryg. Wojciech Marchwica "podhalańczyk", oficer wywodzący się z wojsk zmechanizowanych. Jego krótki, zaledwie kilkumiesięczny, epizod służby w wojskach powietrzno-desantowych, nie czyni go niestety specjalistą w zakresie operacji specjalnych. Niewątpliwie jest wysokiej klasy specjalistą, jednak działania wojsk specjalnych mają diametralnie inną charakterystykę, niż operacje jednostek zmechanizowanych. To tak jakby znakomitemu piłkarzowi kazać grać w NBA, a koszykarzowi w Premier League. Są fachowcami, ale od zupełnie innych zadań. Ta nominacja pokazuje, że ławka w wojsku jest już naprawdę krótka. Niewielu pozostało oficerów, którzy chcą współpracować z obecnym kierownictwem MON. Według danych ministerstwa "w Sztabie Generalnym zmiany objęły 90 proc. stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym 82 procent". Jest to dziura nie do załatania. Owszem, można powiedzieć, że ludzi dostatek i na zwolnione stanowisko czeka kilku oficerów młodszych stażem. Można awansować po dwa stopnie w ciągu roku. Czemuż by nie? Problem nie leży w możliwościach awansowania żołnierzy, a w doświadczeniu, które zdobywa się przez lata. Dlatego na każdym etapie rozwoju kariery wojskowej spędza się określony czas, zdobywa odpowiednie umiejętności, wiedzę, a przede wszystkim doświadczenie. Nie chcielibyśmy przecież, żeby operację na mózgu przeprowadzał stażysta. Prawda? A do tego obecnie dąży kierownictwo MON. Odeszli prawie wszyscy najwyżsi dowódcy, inspektorowie rodzajów sił zbrojnych, dowódcy komponentów. O tym jest głośno. To widać w mediach. Ale, co gorsze, odchodzą także młodsi oficerowie: podpułkownicy, majorowie, kapitanowie. Najwyższej klasy specjaliści: piloci, technicy, ratownicy. Ich szkolenie kosztowało Polskę krocie, a doświadczenie jest bezcenne. Ich brak powoduje, że w wojsku powstaje dziura pokoleniowa. Dziura, której nie można załatać od ręki. Niestety jej łatanie zajmie lata. Sławomir Zagórski