Lubińska prokuratura w grudniu zwróciła się do biegłych o opinię, czy zabawy organizowane podczas otrzęsin w Gimnazjum Salezjańskim w Lubinie miały "charakter seksualny". Jak informuje portal legnica.fm seksuolog, prof. Zbigniew Lew Starowicz, rozwiał wszelkie wątpliwości. Wnioski Starowicza są jednoznaczne. Stwierdził on, że "nie ma podstaw do uznania, że czynności uczniów w trakcie otrzęsin miały charakter seksualny". Biegły ocenił także, że "nie ma też podstaw do uznania, że zachowanie dyrektora szkoły w trakcie otrzęsin miało charakter popędowy". Portal legnica.fm informuje że śledztwo prawdopodobnie zostanie umorzone. Kontrowersyjne otrzęsiny We wrześniu, po otrzęsinach organizowanych przez Gimnazjum Salezjańskie w Lubinie (Dolnośląskie), na stornie internetowej szkoły pojawiły się zdjęcia z imprezy. Było na nich widać siedzącego ks. dyrektora Marcina Kozyrę i klęczących przed nim pierwszoklasistów, którzy mieli zlizywać albo dotykać ustami białej piany na jego kolanach. Obok dyrektora stał pojemnik ze sprayem. Po fali krytyki Towarzystwo Salezjańskie z Wrocławia zdecydowało, że nie będzie więcej otrzęsin w gimnazjum w Lubinie. Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest od września. Prokuratura przeanalizowała dokumentację dotyczącą otrzęsin i przesłuchała ponad 110 osób - rodziców dzieci, nauczycieli i animatorów uczestniczących w otrzęsinach. Uczniowie bronili księdza Po wydarzeniach w lubińskim gimnazjum kontrolę wszczęło również Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. Uznano, że otrzęsiny w salezjańskiej szkole naruszają godność uczniów. Głos zabrali również uczniowie, animatorzy otrzęsin, rodzice oraz nauczyciele, którzy na stronie internetowej gimnazjum umieszczali komentarze broniące ks. Kozyrę. On sam, tuż po opisaniu sprawy przez media, twierdził, że ten moment otrzęsin, kiedy "dziewczynki i chłopcy dotykają ustami pianki do golenia, jest praktykowany od wielu lat" i nigdy nie wywoływał ani takiego zamieszania, ani oburzenia rodziców czy uczniów. Uczniowie i organizatorzy otrzęsin w liście opublikowanym na stronie napisali, że "ksiądz miał za zadanie przyjąć jedynie, nie ubliżając nikomu, hołd kociaków, po czym symbolicznie pasować ich na uczniów".