Jedną z akcji była próba skompromitowania szefa Stowarzyszenia "Iustitia" prof. Krystiana Markiewicza. Opierała się ona na anonimowej historii "zawierającej plotki, pogłoski i domysły na temat jego życia prywatnego, w tym intymnych kontaktów z kobietami oraz sposobów budowania swojej pozycji w środowisku sędziowskim" - napisał Onet. Kobieta o imieniu Emilia Dokument w tej sprawie Łukasz Piebiak dostał w czerwcu 2018 roku od kobiety o imieniu Emilia. To ona anonimowo rozsyłała następnie materiały m.in. do mediów i filii "Iustitii". Prywatnie Emilia związana jest z sędzią, jednym z pracowników Krajowej Rady Sądownictwa. W mediach społecznościowych atakowała sędziów sprzeciwiających się tzw. reformie sądownictwa. Do Waldemara Żurka pisała "won z Polski, gnido". Wiceminister sprawiedliwości był w stałym kontakcie z Emilią. Razem ustalali sposoby kompromitowania sędziów w mediach społecznościowych, a także w mediach sprzyjających rządowi. "Za czynienie dobra nie wsadzamy" "Pogadam z dziennikarzami i porozsyłam pisma. Anonimowo, mailem. Ale i listami. Jedyny problem, to nie mam adresów i maili. Zrobię wszystko tak, jak umiem, jak zawsze. Za rezultat nie ręczę, ale postaram się. Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą" - pisała Emilia w wiadomości dotyczącej sędziego Krystiana Markiewicza, do której dotarł Onet. "Za czynienie dobra nie wsadzamy" - odpisał jej wiceminister Piebiak. Później minister przesłał Emilii adres domowy Markiewicza. To m.in. do niego, a także do 2,5 tys. innych adresatów, trafił czterostronicowy anonim zawierający liczne plotki. "Kiedy ten anonim dostałem, na początku poczułem zwykłe zaskoczenie" - wspomniał Markiewicz w rozmowie z Onetem. "To nie tylko naruszenie mojego prawa do prywatności, ale też moich dóbr osobistych. A zaskoczenie było zwyczajne, ludzkie i naiwne, dotyczące tego, jak daleko mogą posunąć się urzędnicy państwowi, którzy obrali sobie kogoś za cel" - podkreślił. "Przesyłam szefowi, by i on się ucieszył" Emilia i Piebiak nie ograniczali się jednak tylko do działań wobec Markiewicza. Jak napisał Onet, w kwietniu 2018 roku zainteresowali TVP problemami sędziego Piotra Gąciarka z poznaną przez niego w internecie partnerką. "Może wybuchnie mała afera w programie 'Alarm'. Mam nadzieję, że nie zawiodłam" - pisała Emilia. Program został wyemitowany w maju 2018 roku. Emilia zapytała wówczas Piebiaka, jak mu się podobał. "Super, właśnie przesyłam szefowi, by i on się ucieszył" - odpisał wiceminister. Emilia w rozmowie z Onetem przyznała, że "bardzo wstydzi się tego, co robiła i że swoimi działaniami mogła zaszkodzić co najmniej 20 sędziom". Łukasz Piebiak przyznał z kolei przyznał, że zna Emilię, jednak stwierdził, że "nie przypomina sobie kontaktów w sprawie Markiewicza". Dodał także, że nie będzie się wypowiadał o korespondencji z kobietą. Fala komentarzy Na ujawnione przez Onet informacje natychmiast zareagowali dziennikarze i politycy. "Zorganizowana farma trolli i hejtu niszcząca sędziów, a za wszystkim stoi wiceminister sprawiedliwości! Szykują się dymisje jak na standardy demokratycznego państwa prawa przystało, prawda panie premierze?" - napisała na Twitterze prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.Leszek Miller skomentował z kolei: "Są rzeczy na niebie i na ziemi o których się filozofom nie śniło..."."Czy w każdym ministerstwie PiS zainstalował farmy trolli?" - zapytał na Twitterze były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. "Minister, który zajmuje się organizowaniem przecieków szkalujących sędziów, powinien zostać natychmiast zdymisjonowany. To działania znane z czasów stalinowskich - w wolnej Polsce kompromitują rząd" - podkreślił rzecznik PO Jan Grabiec. "To jest gigantyczny skandal. Nie, żeby standardy działań u Zbigniewa Ziobry były wysokie. Ale to dno. Czekamy na dymisje, ludzie honoru..." - napisała z kolei szefowa partii Inicjatywa Polska Barbara Nowacka. Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz skomentowała: "Głównym zadaniem ministerstwa kierowanego przez Ziobrę i Piebiaka zdaje się podporządkowanie wszystkich sędziów oczekiwaniom obecnego rządu. Metody nieistotne: szkalowanie, zastraszanie dyscyplinarkami, likwidacja stanowisk. To białoruskie standardy w unijnym kraju". Do sprawy w rozmowie z Onetem odniósł się również Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. "Mamy do czynienia ze skandalem, ale tak naprawdę już od dwóch lat - od momentu uchwalenia ustaw sądowych. Uczestniczymy w bardzo niebezpiecznym procesie, który przybiera formę groteski i patologii. I niewątpliwie, działania władzy mają na celu upolitycznienie, zastraszanie i całkowite podporządkowanie sobie całego wymiaru sprawiedliwości" - powiedział Bodnar. Gowin: Czekam na reakcję resortu Sprawę skomentował także wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. W rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie TVN24 powiedział, że oczekuje reakcji ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. "Jeżeli materiał Onetu przedstawia w sposób prawdziwy proceder hejtowania sędziów, to jest to postępowanie nieakceptowalne zarówno w wydaniu urzędnika państwowego i zwyczajnie po ludzku" - stwierdził. Jak dodał, nie toleruje takiego postępowania. "Iustitia" rozważa kroki prawne Stowarzyszenie sędziów "Iustitia" rozważa pozew cywilny i doniesienie do prokuratury. Według rzecznika stowarzyszenia, mogło dojść do złamania przepisów dotyczących ochrony danych osobowych i przekroczenia uprawnień przez Łukasza Piebiaka. Informacje o działaniach wiceministra są porażające - ocenia sędzia Bartłomiej Przymusiński i dodaje: - Są to standardy krajów dalekich od cywilizowanych. Przymusiński podkreśla, że członkowie stowarzyszenia "Iustitia" są zszokowani tym, że hejt, który wylewał się na sędziów, był - przynajmniej częściowo - sterowany przez urzędnika państwowego. Premier chce wyjaśnień O wyjaśnienia zwrócił się do wiceministra Plebiaka również premier Mateusz Morawiecki. "Pan premier poprosił o wyjaśnienia pana ministra, czekamy na nie. Dzisiaj muszą one być złożone" - poinformował rzecznik rządu Piotr Müller. Dodał, że premier nie rozmawiał osobiście z wiceministrem. Müller, pytany, czy możliwa jest dymisja wiceministra, odpowiedział: "Dymisja to jest zawsze narzędzie, które może dotykać każdego ministra, bez względu na to, czy pojawiają się takie artykuły, z różnych przyczyn. Ale na tym etapie jest za wcześnie, aby takie twierdzenie głosić, bo pan minister musi się odnieść do tego, co wczoraj Onet napisał".