Pełnomocnikiem rodziny w sprawie postępowania o ochronę dóbr osobistych, z jakim przeciwko prokuraturze chcą wystąpić Olewnikowie, jest Janusz Kaczmarek - obecnie radca prawny, a kilka lat temu prokurator krajowy, który zdecydował w 2005 r. o przeniesieniu śledztwa ws. uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika z prokuratury w Warszawie do Olsztyna. Obecnie śledztwo prowadzi wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. W środę skierował on wezwanie przedsądowe do gdańskiej prokuratury. Chce, aby odwołano nieprawdziwe - zdaniem rodziny - informacje ze śledztwa, zdementowano niepotwierdzone medialne pogłoski o sprawie i przeproszono rodzinę za krzywdy, których w związku z tym doznała. Chce on także, aby prokuratura wpłaciła 600 tys. zł odszkodowania na fundację im. Krzysztofa Olewnika. Kwotę - jak mówił Kaczmarek - wyliczono w ten sposób, że uznano, iż każdemu z sześciorga członków rodziny Olewników należy się 100 tys. zł zadośćuczynienia. Pieniądze nie miałyby jednak trafić do nich, lecz zasilić konto fundacji wspierającej ofiary porwań. Kaczmarek liczy, że prokuratura, której - jak zaznaczył - nie podejrzewa o złą wolę w informowaniu o sprawie, ale że mogło dojść do błędu w sztuce, podejmie negocjacje ugodowe. - Doszło do naruszenia dobrego imienia rodziny i teraz najważniejsze są przeprosiny - podkreślił. Zastrzegł zarazem, że jeśli nie dojdzie do przeprosin i sprostowania lub innej ugody, rodzina może wystąpić w tej sprawie do sądu. - Drobin to nie miasteczko Twin Peaks, jak kiedyś napisano, a Krzysztof to nie Laura Palmer (ofiara niewyjaśnionego morderstwa, wokół którego toczy się akcja tego filmu - red.). Gdyby tak było, to śledztwo musiałoby polegać na sprawdzaniu faktów przez wizje i sny. A my chcemy rzetelnej weryfikacji dowodów - podkreślił Kaczmarek. "Nie może tak być, że obrzuca się nas błotem" Danuta Olewnik - siostra porwanego i zabitego Krzysztofa - na konferencji prasowej wskazała informacje, które - zdaniem rodziny - są nieprawdziwe i wymagają sprostowania i przeprosin. Nawiązała wydarzeń z listopada 2011, gdy doszło do przeszukań domów należących do rodziny. - Odbyło się to na podstawie subiektywnego wyboru materiału dowodowego, niepotwierdzonego w śledztwie - oceniła. - Nie może tak być, że obrzuca się nas błotem, a my nie reagujemy. Nieprawdą jest, by był monitoring w domu Krzysztofa lub byśmy ingerowali w nagrania. Nie ma dowodów na to, by mój brat sam się uprowadził. Nie wiemy, czemu prokuratura stara się nam to na siłę udowodnić - mówiła. - Prokuratura szukała nagrań oryginalnych - rodzina to, co miała, z własnej woli przekazała prokuraturze i policji. Nieprawdą też jest, że okup przekazano w innym dniu niż 24 lipca 2007 r. - to sama policja i sprawcy twierdzili, że okup przekazano właśnie tego dnia" - mówiła Danuta Olewnik. Pytana przez, czy w związku z zastrzeżeniami do prokuratury rodzina zamierza zwrócić się o przeniesienie śledztwa do innej jednostki, powiedziała, że nie ma takiego zamiaru. Jej zdaniem postęp w śledztwie jest tak duży, że przeniesienie sprawy nie miałoby już uzasadnienia. - Prokuratorzy mają głowę na karku i mogą dokończyć tę sprawę, jeśli będą chcieli. Wierzę w prokuraturę, mimo że kolejny raz dostaliśmy od nich pstryczek. Niech ktoś się ocknie. Nie walczylibyśmy tyle lat, mając coś za uszami - podkreśliła. Jej zdaniem prokuratura jest odpowiedzialna za przecieki ze śledztwa i "próbuje zrobić z jej brata przestępcę albo mordercę". Wskazała przy tym na pojawiającą się w mediach w zeszłym roku informację o rzekomym zabójstwie ukraińskiej prostytutki w domu K. Olewnika. - Prokuratura przez pewien czas nie reagowała i nie zaprzeczała nawet tej informacji - przypomniał pełnomocnik rodziny mec. Bogdan Borkowski. "Uważamy, że to nieprawda" Danuta Olewnik podkreślała, że nieprawdą jest, by rodzina zataiła jakieś dowody. - Udostępniliśmy dom Krzysztofa do pełnej dyspozycji prokuratury - do dziś nic się w nim nie zmieniło. Do dziś nie wiemy, jakie są rzekome dowody na to, by w domu Krzysztofa była zabita lub postrzelona ukraińska prostytutka, o czym mówiono w zeszłym roku. Uważamy, że to nieprawda. Podobnie jak wiadomości o rzekomej drugiej imprezie w domu Krzysztofa w dniu jego porwania w październiku 2001 r. - mówiła. - Tak być nie może, prokuratura ma być obiektywna i mówić prawdę. Prokuratura myli fakty - my nie jesteśmy podejrzanymi, lecz pokrzywdzonymi w sprawie i powinniśmy mieć dostęp do akt - a go nie mamy - powiedziała siostra Krzysztofa Olewnika. - Prokuratura nie realizuje żadnego z postulatów sejmowej komisji śledczej. Po 3 latach od zarzutów dla policjantów nie ma aktu oskarżenia ich do sądu. Zamiast tego są informacje o rodzinie - dodał mec. Borkowski. Z zarzutami rodziny nie zgadza się rzecznik gdańskiej prokuratury apelacyjnej Krzysztof Trynka. Oświadczył, że prokuratura podtrzymuje swe stanowisko z listopada ubiegłego roku co do zasadności przeprowadzenia przeszukań u członków rodziny Olewników. Przypomniał, że także sąd, który po wniesieniu przez rodzinę zażaleń, uznał przeszukania za zasadne i przeprowadzone prawidłowo. - Prokuratura zawsze kierowała się w swoich działaniach dążeniem do dokonania prawdziwych ustaleń faktycznych, a czynności, które planowała i wykonywała, temu właśnie służyły - powiedział Trynka. Trynka zapowiedział też, że prokuratura "w możliwie szybkim czasie" odpowie na pismo rodziny. Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. - po ekshumacji na cmentarzu w Płocku - i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość ofiary. Proces ws. uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika toczył się od października 2007 do marca 2008 r. Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 11 osób. SO w Płocku skazał wtedy dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywotniego więzienia. Ośmioro skazano na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności; jednego z oskarżonych sąd uniewinnił. Trzech sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo w zakładach karnych. Sprawę badała sejmowa komisja śledcza, która ujawniła liczne nieprawidłowości w pracy policji i prokuratury.