Zobacz konferencję prasową Józefa Oleksego w INTERIA.TV Posłuchaj: Konrad Piasecki, RMF FM: Józef Oleksy mówi, że Aleksander Kwaśniewski nie jest w stanie rozliczyć się ze źródeł pochodzenia swojego majątku. To poważne oskarżenie. Aleksander Kwaśniewski: Raczej głupie stwierdzenie. Ja jestem w stanie rozliczyć się z każdej złotówki, a poza tym nie mam majątku, więc tym bardziej łatwo mi się rozliczyć. To co przeczytałem w samolocie, co, mam nadzieję, jest nieprawdziwą taśmą z wypowiedzi Józefa Oleksego, to jest po prostu raciczne, głupie, żenujące. Nie mam słów. Ale te słowa wypowiada były premier, były szef również pańskiej partii, były wicepremier, minister spraw wewnętrznych. Nie można tego chyba zbagatelizować stwierdzeniem - głupie? Przede wszystkim to wypowiada człowiek, którego znam ponad 30 lat. Tym bardziej. Który jest i uważałem go za mojego przyjaciela, i który w takiej atmosferze towarzyskiej przy kieliszku wina, czy czegoś innego, mówi rzeczy nieprawdziwe, nieuczciwe. Ja zawsze ceniłem Oleksego za wiele talentów. Natomiast ten wywiad potwierdza, że tak jak ma wiele talentów, tak samo ma zły charakter. To co mu się stało? Strasznie mi smutno. To, co on mówi, to są naprawdę głupoty. Przed każdym sądem i przed dziennikarzami to wszystko jest do opowiedzenia. Natomiast to, że Józef Oleksy - jeden z najbliższych moich przyjaciół politycznych przez 30 lat - zachowuje się jak kretyn, zdrajca, to jest smutne, to mnie boli. To koniec przyjaźni? Gdyby to powiedział ktoś inny, nie przeżyłbym tego tak dotkliwie. Natomiast to mówi Józef Oleksy, z którym politycznie się różniliśmy, dyskutowali, ale zawsze też byliśmy razem. To niezwykle bolesne przeżycie dla mnie. Trzeba być przygotowanym na to, że powiedzenie: "Chroń mnie Boże od przyjaciół, bo z wrogami dam sobie radę" jest prawdziwe. To koniec przyjaźni? Koniec. Politycznej czy każdej innej. Każdej innej. A pozwie pan Oleksego do sądu? Nie. Ja go nie będę pozywał, ja mu po chrześcijańsku daję szansę, aby naprawił swoje błędy. Rozmawialiście panowie dzisiaj? Tak, o godz. 5 rano zadzwonił do mnie pierwszy dziennikarz z tym pytaniem. Ja byłem w Brukseli. W ogóle nie wiedziałem o co chodzi, więc zadzwoniłem do niego. I co powiedział? Że nie ma usprawiedliwienia. Przyznał się do tego, że to powiedział? Tak.