Jego zdaniem, pion prokuratorski IPN powinien wrócić do prokuratury, by zajmować się zbrodniami, które miały miejsce w historii Polski. PO zapowiada przygotowanie w ciągu kilku miesięcy projektu nowej ustawy lustracyjnej. O planach Platformy dotyczących lustracji napisała czwartkowa "Gazeta Wyborcza". Według zastrzegających anonimowość źródeł "GW", jedną z ważniejszych zmian ma być likwidacja Biura Lustracyjnego IPN. Według dziennika, Platforma nie przewiduje powołania nowej instytucji na miejsce Biura. Cała zawartość teczek osób publicznych (oprócz tzw. danych wrażliwych) miałaby być publikowana w internecie. Olejniczak uważa, że wyjmowanie kolejnych teczek nie wzbudza już takich emocji, jak kilka lat temu, a wielokrotnie "w sprawach trudnych okazało się, że dokumenty nie są dokumentami w 100 proc. oddającymi prawdę z ówczesnych lat". Pytany, jakie przypadki ma na myśli, Olejniczak podał przykład Lecha Wałęsy. - Uważam, że to co w tej sprawie zostało zrobione przez IPN, to była sytuacja skandaliczna i niedopuszczalna - ocenił. Jak dodał, były też sprawy i procesy, które niszczyły kariery polityczne i wprowadzały wiele trudności w życiu ludzi. W tym kontekście wymienił przypadek Jerzego Jaskierni. Olejniczak dodał, że Lewica czeka na projekt zmiany ustawy lustracyjnej, bo dzisiaj nie ma szczegółów. - Chodzi o to, żeby archiwa były inaczej zarządzane. Żeby były one dostępne i udostępniane w poszanowaniu prawa, żeby nie można było tymi dokumentami grać politycznie lub wykorzystywać danych ze sfery osobistej - podkreślił. Polityk odniósł się też do kwestii zmian w sposobie finansowania partii politycznych, czego chce PO. Jego zdaniem, kwestia finansowania partii politycznych wraca, ilekroć Platforma chce pokazać, że w dobie kryzysu państwo powinno oszczędzać. Jak zaznaczył szef klubu Lewicy, trzeba o tym rozmawiać, ale nie może być mowy o powrocie do finansowania partii przez biznes i należy ograniczyć możliwość wydawania pieniędzy publicznych przez partie na kampanie medialne i billboardowe, które zbyt wiele kosztują podatników. Olejniczak przypomniał, że w latach 2001-2003 obowiązywała ustawa, w której zmieniono proporcje i współczynniki przeliczania pieniędzy dla partii politycznych. - SLD ograniczył wówczas wydatki z budżetu państwa na własne ugrupowanie. Dzisiaj apelujemy do PO i PiS, aby zrobić dokładnie to samo - mówił Olejniczak. - Największe ograniczenia powinny dotyczyć tych partii, które mają najwięcej środków z budżetu - zaznaczył. Dodał, że ograniczenia nie mogą w takim samym stopniu dotyczyć mniejszych partii, żeby nie być posądzonym o ograniczenie mechanizmów demokracji. Pytany o swój start w wyborach do Parlamentu Europejskiego Olejniczak powiedział, że "na razie nie ma takiej dyskusji", a priorytetem jest utworzenie jednej lewicowej listy. - Najpierw trzeba przygotować jedną listę, następnie przedstawić program i osoby, a nie odwrotnie - zaznaczył. Dodał, że właśnie dlatego unika spekulacji, czy będzie kandydował do PE. Według Olejniczaka do końca stycznia powinna być znana odpowiedź ugrupowań lewicowych, czy utworzą one jedną listę do PE. - Moim zdaniem powinna być jedna lista - mówił Olejniczak. Dodał, że takie jest stanowisko Rady Krajowej i Zarządu SLD. Szef klubu Lewicy powiedział, że pewnymi kandydatami do PE są eurodeputowani, którzy już się sprawdzili: Andrzej Szejna z Małopolski, Marek Siwiec z Wielkopolski, Lidia Geringer d'Oedenberg z Dolnego Śląska. - To pewne osoby, które będą kandydować do PE z naszej listy - powiedział Olejniczak. Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu klub Lewicy będzie dyskutował o wecie prezydenta do ustawy o funduszach dożywotnich emerytur kapitałowych. Jak zaznaczył, ustawa nie odzwierciedla oczekiwań Lewicy, a podczas pracy w parlamencie nie przyjęto zgłaszanych przez jego klub poprawek. - Ta ustawa naszym zdaniem powoduje, że są zbyt wielkie koszty związane z funkcjonowaniem tych funduszy, a to oznacza, że za wszystkie zapłacą oczywiście osoby ubezpieczone - ocenił. Lewica chce m.in., by został utworzony także fundusz w 100 proc. państwowy, funkcjonowanie którego byłoby gwarantowane przez państwo oraz uważa, że 20 proc., które fundusze mogłyby lokować na giełdzie, to zbyt dużo i ryzyko dla lokujących tam swoje oszczędności. Według Olejniczaka ponieważ ustawa miałaby obowiązywać od 2014 r., nie ma pośpiechu i nie należy nadmiernie upolityczniać tej sprawy. - Na ten temat powinna być pogłębiona dyskusja również z udziałem rządu. Liczę, że z panią minister pracy Jolantą Fedak i z ministrem Michałem Bonim porozmawiamy, w jaki sposób ostatecznie powinna być uregulowana ta sprawa w przyszłości - dodał.