Olechowski podkreślił w liście do Tuska, przekazanym, że "z ciężkim sercem opuszcza partię, którą współtworzył". - Nie opuszczam jednak środowiska, które Platformę powołało do życia. To także moje środowisko. Darzę je szacunkiem, życzliwością i przyjaźnią - podkreślił były polityk PO. Według niego, trzeba przywrócić poważny ton w polskiej debacie politycznej. - Musimy pozbyć się dominującej dziś nieznośnej miałkości i atmosfery gry. Trzeba formułować poważne propozycje i przekonywać do nich obywateli. Czuję się w obowiązku, aby podjąć to wyzwanie - zapowiedział. Jak zaznaczył, naturalnym miejscem dla jego aktywności powinna być PO. - Po głębokim namyśle doszedłem jednak do - bardzo dla mnie trudnego - wniosku, że w tej partii nie podołam swojemu wyzwaniu. Dlaczego? Z czterech powodów - napisał Olechowski. Po pierwsze - według niego - PO zatraciła swój programowy charakter. - Współtworząc z Panem i panem Maciejem Płażyńskim PO zdeponowałem w niej swoją nadzieję na partię, która będzie konsekwentnym liderem modernizacji Polski i Polaków, poprowadzi nas do centrum nowoczesnego świata - napisał do Tuska Olechowski. Jak wspominał, za najwyższą wartość twórcy PO uznali "wolność człowieka - obywatela - jego godność, kreatywność i aspiracje". - Mieliśmy uwolnić energię Polaków, pomóc oszlifować polskie diamenty, sprawić, że państwo nie będzie zajęte same sobą! - podkreślił. Dlatego - zaznaczył w liście - "z narastającym rozgoryczeniem" obserwował metamorfozy programowe PO: "niesławny sojusz z kolektywistami z PiS, poddanie się obsesji rozliczeń z PRL, "ukąszenie" ideą IV RP, awanturę o Niceę, akceptację dla obniżenia standardów demokratycznych, porzucenie planu reformy podatków, obojętność wobec degradacji służby cywilnej, itd.". - Te fascynacje i zwroty zepchnęły w kąt troskę o awans życiowy Polaków - ambitne programy edukacyjne, likwidację barier dla przedsiębiorczości, obniżkę podatków. Dewastacji dopełniło podporządkowanie wysiłku programowego grze politycznej, konkurencji z PiS-em. Dziś, jak wielu Polaków nie umiem powiedzieć, jaką partią jest PO. Wiem tylko, że w danej sprawie nie jest PiS-em - ocenił polityk. Drugim powodem odejścia z PO jest to, że - według Olechowskiego - partia "straciła spójność". - Współtworząc naszą platformę obiecywałem publicznie, iż zgromadzi się na niej wspólnota zwarta, skupiona wokół łączących ją idei i celów programowych, a nie zgromadzenie od Sasa do lasa czy sprytne joint-venture zawiązane w celu zdobycia wpływów i władzy - podkreślił. - Nie tylko mną wstrząsnęło zaproszenie do grona kandydatów do Parlamentu Europejskiego pana Mariana Krzaklewskiego, który jest przecież symbolem sprzeciwu wobec otwarcia i modernizacji Polski. A to tylko jedna z wielu osób, których poglądy i dorobek polityczny wprowadziły do PO chaos, pozbawiły ją w moich oczach wiarygodności. Nadały jej też rys cynizmu, na który partia reformatorska pozwolić sobie nie może - oświadczył polityk. Kolejnym powodem rozstania z PO jest to, iż - jego zdaniem - stała się ona partią władzy. - Budując ją zapewnialiśmy Polaków, że będzie się różnić od innych partii, które są jak korporacje - rozgałęzione przedsiębiorstwa z udziałami we wszystkich dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. Zajmują się gruntowaniem wpływów i zarządzaniem układem interesów na wszystkich szczeblach władzy - od samorządu dzielnicy do Senatu - i we wszystkich jednostkach finansowanych przez państwo - od kas chorych, przez teatry do komunalnych cmentarzy - napisał. Tymczasem - jak ocenił - PO dołączyła do niesławnego grona poprzedniczek upartyjniających państwo, gmatwających interes prywatny z publicznym i bezwstydnie rozbudowujących nomenklaturę". Jego zdaniem w zapomnienie poszły "prawybory, współpraca z organizacjami i środowiskami społecznymi, lekkie struktury na wzór amerykański. Zaznaczył, że w "partii władzy" nie ma miejsca dla niego i jego zadania. - W takiej partii nie da się uzgodnić i zrealizować ambitnych planów modernizacyjnych, projektów o strategicznej głębi, przedsięwzięć naruszających interesy istotnych grup społecznych. Takiej partii - i to jest czwarty powód - nie uda mi się też zmienić - zaznaczył Olechowski. Zarzucił Platformie brak wewnętrznej debaty. - Krytyka i postulaty zmian interpretowane są jako przejawy osobistych ambicji, chęć podważenia autorytetu kierownictwa, zamiar zajęcia czyjegoś stanowiska. Myśl o zaangażowaniu się w taki proces jest dla mnie odstręczająca - podkreślił. Zaznaczył, że nie opuszcza środowiska "demokratów i liberałów, ludzi umiarkowanych i nowoczesnych, samodzielnych i przedsiębiorczych, inteligencji, młodzieży; ludzi, którzy współczesny świat rozumieją, potrafią go wykorzystać i twórczo rozwinąć; ludzi, którzy doceniają znaczenie rozumnego przywiązania do tradycji i zasad. Podkreślił, że odchodzi z PO, by "nie zawieść" tego środowiska i "na nowo podnieść nasze cele i marzenia". - Wierzę, że robię to dla dobra Rzeczpospolitej - napisał. Napisał też, że wierzy, iż zarówno on, jak i Tusk są w polityce "nie dla trywialnego interesu osobistego lub grupowego", ale dlatego, że mają do wykonania jakieś zadanie. - Zadanie, które ja sobie postawiłem to modernizacja Polski i rozwój liberalnej demokracji. Obecny stan tego projektu budzi mój poważny niepokój - ocenił Olechowski. Zaznaczył, że mimo osobistych osiągnięć milionów Polaków pozostajemy daleko w tyle "za nowoczesnym centrum". - Polacy nadal są zakładnikami marnej edukacji, absurdalnych przepisów gospodarczych, zgrzebnej infrastruktury, nieudolnego, stronniczego i skorumpowanego państwa, żenującej kultury politycznej - ocenił. - Nie wystarczy Polską administrować, trzeba nią kierować: wytyczać szlaki, rozpoznawać przeszkody, skłaniać do podejmowania wyzwań - apelował. Olechowski - obok Tuska i Macieja Płażyńskiego - był jednym z założycieli Platformy. Od dłuższego czasu nie uczestniczył w życiu politycznym. Ostatnio pojawiły się w mediach informacje, że może powrócić na scenę polityczną i związać się ze środowiskiem innego byłego polityka PO Pawła Piskorskiego, który od niedawna jest szefem Stronnictwa Demokratycznego.