"Apelujemy przede wszystkim, by polewać się czystą wodą, omijając twarz i oczy. Co roku ofiar śmigusa-dyngusa jest w izbie przyjęć sporo i mamy ręce pełne roboty, szczególnie przy sprzyjającej pogodzie. To trudny dzień ze względu na mnogość i różnorakość urazów. Mogą się one wiązać zarówno z uszkodzeniami powierzchni oka, jak i tylnego odcinka gałki ocznej" - powiedział PAP okulista dr Adam Kabiesz z katowickiego szpitala. - Zawsze trafiają się przypadki, których nikt nie byłby w stanie wcześniej wymyślić. Pomysłowość ludzka nie zna granic, a świąteczna atmosfera udziela się wszystkim - przekrój wiekowy pacjentów jest bardzo duży - dodał. Jeden z jego pacjentów został kiedyś w ferworze dyngusowej walki oblany rosołem, na szczęście nie gorącym. - Przede wszystkim nie należy używać perfum i wód toaletowych, bo często ich bazą są rozpuszczalniki czy alkohol. To może podrażniać chemicznie powierzchnię gałki ocznej oraz prowadzić do trwalszych urazów. Zmiany zapalne rogówki mogą przebiegać z bliznowaceniem, które trwale może upośledzać widzenie - przestrzegł lekarz. Potencjalnie groźne dla oczu mogą być wszelkie płyny inne niż czysta woda. Jeśli są zanieczyszczone, mogą powodować bakteryjne lub grzybicze zapalenia oka, co może oznaczać długotrwałe leczenie i grozić powikłaniami. Nawet czysta woda może być jednak niebezpieczna, jeśli jest pod dużym ciśnieniem. - Trzeba uważać na pistolety na wodę, tak lubiane przez chłopców. Silny strumień wody może powodować poważne urazy, np. podwichnięcie soczewki. To uszkodzenia podobne do zdarzających się w górnictwie, gdzie górnicy też mają do czynienia z wodą pod ciśnieniem, tam dodatkowo zabrudzoną - mówił dr Kabiesz. Nierzadko na ostry dyżur trafiają też podczas Wielkanocy osoby ugodzone jajkiem. - Skorupka z jajka jest dość ostra i może powodować przecięcia rogówki lub spojówki, co wymaga już opatrzenia chirurgicznego - podkreślił okulista.