Większość ewakuowanych to kobiety i dzieci. Wśród pasażerów jest 14 Libańczyków, siedmiu Niemców oraz obywatele Białorusi, Syrii i Sri Lanki. Z lotniska wojskowego z Syrii samolot wystartował o godz. 16.55 czasu polskiego. Wcześnie rano ewakuowani trzema autokarami wyruszyli z polskiej ambasady w Bejrucie, a przed południem dotarli do granicy syryjsko-libańskiej. Konwój oczekiwał rano jeszcze na 15-osobową grupę obywateli Litwy, ale ze względu na to, że w okolicy ambasady Polski nastąpił ostrzał artyleryjski, konsul zarządził wyjazd. W wyniku ostrzału została zerwana łączność telefoniczna z ambasadą, ale, według rzecznik MSZ Andrzeja Sadosia, jest ona przywracana. Po drodze konwój zabierał kolejne osoby z trzech miejsc. - Na osoby ewakuowane oczekują rodziny, przyjaciele, którzy zapewnią im miejsca pobytu w Polsce. Pozostałym osobom, które nie będą miały zapewnionego schronienia u bliskich, polskie władze zapewnią schronienie i pomoc tak długo, jak będzie to potrzebne - zapowiedział Sadoś. Dodał, że z pierwszej grupy uchodźców zaledwie kilka osób przez kilka dni korzystało z pomocy polskiego rządu. Rzecznik zapewnił, że wszyscy polscy obywatele i członkowie ich rodzin, którzy zgłosili chęć ewakuacji z Libanu, zostali ewakuowani. - Jeżeli na miejscu pozostali obywatele polscy, a liczymy się z taką możliwością, w dalszym ciągu funkcjonował będzie zespół kryzysowy w MSZ, a nasze służby konsularne i dyplomatyczne zrobią wszystko, co możliwe dla zapewnienia bezpieczeństwa naszym obywatelom - zaznaczył Sadoś. Bardzo trudno w obecnej sytuacji szacować liczbę polskich obywateli pozostałych w Libanie. Wedle zapewnień Sadosia polska ambasada w Bejrucie nadal działa. W nocy z wtorku na środę do Polski wróciło już 214 Polaków. Ewakuacja obcokrajowców z Libanu, gdzie Izrael prowadzi ofensywę zbrojną w celu wyeliminowania bojówek szyickich fundamentalistów z Hezbollahu, trwa od tygodnia.