Jak tłumaczył potem, nie chciał wchodzić na mszę spóźniony. "To przecież wstyd" - mówił. Na początku nic nie zapowiadało takiego zamieszania. Dyrektor Radia Maryja został nawet wymieniony wśród uczestników tradycyjnego nabożeństwa, które z racji urodzin radia jest odprawiane nie tylko w Toruniu, ale również w katedrze w Bydgoszczy. Dopiero po chwili okazało się, że o. Rydzyk jednak nie dotarł. Znaleziono więc inny sposób na jego "obecność" z wiernymi. Szef Radia Maryja przemawiał do wiernych telefonicznie. - Przepraszam, że nie ma mnie, ale... byłem w Bydgoszczy. I błądziłem. Kręciliśmy się w kółko, gdzieś tam... Najgorsze, kochani, to że nawet nie ma porządnego oznakowania. Nie wiem, czy Bydgoszczy nie stać na oznakowanie, żeby pokazać drogę do katedry? Co się to porobiło? Boże mój - tłumaczył się ojciec Rydzyk. - U nas w Toruniu to wszystko widać. Nawet żeśmy się policji pytali. Tłumaczyli nam, ale niestety, jak msza święta zaczyna się i ileś już trwa, trudno, żeby wchodzić - mówił duchowny. I zachęcał władze miasta do reakcji: - Niechżeż oni coś tam zrobią. My tu mamy takiego prezydenta, że jest gospodarz. Dobry i życzliwy jest. Te słowa spotkały się z kolei z odpowiedzią biskupa bydgoskiego Jana Tyrawy. "Drogi ojcze Tadeuszu! Ja bardzo serdecznie dziękuję, że ojciec tak się upomina o nas i o naszą katedrę. Dziś sytuacja jest taka, że przekazaliśmy całą sprawę w ręce władzy i dopóki nie zapadną ostateczne decyzje, nie chciałbym się na ten temat wypowiadać". W czym jest zatem problem? Jak się okazuje, ruch w centrum Bydgoszczy został ograniczony po ostatnim remoncie rynku, a katedra znajduje się właśnie w tym rejonie. Władze tłumaczyły to zwiększeniem bezpieczeństwa, a także atrakcyjności turystycznej centrum miasta.