"Pojechaliśmy na komendę, żeby spróbować z policjantami porozmawiać, żeby nas tam wpuścili. Ale zostaliśmy zatrzymani, przesłuchani i zatrzymano nas tam aż do trzeciej w nocy, aż to wszystko się skończyło. Dobrze, że na komendzie było włączone radio, z niego dowiadywaliśmy co się tam na miejscu dzieje" - opowiada o kulisach dramatycznych wydarzeń z Sanoka ojciec nastolatki. Mężczyzna neguje wersję o samobójczej śmierci Kamili. "Nie wierzę, że oni córkę widzieli na oczy. Jeżeli nawet z nią rozmawiali, to przez drzwi. Pani w to wierzy? Co by pani powiedziała, jakby miała przystawiony pistolet do głowy? Mógł jej powiedzieć: "jeżeli zrobisz krok, to zabiję cię na miejscu". Jak mogą powiedzieć, że ona nie chciała wyjść" - akcentuje w rozmowie. Ojciec dziewczyny odniósł się też do ujawnionych przez prokuraturę szczegółów. "Córka nigdy w sukienkach nie chodziła" "Pani prokurator mówiła, ze leżeli na łóżku, byli ubrani jak do ślubu. A.... córka nigdy w sukienkach nie chodziła, miała ubrany ładny sweterek. A że on był w garniturze, to wariata może sobie strugać sam dla siebie. Jak dziecko zastrzelił, to później mógł się odstrzelić na elegancko" - podkreśla. Przypomnijmy, że do dramatycznych wydarzeń doszło w czwartek, 10 stycznia. W mieszkaniu przy ulicy Cegielnianej 14 w Sanoku zabarykadował się 32-letni Andrzej B. i 17-letnia Kamila M. Wcześniej mężczyzna, który miał być zatrzymany w związku z zabójstwem, strzelał z okna mieszkania do nieoznakowanego radiowozu. Policjanci podejrzewali go o zamordowanie dzień wcześniej w Międzybrodziu 29-letniego Krystiana L. pseudonim "Lala". Z nieoficjalnych źródeł reporterów Interwencji wynika jednak, że prawdopodobnie była to egzekucja, ale dokonana na niewłaściwej osobie. Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną zgonu obojga były obrażenia skroni. Pocisk, który został wymierzony w głowę Andrzeja B., utkwił w głowie 17-latki Cały wywiad z ojcem Kamili M. dziś w programie Interwencja na antenie Telewizji Polsat o godzinie 16.15.