- Ta kwota musi zostać podwyższona. Najbiedniejsi muszą mieć więcej pieniędzy w kieszeni. Kwota niższa (niż 20 tys. zł) będzie nieopodatkowana - mówiła podczas briefingu na rzeszowskim Rynku kandydatka SLD. Jej zdaniem tylko w ten sposób osobom, które mają niewielkie dochody, sięgające kilkuset, czy półtora tysiąca złotych, zostanie więcej pieniędzy na życie. Zauważyła, że z Pałacu Prezydenckiego nie widać wszechobecnej biedy Polaków. Podkreślała, że trzeba wyjść do ludzi i zacząć z nimi rozmawiać o ich problemach. - To jest bieda, to jest to, że z 700, 800 zł emerytury państwo zabiera jeszcze podatek. Pierwszy problem osób starszych, które do mnie podchodzą, to jest kwestia: "dlaczego ja muszę wybierać, czy mam wydać na leki, czy mam wydać na jedzenie". Dlatego ja bym chciała, żeby to taki najbiedniejszy człowiek, decydował o tym, na co wyda środki, które otrzymuje" - powiedziała dziennikarzom Ogórek. Przytoczyła przykład Hiszpanii, w której - jak zauważyła - kwota wolna od podatku wynosi "z wszystkimi ulgami przeszło 70 tys. zł". - Ja nie rozumiem, dlaczego takie rozwiązania nie mogą być również przyjęte u nas. Nie można sobie dać wmówić przez ekspertów, że będzie ogromna dziura budżetowa - podkreśliła. Przypomniała jednocześnie, że w związku z wyłudzaniem podatku VAT Skarb Państwa co roku traci około 40 mld zł. Podkreśliła, że jej program jest "synergiczny" i "bardzo spójny we wszystkich swoich postulatach". Przypomniała, że w swoim programie mówi o wzroście gospodarczym, o rozwoju gospodarki, a także bezrobociu zwłaszcza wśród młodych osób i o pomocy dla przedsiębiorców, "bo to oni właśnie deklarują, że jeżeli państwo nie będzie im przeszkadzało, to oni wówczas będą młodych ludzi bardzo chętnie zatrudniać na etaty". Obecnie rzeczywistość polskiej młodzieży to są umowy śmieciowe - podkreśliła. Zapytana o pomoc dla ludzi niepełnosprawnych w Polsce, odpowiedziała, że zdawała "sobie sprawę ze skali problemu, ale nie przypuszczała, że ona jest tak znaczna". Zadeklarowała, że jeżeli zostanie prezydentem natychmiast chciałaby rozpocząć dyskusję, aby pomóc osobom niepełnosprawnym jak najszybciej. - Oni o tę pomoc naprawdę bardzo mocno wołają - powiedziała. Według niej, jest to kolejna grupa, którą państwo traktuje z ogromną podejrzliwością i spycha na margines. - To jest dla mnie zatrważające - podsumowała. Pytana na jaki wynik liczy w głosowaniu, odpowiedziała, że "od początku kampanii liczy na jak najlepszy wynik do 10 maja i mam nadzieję - po 10 maja będziemy ciężko pracowali"