Miliony subskrybentów, setki tysięcy wyświetleń. Mnożące się na czacie na żywo, niezliczone komentarze. Gale freak fight, w których często udział biorą influencerzy i celebryci, przyciągają całkiem liczną widownię. Niestety, na wirtualnych "trybunach" siedzą też dzieci. Agata Woyciechowska, psycholożka i psychoterapeutka, która pracuje również z młodymi osobami, rozmowę na ten temat zaczyna od początku: internetu. To tu pojawić się może kontent, który bywa niszczący. - Każdy może coś w internecie umieścić, niekoniecznie kieruje się przy tym edukacją. To jest arena, gdzie każdy robi co chce, każdy mówi co chce i nie ważne, czy to jest mądre czy nie, czy coś wnosi, czy zupełnie nie. - Wiele osób wierzy, że właśnie w ten sposób uda im się przejść drogę od pucybuta do milionera, myślą: mogę być youtuberem, mieć ten "fejm", być sławnym i bogatym. To jest bardzo kuszące, taka ziemia obiecana. Młodzi ludzie śledzą celebrytów, influencerów, chcą być jak oni. Często słyszę takie historie w gabinecie - opowiada w rozmowie z Interią. Freak fight. Zaspokojenie popędów agresywnych a ich wyzwolenie Agata Woyciechowska zauważa: - Freak fighty to jest produkt. Ktoś to wymyślił i ma dużą grupę odbiorców, którzy chcą go kupić. A że często są to dzieci, które wydają na to pieniądze, bo śledzą celebrytów biorących udział w tych walkach, na to się nie patrzy, to są po prostu klienci. Warto zaznaczyć, że tuż przed walkami organizowane są specjalne "konferencje", gdzie nakręcana jest agresja między przygotowującymi się do walki "zawodnikami". - To po to, żeby młody człowiek wyciągnął pieniądze i zapłacił za walkę, przecież chce zobaczyć, co będzie na końcu - podkreśla nasza rozmówczyni. Zastanawia się też, co ten produkt kupującemu daje. - Czy możemy się dowiedzieć czegoś na temat sztuk walki? Chyba nie. To, co dostajemy, to możliwość oglądania agresji innych - wskazuje. - Z jednej strony to może jakoś zaspokajać czyjeś popędy agresywne, ale może też je wyzwalać - dodaje. Badania wskazują, że agresji młodzi ludzie uczą się przez odwzorowywanie. - Wystarczy przyglądanie się komuś ważnemu w swoim życiu, a taką osobą może być youtuber. Dla młodych nie tylko rodzic, rówieśnik, ktoś z bliskiego otoczenia jest wart naśladowania. Jeżeli celebryta coś robi, w tym przypadku bierze udział w walce i to jeszcze w sytuacji publicznej, to dlaczego ja mam tego nie robić? - mówi Woyciechowska. Sport daje ujście emocjom. "To bardziej przypomina ustawki" Ekspertka podkreśla też, że sport daje ujście emocjom i są takie dyscypliny, które pozwalają wyrażać agresję w kontrolowany sposób. - Ale czy w przypadku freak fightów można mówić o sporcie? Mam wątpliwość - komentuje. Podobnie mówi Interii socjolog sportu dr hab. Michał Lenartowicz z AWF Warszawa: - Freak fight to nie sport a dewiacja, czyli wykroczenie poza reguły klasycznie rozumianego sportu. Agata Woyciechowska dodaje: - To bardziej przypomina ustawki - bójkę osób, które spotykają się w jakiejś przestrzeni, w której będą wobec siebie agresywni. A zasady? One mogą nie istnieć. "Gala" MMA z udziałem dzieci. Interwencje policji Freak fighty tak spodobały się młodym osobom, że same chcą brać w nich udział. Dwa lata temu, w Chorzowie, wykorzystała to dwójka mężczyzn. Organizowali bójki nieletnich, a po kilku "sukcesach" chcieli sprofesjonalizować swoje działania. Była oficjalna strona wydarzenia, grafiki z uczestnikami walk, wstęp za pięć złotych. Policjanci w ostatniej chwili udaremnili odbycie się "gali" MMA. W 2021 roku uczniowie jednej z kędzierzyńsko-kozielskich szkół na długich przerwach brali udział w bójkach, na które wcześniej umawiali się przez internet. Była też odpowiednia "oprawa" - relacja w mediach społecznościowych. Tą sprawą też zajmowała się policja. W USA sprawa poszła jeszcze dalej - walki organizować miał nauczyciel. Podczas lekcji uczniowie szkoły podstawowej w Indianapolis w ten sposób mieli rozwiązywać konflikty. A nauczyciel jeszcze im kibicował. Dlaczego młode osoby chcą uczestniczyć w takich walkach? - Chcą robić to, co robią dorośli - odpowiada Agata Woyciechowska. - A tu jeszcze jest ten aspekt, że jest to coś dla młodego człowieka niedostępnego, zakazanego, to jest tym bardziej pociągające - można przełamywać bariery, przesuwać granice - dodaje. Zaznacza też, że zadaniem nauczyciela jest nauka nie tylko przedmiotów, ale i wychowanie. - Dotyczy to też trenerów - również powinni uczyć kontroli siły i emocji w sporcie. Niezrozumiałe jest organizowanie przez takie osoby walk dla młodych na kształt freak fightów - komentuje. - Mam skojarzenie z zawodami małych miss w Stanach Zjednoczonych. Dziewczynki są przebierane w stroje dorosłych i wystawiane na pokazy. Dzieciom może się to podobać, ale nie mają one możliwości ocenić, jaki to ma wpływ na ich rozwój, myślenie o sobie, poczucie własnej wartości, za to odpowiedzialni są dorośli. Takie wstawianie dziecka w rolę dorosłego to jedno. Druga rzecz to dawanie przyzwolenia na to, że można drugą osobę traktować przedmiotowo - dodaje jeszcze ekspertka. "To, czym karmimy mózg, jest bardzo ważne" - Ustawki były organizowane zawsze. Kiedyś przez grupy osiedlowe, dzielnicowe, albo gdzieś po meczach czy za szkołą - jedni brali w nich udział, inni je oglądali - mówi na koniec psycholożka i psychoterapeutka. Teraz więcej osób może w nich uczestniczyć zarówno w czynny jak i w bierny sposób. - Oglądać można je bez wychodzenia z domu. Pytanie, czy da się to jakoś kontrolować? Mam wątpliwość - dodaje. - To co możemy zrobić to edukować od najmłodszych lat. Jest to niełatwe - wielu rodziców pyta, jak dziecko powinno używać telefonu, ponieważ są pierwsze pokolenia, które wychowują się w erze globalnej cyfryzacji. Należy zwracać uwagę, że to, czym karmimy mózg, jest bardzo ważne. Należy też dawać dzieciom alternatywę, w postaci chociażby zdrowej, sportowej rywalizacji - podsumowuje Agata Woyciechowska.