Daria nie da rady pracować. Po tym, jak w 2016 roku wyskoczyła przez okno z pierwszego piętra uciekając od mężczyzny, który ją zgwałcił, ma problemy z kręgosłupem. Nigdy nie będzie w pełni sprawna. Przyjmuje silne leki przeciwbólowe. - Nie mogę normalnie funkcjonować, a mam dopiero 30 lat - mówi Interii Daria. Jej głos drży, nie kryje emocji. - Ten mężczyzna siedzi w więzieniu, ma jedzenie, łóżko. Ja się muszę martwić o dach nad głową. I o to, żeby mieć co do garnka włożyć - podkreśla kobieta. Był na przepustce ze względów zdrowotnych. Ponownie zgwałcił Sprawę Darii opisywaliśmy w Interii wielokrotnie. W 2016 roku spotkany w pociągu Robert K. zwabił ją do mieszkania, wciągnął do środka i zgwałcił. Kobieta wykorzystała chwilę nieuwagi napastnika i bez odzieży wyskoczyła przez okno z pierwszego piętra. Poturbowaną znaleźli ją przechodnie. Do gwałtu nie doszłoby, gdyby Robert K. był tam, gdzie być powinien, czyli w więzieniu. Na mężczyźnie ciążyło już bowiem 12 lat bezwzględnej kary pozbawienia wolności, między innymi za wcześniejszy gwałt. Cieszył się jednak wolnością, bo wypuszczono go na trzymiesięczną przerwę z powodów zdrowotnych. Co ważne, sam minister Zbigniew Ziobro po zbadaniu sprawy przyznał, że doszło do poważnych nieprawidłowości w działaniu dyrekcji Zakładu Karnego w Kluczborku oraz sądu penitencjarnego w sprawie recydywisty. Posypały się głowy. Odwołano dyrektora więzienia oraz jego zastępcę. Michał Wójcik: Kobiecie trzeba pomóc Po tym, jak opisaliśmy w Interii sprawę, Michał Wójcik, minister w Kancelarii Premiera, wiceprezes Suwerennej Polski, w programie "Gość Wydarzeń" powiedział: - Znam tę sprawę, jest bardzo dramatyczna. Jeśli rzeczywiście jest potrzebna pomoc, powinien być złożony wniosek w tym zakresie. [...] jesteśmy gotowi pomóc tej dziewczynie. W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyło się później spotkanie z pełnomocnikiem kobiety Leszkiem Krupankiem. - Przekierowano mnie do fundacji dla osób poszkodowanych przestępstwem. Ona działa w oparciu o środki Funduszu Sprawiedliwości. Otrzymywałam bony żywnościowe po 400 zł miesięcznie. Miałam też zapewnioną pomoc psychologiczną. To niewiele, ale zawsze coś. Z urzędu miasta załatwiłam też dopłatę do czynszu - opowiada nam Daria. Usłyszała, że pomoc już się nie należy Musiała jednak przeprowadzić się do innej miejscowości. - Mimo tej dopłaty nie było mnie stać na mieszkanie. Przygarnął mnie przyjaciel, pomagam mu w domu. Były zapowiedzi, że otrzymam nawet większą pulę bonów, mieli też pomóc mi bardziej z dopłatą do czynszu. Ostatecznie przez kilka miesięcy przyjaciel otrzymywał dopłatę 200 zł, a ja przez chwilę 200 zł w bonach żywnościowych. Teraz, od czerwca, nie otrzymuję nic - mówi kobieta. W fundacji miała usłyszeć, że pomoc już się jej nie należy. Leszek Krupanek, pełnomocnik poszkodowanej, komentuje: - Pani Daria została potraktowana po macoszemu. A jest to osoba, która w naszym kraju najbardziej kwalifikuje się do pomocy z Funduszu Sprawiedliwości jako ofiara przestępstwa. I to przestępstwa z winy źle działającego systemu, co przyznał osobiście sam minister sprawiedliwości na konferencji prasowej. Niezrozumiałe jest odebranie jej tego wsparcia. Te bony, czy dopłata do czynszu, to absolutne minimum i z całą pewnością nie jest to coś, co jest poza zasięgiem funduszu dysponującego potężnymi pieniędzmi. - Komu, jeżeli nie pani Darii, ten fundusz powinien pomóc? - zastanawia się prawnik. "To było na pokaz" Zgwałcona kobieta przyznaje, że czuje się okropnie. - Politycy opowiadali o mojej sprawie w telewizji, chwalili się tym, jak bardzo mi pomogą. Cieszyłam się, byłam wdzięczna, a okazało się, że to było tylko na pokaz. I teraz jak chcę, to mam prosić o jałmużnę, której w sumie i tak nie dostanę - komentuje. Nie ukrywa, że ma duże problemy w związku z brakiem środków do życia. - Proszę znajomych o pieniądze, mówię, że oddam. Ale już nie każdy w to wierzy. Bo z czego mam oddać? - Jest już coraz chłodniej. Za co mam kupić opał? Kolejną zimę mam marznąć? - pyta łamiącym się głosem. Kobieta prosi o przywrócenie wsparcia, zarówno psychologicznego, jak i bonów i dopłaty do czynszu. Wciąż czeka też na rozwiązanie sprawy renty i zadośćuczynienia. - Założyliśmy sprawę w sądzie o wypłatę zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę w wysokości 300 tys. zł, co biorąc pod uwagę zakres doznanych obrażeń i przeżytej traumy wydaje się kwotą wręcz skromną, oraz renty 2000 zł miesięcznie z tytułu jej niezdolności do pracy - mówi Leszek Krupanek. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Wójcik: Kobieta jest objęta pomocą Funduszu Sprawiedliwości O sprawę spytaliśmy ministra Michała Wójcika, który mówił o pomocy kobiecie. - Oczywiście pamiętam sprawę. Według mojej wiedzy, a sprawdziłem to, pani Daria jest objęta pomocą Funduszu Sprawiedliwości, w tej kwestii nic się nie zmieniło. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, jaki jest zakres tego wsparcia - powiedział minister w rozmowie z Interią. Skontaktowaliśmy się więc bezpośrednio z Funduszem Sprawiedliwości. W odpowiedzi wydziału prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości podkreślono, że kobieta jest objęta pomocą Funduszu Sprawiedliwości od 2019 roku. Dalej czytamy: "Otrzymała pomoc psychologiczną, psychoterapeutyczną, prawną oraz regularnie bony towarowe, żywnościowe i dopłaty do czynszu. Ośrodek Funduszu Sprawiedliwości jest cały czas w gotowości, aby dalej wspierać panią Darię w wychodzeniu z pokrzywdzenia, wymaga to jednak współpracy". "Pomoc Funduszu ma na celu wsparcie w wyjściu z kryzysowej sytuacji, dlatego kluczowa jest realizacja tzw. planu pomocy pozwalającego na złagodzenie skutków przestępstwa. Zwykle najważniejsza jest tu pomoc psychologiczna i prawna. Pomoc materialna jest elementem części planu i ma charakter uzupełniający. Pani Daria odmówiła realizacji tego planu - jest zainteresowana wyłącznie otrzymywaniem pomocy materialnej. Zgodnie z opinią specjalistów nie doprowadzi to do wyjścia z pokrzywdzenia. Dlatego przekazywanie wyłącznie środków materialnych nie jest zasadne" - podkreślono. Jak się jeszcze dowiadujemy, kobieta miała być wielokrotnie informowana o innych formach pomocy instytucjonalnej takich jak MOPS czy Ośrodek Interwencji Kryzysowej, "z żadnej jednak nie skorzystała". "Pracownik pierwszego kontaktu przeprowadził wiele rozmów informacyjnych z panią Darią w tej sprawie, cały czas oferując kompleksową pomoc Funduszu. Nie ma jednak możliwości, aby otrzymywała wyłącznie stałe wsparcie materialne, a w szczególności gotówkę" - podsumowuje resort sprawiedliwości. "Niczego nie odmawiałam" Kiedy prosimy Darię o odniesienie się do odpowiedzi resortu, jest zdziwiona. - Jak mam chodzić do psychologa, skoro i to zostało mi odebrane? Ja przecież niczego nie odmawiałam. Moja pomoc psychologiczna zakończyła się jeszcze w czasie pandemii, wtedy miałam spotkania zdalne. Później nie było psychologa, który mógłby mnie przyjąć. Czekałam na telefon. Jak zmieniłam miejsce zamieszkania, też miałam dostać pomoc psychologiczną, ale żadnej propozycji nie było. To przecież nie jest tak, że ja liczę tylko na pieniądze. Te bony są dla mnie ważne, ale pomoc psychologiczna również - komentuje. Wspomina też, jak wyglądały spotkania z psychologiem, kiedy jeszcze się odbywały. - Nie mogłam porozmawiać o moich bieżących problemach, musiałam za każdym razem wracać do tego traumatycznego dla mnie dnia i momentu. Nie mogłam spać, w nocy dostawałam ataku padaczki. To było straszne, tragiczne. Słyszałam też takie słowa, żebym po prostu wzięła się w garść i stanęła na nogi - opowiada kobieta. - Mimo to czekałam na zaproponowanie pomocy psychologicznej, aczkolwiek przyznaję, że nie upominałam się o nią. Teraz to zrobię - zapowiada Daria. A co z pomocą innych instytucji? - Niektóre sprawy urzędowe mogą moją klientkę przerastać. Mimo upływu lat nie ma ona ani orzeczenia o niezdolności do pracy, ani o niepełnosprawności. Teraz powoli staje na nogi i o tę drugą kwestię się ubiega, aby otrzymywać wsparcie z MOPS. To, co ją spotkało, wpłynęło ogromnie na jej psychikę i nie można oczekiwać, że od razu sobie ze wszystkim poradzi i wszystko załatwi. Mam klientów, którzy nawet po kilkunastu latach od traumatycznego zdarzenia nie załatwili spraw urzędowych, dzięki którym mieliby dodatkowe wsparcie instytucjonalne - komentuje Leszek Krupanek. - Chcę po prostu móc godnie żyć - podsumowuje kobieta.