Zatrzymani mężczyźni usłyszą zarzuty kradzieży dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz jego uszkodzenia, za co grozi do 10 lat więzienia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie. To nie neonaziści Według danych, jakimi dysponuje obecnie policja, zatrzymani nie należą do grup neonazistowskich i nie prezentują takich poglądów. ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z ZATRZYMANIA SPRAWCÓW Zastępca małopolskiego komendanta wojewódzkiego policji Marek Woźniczka mówił, że motywem działania sprawców była prawdopodobnie chęć zysku. Zatrzymani nie byli jeszcze przesłuchiwani, dlatego policjanci nie mogą określić, czy działali na zlecenie, czy z własnej inicjatywy. - Czyn, którego się dopuścili, przekraczał ramy wyobraźni - mówił Rokita, dodając, że w tę sprawę policja zaangażowała olbrzymie środki, co przyniosło efekty w postaci odnalezienia napisu. Nagroda będzie wypłacona Komendant dodał, że tak szybki efekt poszukiwań nie byłby możliwy bez informacji od obywateli. Jak mówił Woźniczka, policja otrzymała w tej sprawie ponad 100 informacji. Po weryfikacji, które z nich okazały się najistotniejsze, wypłacona ma być nagroda za pomoc. Dwóch podejrzewanych o kradzież mężczyzn zatrzymano w Gdyni, gdy jechali samochodem, trzech kolejnych w miejscu ich zamieszkania pod Toruniem. Zatrzymani mają od 20 do 39 lat. Jeden z nich prowadzi firmę budowlaną, pozostali są bezrobotni. Wszyscy byli już karani za różne przestępstwa m.in. kradzieże, pobicia i bójki. Pocięta tablica Tablicę z historycznym napisem, pociętą na trzy części, odnaleziono w niedzielę wieczorem w pobliżu miejsca zamieszkania jednego z podejrzewanych - w lesie. Jak dowiedziała się PAP z wiarygodnego policyjnego źródła, znaleziono ją we wsi Czernikowo k. Torunia. Prawdopodobnie tablica została uszkodzona tuż po kradzieży, by możliwe było jej przetransportowanie samochodem. - Napis będzie poddany badaniom. Postaramy się jak najszybciej przekazać go Muzeum, przed planowymi w styczniu obchodami 65. rocznicy wyzwolenia obozu - zapowiedział małopolski komendant wojewódzki policji. Przesłuchania zatrzymanych rozpoczną się prawdopodobnie dzisiaj. Policjanci przeprowadzą także wizję lokalną z udziałem podejrzewanych. Wiadomo, że na miejscu - w Muzeum - było czterech sprawców. Czy mieli oni informacje, jak wygląda system ochrony i monitoringu tej placówki - nie wiadomo. Po kradzieży w Muzeum toczy się wewnętrzne postępowanie kontrolne. Kradzież na zlecenie? Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy została skradziona w piątek nad ranem. Według policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy wiedzieli jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć napis, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu. Policja prowadziła intensywne śledztwo. Oburzenie z powodu kradzieży wyrazili m.in. byli więźniowie, prezydent, premier i środowiska żydowskie. Napis został odnaleziony późnym wieczorem w niedzielę. Brama główna w obozie Auschwitz I, jako jedyna w całym obozie, została wykonana na rozkaz Niemców przez polskich więźniów politycznych. Napis nad bramą - "Arbeit macht frei" ("Praca czyni wolnym") - który jest jednym z symboli obozu, wykonali więźniowie z komanda ślusarzy pod kierownictwem Jana Liwacza (numer obozowy 1010). Kim jest "szalony kolekcjoner", który zlecił kradzież? Dołącz do dyskusji