wraz z przywódcami Litwy, Łotwy i Estonii udawał się do Gruzji. Pilot odmówił prezydentowi lądowania w Tbilisi, gdyż uznał to za zbyt niebezpieczne. Samolot poleciał do Azerbejdżanu, skąd samochodami delegacja udała się do Tbilisi. Prezydent zapowiadał wtedy, że "po powrocie do kraju wprowadzimy porządek w tej sprawie", a podczas lotu powiedział o dowódcy załogi, że "oficer powinien być mniej lękliwy". Klich broni pilota. Jego zdaniem, pilot postępujący zgodnie z procedurami powinien być wzorem, a nie obiektem zarzutów. - Pilot, który nie zastosował się do nakazu prezydenta i odmówił lądowania w Gruzji, podjął słuszną decyzję. Mężczyzna nie musi obawiać się postępowania dyscyplinarnego - mówił "Dziennikowi" pod koniec sierpnia Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Jego zdaniem, gdyby pilot samowolnie zmienił zadanie i tym samym złamał rozkaz, który otrzymał, to byłby oskarżony o narażenie prezydenta na utratę życia.