Jak poinformował rzecznik MON, Robert Rochowicz, skrzynkę znaleziono od razu po katastrofie. We wtorek komisja badająca przyczyny wypadku będzie pracowała na miejscu już w dwustronnym składzie, z udziałem Białorusinów. W skład komisji wejdzie ponad 20 osób. - Nie będzie żadnych szczątkowych informacji ze strony komisji o przyczynach wypadku, dopóki nie zakończy ona swojej pracy i nie wyda raportu na ten temat - podkreślił rzecznik MON. W niedzielę śledztwo w sprawie katastrofy myśliwca wszczęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W poniedziałek śledztwo wszczęła także białoruska prokuratura wojskowa. Jak podała agencja AFP ma ono dotyczyć "naruszenia przepisów lotu oraz przygotowań do lotu, w wyniku czego zginęły co najmniej dwie osoby". W Radomiu drugi dzień - w związku z katastrofą - obowiązuje żałoba. W mieście odbędą się oficjalne uroczystości obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. W czasie uroczystości w kościele garnizonowym minutą ciszy ma zostać uczczona pamięć tragicznie zmarłych lotników. Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak wystosował na ręce Dowódcy Sił Powietrznych Białorusi kondolencje dla rodzin, przyjaciół przełożonych i współpracowników pilotów. Myśliwiec Su-27 spadł w niedzielę po południu, w czasie pokazu akrobacji podczas drugiego dnia Air Show. W katastrofie zginęli dwaj doświadczeni lotnicy, z ponad 20-letnim stażem lotniczym. Oficjalna białoruska agencja BEŁTA podała, powołując się na rzecznika ministerstwa obrony w Mińsku, że w wypadku w Radomiu zginęli: zastępca dowódcy zachodniego operacyjno-taktycznego dowództwa Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Białorusi płk Alaksandr Marficki i zastępca dowódcy 61. myśliwskiej bazy lotniczej płk Alaksandr Żuraulewicz. Czytaj też: Ostatni lot Su-27. Dlaczego runął na ziemię? Białoruś: Śledztwo ws. katastrofy w Radomiu