Do łódzkiej prokuratury okręgowej w marcu trafiło zawiadomienie szefa CBA, który uważa, że mogło dojść do przestępstwa przez ujawnienie informacji o nowych materiałach z tzw. afery podsłuchowej. O przekazaniu sprawy łódzkim śledczym zdecydowała Prokuratura Generalna. Jak powiedział we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, prokurator po przeprowadzeniu czynności sprawdzających, które miały charakter niejawny, podjął decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie. - Prokurator uznał, że nie zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa w tej sprawie - wyjaśnił Kopania. Dodał, że podobnie jak cały materiał w tej sprawie, także uzasadnienie decyzji prokuratury jest niejawne. Postanowienie prokuratury nie jest prawomocne; przysługuje na nie zażalenie. Sprawa zaczęła się od posiedzeń sejmowej komisji ds. służb specjalnych z udziałem prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i prokuratorów prowadzących postępowanie w sprawie tzw. afery taśmowej, a także spotkania posłów ze speckomisji z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem. Okazało się tam, że prokuratura otrzymała z CBA nowe nagrania. Otrzymanie nagrań 11 rozmów potwierdziła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która prowadzi śledztwo w całej sprawie. Dokumenty trafiły najpierw do Prokuratury Generalnej, a potem do apelacyjnej w Warszawie, która skierowała je do praskiej prokuratury. Jej rzeczniczka Renata Mazur mówiła wówczas, że wśród tych 11 nagrań są też nowe osoby i rozszerzył się katalog osób, które były nagrywane, a które dotychczas nie mają w śledztwie statusu pokrzywdzonego. "Są tam nowe osoby, będziemy je musieli przesłuchać. Jeśli wystąpią o status pokrzywdzonego, lista rozszerzy się. Do tej pory jest to 39 osób" - wyjaśniła. W reakcji na to Wojtunik powiedział, że ponieważ ten niejawny materiał stał się "przedmiotem spekulacji medialnych", złożył zawiadomienie do Prokuratury Generalnej o możliwości popełnienia przestępstwa ujawnienia informacji niejawnych oraz przekroczenia uprawnień, co jest związane z informacjami prokuratury. Wcześniej szef CBA mówił, że przedstawił speckomisji "wszelkie możliwe, pełne informacje" na temat medialnych doniesień o nowych materiałach. "Faktycznie, jako szef CBA przekazałem w formie niejawnej pewien materiał dowodowy, który trafił do biura" - dodał. Zapewniał, że nie wie, czy chodzi o nagrania czy inne materiały, bo CBA tego nie badało ani nie prowadziło żadnych ekspertyz. - Oceniliśmy, że materiał ten może mieć znaczenie dla postępowania prowadzonego przez prokuraturę ws. tzw. afery taśmowej - dodał. Nie podał, kiedy konkretnie przekazano to prokuraturze. Zaznaczył jedynie, że stało się to niezwłocznie po uzyskaniu tego materiału. Dodał, że "tryb niejawny nie wynika z charakteru czy treści, tylko z trybu, w jakim ten materiał został uzyskany" - chodzi o tryb operacyjny. Sprawę podsłuchiwania w dwóch warszawskich restauracjach kilkudziesięciu osób, m.in. polityków, ujawnił w ub.r. tygodnik "Wprost". Zarzuty w śledztwie postawiono czterem osobom: biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz dwóm pracownikom restauracji, w których dokonywano nagrań.