Gdyby taki wynik, jak Kukiz, miał nie Kukiz, tylko Braun, PBK ogłosiłby teraz, że zawsze domagał się intronizacji Chrystusa na Króla Polski i getta ławkowego - skwitował jeden z moich tłiterowych folołersów. Nic do dodania. * A nie, coś jednak dodam: że Konstytucja RP jednoznacznie i wyraźnie wyklucza referendum w sprawie podatków. W każdej innej sprawie, proszę bardzo, ale podatkowej - nie. Kilka dni temu PBK wykazał się nieznajomością ustawy zasadniczej twierdząc, że prezydent nie podpisuje ustawy budżetowej (co on sam zrobił pięć razy, ale widocznie nie czyta podpisywanych kwitów) i nie może jej zakwestionować (najwyraźniej nie powiedziano mu, że owszem, ma taką możliwość - może ją odesłać, jak każdą inną ustawę, do Trybunału Konstytucyjnego). Teraz potwierdził, że nie było to przejęzyczenie. Po pięciu latach urzędowania nie znać konstytucji i nie mieć przy sobie nikogo, kto ją zna - to naprawdę wiele o sposobie sprawowania prezydentury przez PBK mówi. * Demaskatorski tytuł z "Gazety Wyborczej": "Cała ekipa Kukiza kiedyś w PO i u Dutkiewicza". Fakt, Paweł Kukiz i ludzie, którzy się przy nim gromadzą, byli kiedyś stronnikami czy nawet aktywnymi działaczami PO. Tej dawnej PO, która miała nie być partią, tylko ruchem, miała nie mieć wszechwładnego prezesa-kacyka, tylko wyłaniać swe listy wyborcze w prawyborach, nie brać dotacji budżetowych... Tej PO, która przyciągała takich ludzi, jak przywoływani często przeze mnie państwo Elbanowscy czy dzisiejsi wolontariusze Kukiza: prawdziwych, bezinteresownych społeczników. Z jakiegoś powodu ich straciła. Z jakiegoś powodu przyciąga zamiast nich partyjnych przechrztów, często spod diametralnie odmiennych ideologicznie znaków. Michała Kamińskiego, Kluzik-Rostkowską, Arłukowicza, Nałęcza, czy formalnie tylko bezpartyjnego Giertycha... Jakieś wnioski? Jakaś refleksja w intelektualnym i medialnym zapleczu PBK? Nie sądzę. * Tak nawiasem - młócony w kółko argument, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze sprzyjają większym, i gdyby były, to jeszcze bardziej by dominowała nad sceną polityczną PO względnie PiS, to czysta demagogia. Nieprawda po prostu. Gdyby istniały JOW, to NIE BYŁOBY ani PO, ani PiS w ich obecnym, dworskim kształcie. I o to właśnie z tymi JOW-ami chodzi. * Po poniedziałkowym strzale z referendum, strzał wtorkowy: do kampanii PBK wchodzi Aleksander Kwaśniewski. Ten ruch wynika z wiary sfrustrowanego zaplecza PBK, i chyba jego samego, że przyczyną obsuwy nie było generalne rozminięcie się kotylionowej kampanii z odczuciami niewdzięcznego społeczeństwa, które wcale nie uważa, że żyje w "złotych czasach", ani żadna z licznych wad kandydata, ani nachalność propagandy jego medialnych agentów wpływu i presstytutek. Obsuwa wyszła dlatego, że lewicowy, antypisowski elektorat postanowił w I turze, w poczuciu, że na razie i tak jej PiS nie wygra, pozostać w domu, aby pokazać PBK żółtą kartkę. Teraz w osobie Aleksandra Kwaśniewskiego elektorat ten zostanie usatysfakcjonowany, i pod grozą "powrotu IV RP" przyjdzie i uratuje PBK skórę. To wizja, delikatnie mówiąc, nie oparta na żadnych rzetelnych badaniach ani na analizach. Poparcie Kwaśniewskiego od czasów LiD okazywało się dla kolejnych lewicowych inicjatyw pocałunkiem śmierci, a w sytuacji, gdy prezydent musi walczyć o wkurzonych wyborców Kukiza, wydaje się pomysłem beznadziejnym. Ale beznadziejne pomysły to od pewnego czasu specjalność sławnego niegdyś pijaru PO. * A dlaczego zużyty, przegrany polityczny emeryt Aleksander Kwaśniewski? Pytane za pytanie: a lewica ma jeszcze jakiegoś innego lidera? Obrastający puszczańskim mchem Cimoszewicz, pudelkowy Kalisz, zabity ogórkiem Miller i Napieralski z Olejniczakiem, którzy się zestarzeli, zanim pozwolono im dorosnąć... Barbara Nowacka zaś, ostatnia nadzieja czerwonych, z jakichś sobie tylko znanych przyczyn postanowiła lojalnie trzymać się zgranego do cna Palikota. Amerykanie mówią o takich sytuacjach: zaszyć się w jednym worku z trupem. * A co zrobi Duda? Najzabawniejsze, że nie ma to wielkiego znaczenia. Duda jest teraz jak ten przysłowiowy chłop, co zasiał i patrzy jak mu rośnie. Wystarczy, żeby nadal wyraźnie pokazywał, że nie jest - znów używając słowa modnego w sieci - "brąkiem". Że nie przysypia w trakcie przemawiania, nie potrzebuje kartki, by podziękować własnej żonie za bycie żoną, nie boi się wejść w tłum i rozmawiać z ludźmi. Możecie mi wyrzucać, że jestem pisowcem, że nie jestem ważnym politycznym liderem - przynajmniej na razie - albo że jestem za gładki i za miły. Ale przynajmniej nie jestem, jak to ujmował dzielnym wojak Szwejk, wicepierdołą. Fachowo nazywa się to "kampanią wizerunkową" i zawsze uchodziło za specjalność PO. A to się porobiło... Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz - publicysta, felietonista Interii ze stałą rubryką "Myśli nowoczesnego endeka". Do końca kampanii wyborczej będzie śledził jej przebieg, zawirowania i manowce.