Owszem, oddani prezenterzy telewizyjni stają potem na głowie, by zmontować jakąś linię obrony - "a Duda też ma taką panią, która mu doradza". Pewnie, że ma. Ale nie w tym rzecz, wpadka z "przytulmy panią, przytulmy panią" sama w sobie nie byłaby warta uwagi, gdyby nie wpisywała się w cały ciąg nieszczęść, świadczących o beznadziejnym wręcz braku profesjonalizmu całego prezydenckiego otoczenia. A dwór świadczy o samym królu. Kto na przykład wymyślił na dziś muzeum włókiennictwa? Akurat przy wizerunkowych problemach PBK muzea to ostatnie miejsce, gdzie się powinien pojawiać. I dlaczego akurat włókiennictwo? Dlatego, że o włókiennictwie traktuje nasz hymn narodowy? ("Przędziem Wisłę, przędziem Wartę" - może PBK opowie ten prastary suchar do kamer, pasowałoby.) Na to wszystko linia obrony jest: no tak, prezydent nie poddaje się pijarowskim sztuczkom, jest autentyczny, nie tak jak ten cukierkowy, sztuczny Duda. Raczej nie porywa, ale nie dziwię się peowcom, że nie mogą wymyślić niczego lepszego. *Pani suflerka czy inne sprawy wizerunkowe to pikuś. Naprawdę zaszkodził sobie prezydent tym nieszczęsnym referendum. I pośpiechem, z jakim ogłasza kolejne, coraz dalej idące działania, by je przepchnąć przez Senat jeszcze przed drugą turą. Tymczasem kolejni eksperci wyrokują, że jest ono niezgodne z konstytucją - o ile wiem, są jeszcze tacy, którzy nie zabrali w tej sprawie głosu, ale nie ma jak dotąd ani jednego, który by działania prezydenta uznał za właściwe. Niektórzy mówią wręcz, że zarządzenie referendum to delikt konstytucyjny, za który powinien PBK zostać postawiony przed Trybunałem Stanu. Jak nie idzie, to nie idzie... Na razie konsekwencje niewczesnego pomysłu są dla prezydenta mniej bolesne - z jego komitetu honorowego odeszła Joanna Szczepkowska. Niby sprawa do przeżycia, zwłaszcza że znana aktorka nie słynie z konsekwentnych czy przemyślanych zachowań, ale to znowu utrata kilku punktów. Tym bardziej, że jej argumentacja może wielu "lemingom" trafić do przekonania. Pisałem już o tym wczoraj - tym strzałem, nie w stopę nawet, ale w kręgosłup, podważył PBK hard core swego wizerunku, owo "może prochu nie wymyśli, ale jest obliczalny, wiemy, czego się po nim spodziewać, a to daje poczucie bezpieczeństwa". Guzik tam - pokażcie mi jedną osobę, która się spodziewała tego referendum! Jedną! A zysk z tego żaden. Na żadnym fejsbuku, twiterze czy forum, gdzie pulsują opinie elektoratu Kukiza, nie uświadczysz bodaj jednego wpisu "hurra, wygraliśmy JOW-y". Widać, że te JOW-y były tylko symbolem, i zarządzone w obłędnym tempie referendum zupełnie tej antysystemowo zbuntowanej młodzieży, którą miało pozyskać, nie grzeje. * Swoją drogą zastanawiam się, czy Senat, któremu wrzucił prezydent to śmierdzące jajo, skompromituje się totalną partyjną dyspozycyjnością i przegłosuje referendum, ignorując jednoznaczne opinie konstytucjonalistów - czy w przeddzień II tury zbuntuje się, nie tylko wysadzając w powietrze prezydenta, ale także uruchamiając proces zmian w PO. Zmian, które są niezbędne, jeśli PO nie chce na jesieni przegrać sromotnie z doraźnie powołanymi bytami politycznymi, ale też, które mogą się przerodzić w niekontrolowany rozpad niepodzielnie rządzącej od ośmiu lat formacji. To będzie prawdziwy test ordynacji większościowej: czy obieranych według niej senatorów uda się partii równie łatwo jak posłów, szantażowanych usunięciem z list, zmusić do odegrania roli semaforów i głosowania za, delikatnie mówiąc, słabo przemyślanym prezydenckim wnioskiem. * Punkt dla prezydenta - zajęcie się sprawami gospodarczymi. Ale i tu jest wątpliwość, bo minister Szczurek, który dwa tygodnie temu zapewniał, że o zmianach w ordynacji podatkowej mowy nie ma, a teraz zapewnia, że nie ma i nigdy nie było żadnych przeszkód, i w ogóle jest ta zmiana już przygotowana i zgodnie z harmonogramem wdrażana (to po co prezydencka inicjatywa i całe to referendum?) nie przydaje trosce o podatnika wiarygodności. A wczoraj Komisja Europejska zarekomendowała zdjęcie z Polski obostrzeń procedury nadmiernego zadłużenia. Wiadomość, której można by użyć dla podbudowania pierwotnej narracji PBK - o sukcesach obecnych rządów i konieczności ochronienia tych sukcesów przed nieprzewidywalnymi frustratami, którzy chcą populistycznie zmieniać konstytucję... No, ale - właśnie. Poprzednia narracja władzy nie była najlepsza, ale była, teraz to już kompletnie nie widać, o co jej chodzi, poza utrzymaniem stołków. * Szczepkowska z demonstracyjnym wycofaniem poparcia jest może wypadkiem odosobnionym, ale rządowe media mają już wyraźny problem ze znalezieniem poważnych gości gotowych wspierać prezydenta. Z braku laku zapraszają skompromitowanego aferą hazardową i shopliftingiem "Miro" Drzewieckiego czy nawet "Maksi-Kaza", skompromitowanego po trzykroć. Po pierwsze, jako były premier, który nie wiadomo za co (czyli wiadomo za co) wynagrodzony został tłustą synekurą w zachodnim banku, choć przecież żadnych kwalifikacji, by naprawdę tam pracować, nie ma. Po drugie, jako facet, który najpierw porzucił chorą na raka żonę dla młodej siksy, a potem owąż siksę akurat, gdy była w szpitalu po wypadku. Po trzecie, jako błazen, który ośmiesza się w tabloidach i zupełnie nie rozumie, że jest śmieszny. I co mają wspomniane autorytety do powiedzenia? Że jak Duda wygra, to będzie niesamodzielny wobec Jarosława Kaczyńskiego. Może. A może będzie. A może właśnie odstawi Kaczyńskiego i sam zostanie liderem? * Duda wczoraj spotkał się z pokrzywdzonym przez sąd ojcem, z którym przedwczoraj spotkał się prezydent. Dziś zapewne spotka się z wczorajszą panią na wózku. A jutro pojedzie do muzeum włókiennictwa wykorzystać dzisiejsze wpadki PBK, po drodze zaglądając do jakiejś fabryki, tuczarni czy na targowsko. Kampania AD jest poprawna w formie i kompletnie wyprana z istotnej treści. I tylko kompromitujący bałagan u konkurencji oraz niezborność działań władzy sprawiają, że może to wystarczyć. AD ma znakomitą okazję, żeby w kontrze do pogubionego konkurenta wyjaśnić Polakom, dlaczego ubiega się o prezydenturę. I w ogóle, po co potrzebny jest Polakom prezydent. I co może dla nich realnie zrobić, a czemu może tylko kibicować. Pokazać, jakie będzie miał jako prezydent uprawnienia i do czego je wykorzysta. To naprawdę nietrudne, gdybym kandydował, umiałbym to wyjaśnić w kilku zdaniach. I AD też pewnie umie, tylko z jakiegoś powodu nie robi tego. Może nie chce ujawniać swego credo przed debatą, by nie dać pijarowcom PBK czasu na znalezienie kontrargumentów. Może uważa, że głosów nie zdobywa się wizją i merytoryką, tylko gładkim uśmiechem, jak kiedyś Kwaśniewski a potem Tusk. Tak czy owak, zachowuje się, jakby chciał nas przekonać, że będzie lepszym strażnikiem żyrandola niż ten, którego ustawił tam Tusk, ale że nie zamierza poza tę rolę wychodzić. A może nie nas chce co do tego przekonać, tylko kogoś innego? Pamiętam już parę kampanii, które wydawały się dla PiS zwycięskie i w ostatniej chwili prezes wyskakiwał z czymś, co skutecznie korygowało notowania. Więc na miejscu pisowców jeszcze bym szampanów nie otwierał. Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz - publicysta, felietonista Interii ze stałą rubryką "Myśli nowoczesnego endeka". Do końca kampanii wyborczej będzie śledził jej przebieg, zawirowania i manowce.