Za generała Tadeusza Buka modliło się przed kaplicą pod wezwaniem Ducha Świętego na warszawskiej Cytadeli całe Dowództwo Wojsk Lądowych oraz przyjaciele Naszego Dowódcy. "Błogosławieni już teraz, którzy w Panu umierają. Zaiste, mówi Bóg, niech odpoczną od swoich trudów, bo ich czyny idą razem z nimi", cytując Pismo Święte podkreślał w czasie mszy ksiądz Kowalski. Zwracał jednocześnie uwagę na to, jak wiele pracy było przed Dowódcą Wojsk Lądowych i wszystkimi tymi, którzy o godzinie 8.56 w dniu 10 kwietnia wyruszyli wspólnie na spotkanie z Bogiem. Trudno pogodzić się z tak wielką i niespodziewaną stratą, która dotknęła nas wszystkich - Polaków. Wojska Lądowe - żołnierzy i pracowników - zostawił Nasz Dowódca. Zostawił też swoich Najbliższych, dla których żył, którym poświęcał każdą wolną chwilę. "Dowódca był żołnierzem z krwi i kości. On wyznawał zasadę wyrażoną tak często w słowach: Za mną, a nie Naprzód!. Jak sam mawiał, w otrzymanych zadaniach nie doszukiwał się problemów. Mawiał, że po prostu jest zadanie do wykonania. I tak zawsze działał" - wspominał ksiądz pułkownik Dariusz Kowalski. Na mszy w intencji Dowódcy Wojsk Lądowych, Zwierzchnika Sił Zbrojnych, Jego Małżonki, Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, dowódców rodzajów Sił Zbrojnych i wszystkich ofiar katastrofy zebrali się wszyscy służący i pracujący w Dowództwie. Przybyli też byli dowódcy Wojsk Lądowych: generał broni Zbigniew Zalewski i generał broni Waldemar Skrzypczak.