Jak poinformował PAP w poniedziałek zastępca burmistrza Bogatyni Jerzy Stachyra, wnioski można było składać w urzędzie w poniedziałek od 14.00. "Mamy już 400 wniosków o zasiłki. Będziemy je weryfikować w nocy, aby już we wtorek wypłacić tym najbardziej potrzebującym. Szacuję, że we wtorek zdołamy wypłacić zasiłki 100 osobom. W kolejnych dniach będziemy wypłacać i równocześnie przyjmować kolejne wnioski" - wyjaśnił Stachyra. Wcześniej wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec powiedział w Bogatyni, że na konto gminy zostało przelane ok. 2,5 mln zł. "Oszacowaliśmy wstępnie potrzeby na ponad 7 mln zł i tyle mamy na zasiłki" - mówił w poniedziałek podczas konferencji prasowej w Bogatyni Jurkowlaniec. Zaznaczył, że są to pieniądze przeznaczone dla wszystkich poszkodowanych, ale to samorządowcy z Bogatyni najszybciej zgłosili zapotrzebowanie. Zastrzegł, że środki te są przeznaczone na wypłatę zasiłków w wysokości do 6 tys. zł. "W tej chwili staramy się już bardzo konkretnie ustalić, ile rodzin ucierpiało w powodzi i jak duże ponieśli straty" - mówił wojewoda. Więźniowie pomogą przy usuwaniu skutków powodzi 540 skazanych z terenu Dolnego Śląska będzie uczestniczyć w usuwaniu skutków powodzi i zabezpieczaniu wałów w miejscowościach, do których zbliża się wielka woda - poinformował minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Jak dodał, stało się tak po konsultacji z dyrektorem generalnym i dolnośląskim dyrektorem okręgowym Służby Więziennej. Według Kwiatkowskiego już teraz kilkudziesięciu osadzonych jest zaangażowanych w prace w ramach akcji przeciwpowodziowej. Służba Więzienna pilnuje skazanych, którzy pracują przy wałach. Do akcji wybrano tylko tych osadzonych, którzy nie stanowią zagrożenia dla ludności. Kwiatkowski powiedział też, że zgłosił wojewodzie dolnośląskiemu, iż oddaje dla powodzian 30 miejsc w zlokalizowanym nieopodal ośrodku wypoczynkowym w Kulach będącym w dyspozycji resortu. 7 mln 445 tys. zł na zasiłki Do poszkodowanych na Dolnym Śląsku płynie już pierwsza pomoc. Minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller przekazał na zasiłki dla nich 7 mln 445 tys. zł. Jak wyjaśniła rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak, pieniądze mają zostać przeznaczone na zasiłki do 6 tys. zł. - Chodzi o zaspokojenie najpilniejszych potrzeb - dodała. Dojazd przez Niemcy, pomoc przez Czechy Wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec powiedział w poniedziałek, że do zalanej przez powódź Bogatyni od strony polskiej będzie można dojechać najszybciej za dwa tygodnie - tyle czasu zajmie naprawa drogi nr 352. Teraz do miasta można dotrzeć tylko przez Czechy I Niemcy. - Najbardziej ucierpiał odcinek drogi Bogatynia-Radomierzyce, gdzie woda z tamy Niedów oraz rzeka Witka poczyniły ogromne szkody. Witka wróciła do swojego starego koryta sprzed 50 lat i przepływa przez drogę. W innych miejscach żywioł powyrywał asfalt, podmył drogę - relacjonował Jurkowlaniec, który sam pochodzi z Bogatyni i dobrze zna te tereny. Dlatego też pierwszym i najważniejszym zadaniem - tłumaczył wojewoda - będzie skierowanie Witki do nowego koryta, tak aby woda przestała płynąć przez drogę. Później trzeba będzie osuszyć ten teren, by mógł wjechać tam ciężki sprzęt. Na końcu będą prowadzone prace remontowe. "Być może na początku przywrócimy do ruchu tylko jeden pas i ruch będzie się odbywać wahadłowo albo usypiemy prowizoryczną drogę, aby można było już po niej jeździć" - mówił Jurkowlaniec. W tej chwili do Bogatyni można dojechać jedynie przez Czechy i Niemcy. "Trasa czeska" wiedzie przez: Zawidów (droga 355), Frydlant (droga 13) lub przez Czerniawę Zdrój (droga 361) i Frydlant (droga 291). Drogi w Czechach również zostały zniszczone przez powódź i są nasiąknięte wodą. Dlatego tamtejsze władze zdecydowały się zamknąć drogę do Bogatyni dla ruchu osobowego. Trasą przez terytorium Czech przepuszczana jest pomoc humanitarna i wojskowa dla powodzian, ale tylko pojazdami o wadze do 3,5 t. Droga przez Niemcy - ze Zgorzelca przez Loebau do Zittau i Sieniawki - jest dłuższa, ale może nią jechać każdy. Na tej trasie nie ma ograniczeń tonażowych. Dojazd do Bogatyni przez Czechy i Niemcy to problem nie tylko dla tych, którzy zmierzają do miasta z pomocą humanitarną - to także utrudnienie dla ludności. Pracownicy Elektrowni Turów powiedzieli PAP, że w poniedziałek dojazd do pracy autobusami pracowniczymi zajął im trzy godziny. "Mieszkamy w okolicznych miejscowościach. Przed powodzią dojazd do pracy zajmował nam kilka kilkanaście minut. Ci wysiadający z autobusu na końcu docierali do domu po godzinie" - zaznaczył w rozmowie z PAP jeden z pracowników. Jego koledzy podkreślali, że mimo trudności z dojazdem najważniejsze dla nich jest to, że Elektrownia Turów pracuje bez przestojów. Nie ma wody, chleba, prądu Wojewoda poinformował, że o godz. 9 rano bez prądu było 1,2 tys. gospodarstw domowych. Jeszcze w niedzielę rano było ich 7,9 tys. Energii elektrycznej brakuje obecnie na terenach najbardziej zniszczonych przez powódź, głównie Mieście Bogatynia oraz gminie, czyli m.in. w Markocicach, Radomierzycach i Sieniawce. Na terenie gminy Bogatynia bieżąca woda zdatna do picia jest na terenie Sieniawki, Porajowa i Kopaczowa. - W pozostałej części gminy, tam gdzie rury w domach nie zostały uszkodzone, woda w kranach pojawia się co jakiś czas. Jest to woda niezdatna do picia, ale przydatna do celów sanitarnych - powiedział Jurkowlaniec. Jak dodał, wodę pitną dostarczają beczkowozy. Do Bogatyni jeszcze w poniedziałek powinien dotrzeć transport wody pitnej butelkowanej ufundowanej przez SLD. Mieszkańcom miasta brakuje też żywności. 22 budynki do rozbiórki Ponadto w Bogatyni dało się uruchomić dwa mosty, które łączą nie tylko miasto, ale i gminę. Na miejscu pracują wojskowi specjaliści, którzy będą ustawiać tymczasowe przeprawy mostowe. W Bogatyni od niedzieli pracują też inspektorzy nadzoru budowlanego, którzy kwalifikują budynki do rozbiórki. Według Jerzego Stachyry, z-cy burmistrza Bogatyni w mieście w wyniku powodzi zawaliło się co najmniej 10 budynków. Jak powiedział Jurkowlaniec, kolejnych 22 budynków zostało zakwalifikowanych do rozbiórki. - Problem dodatkowy z tymi budynkami jest taki, że nie tylko mieszkańcy tracą dach nad głową, ale są to budynki zabytkowe, które mają po 200 lat i więcej - mówił wojewoda. 7-metrowa fala Prokuratura Rejonowa w Zgorzelcu (Dolnośląskie) wszczęła postępowanie w sprawie zbiornika Niedów, którego tama została przerwana i 7-metrowa fala zalała okoliczne miejscowości na trasie Bogatynia-Zgorzelec. Jak poinformował Dariusz Kończyk, z-ca szefa Prokuratury Rejonowej w Zgorzelcu, prokuratura jest na etapie zabezpieczania dokumentacji dotyczącej budowy, remontów oraz stanu technicznego zbiornika Niedów na rzece Witka. Trzy ofiary śmiertelne Prokuratura wyjaśnia także okoliczności śmierci trzech osób w wyniku powodzi. W Bogatyni tuż po tym jak wylała rzeka Miedzianka prawdopodobnie utonęła jedna kobieta. Natomiast w Radomierzycach, tuż po tym jak puściła tama, utonęła druga kobieta i strażak OSP. - Tu czynności prowadzi policja. Będzie przeprowadzona sekcja zwłok. Będziemy ustalać okoliczności tragicznych zdarzeń - mówił prokurator.