Rodzina Dzikowskich z Poznania na swojej stronie internetowej reklamuje się jako "pierwsza rodzina w Polsce na żywo w internecie". Zrobiło się o niej głośno w social mediach, gdzie wybuchła burza. Dlaczego narażają na niebezpieczeństwo własne dzieci? Barbara i Mieczysław Dzikowscy mają ich czworo: 13-letniego Kacpra, 9-letnią Weronikę, 4-letniego Dawida i 2-letnią Sandrę. W pokojach dzieci również zostały umieszczone kamery. Monitoring wysyła do internetu zarówno obraz, jak i dźwięk. Podglądani 24 godziny na dobę Dzikowscy pozwalają się podglądać wszędzie: w sypialni, w pokoju dziecięcym, w kuchni, w salonie i na balkonie. Kamery nie umieścili jedynie w łazience, ale jak informują na swojej stronie: "Cztery kamery czekają na Państwa propozycje. W przygotowaniu są okulary z kamerą i kamera w samochodzie". Najbardziej kontrowersyjne jest jednak umieszczenie kamer w pokojach najmłodszych członków rodziny. Rodzice pozwolili, by ich dzieci były obserwowane 24 godziny na dobę. Jednak publikowanie całego swojego życia w internecie jest zwyczajnie niebezpieczne. Ewentualni złodzieje czy porywacze mogą doskonale poznać rozkład dnia Dzikowskich i wykorzystać te informacje do własnych celów. Pogróżki, pizza i fałszywe wiadomości Rodzina z Poznania stworzyła własną wersję znanego, telewizyjnego reality show. Jedyne, o czym nie pomyśleli, to kwestia bezpieczeństwa. Swojego i własnych dzieci. W kilka godzin po tym, jak jeden z portali internetowych opublikował informację o Dzikowskich na swoim profilu na Faceboooku, użytkownicy zaczęli płatać rodzinie figle. Dzikowscy nie wpadli na pomysł, że umieszczenie w sieci wszystkich danych, łącznie z adresem, numerem telefonu i adresami e-mail może spowodować, że ich Big Brother wymknie się spod kontroli. Internauci zaczęli bowiem prowokować dziwne sytuacje, żeby uatrakcyjnić transmisję na żywo. Ktoś zamówił pizzę. Zaczęły rozdzwaniać się telefony z pogróżkami, a ich dzieci otrzymały wiadomości na Facebooku z fałszywych kont. Jak podaje portal Spidersweb, przez niesmaczne żarty internautów rodzina poczuła się nękana i zawiadomiła policję. Tylko co stróże prawa mogą zrobić z naruszeniem prywatności rodziny, która na własne życzenie transmituje swoje życie 24 godziny na dobę? Ryzykowny biznes czy skrajna nieodpowiedzialność? Jest w tej rodzinie coś dziwnego. Zdecydowali się nie tylko na ryzykowny biznes internetowy i sprzedanie własnej intymności w sieci. Oprócz tego na stronie zamieścili komunikaty skierowane do firm, którym oferują współpracę. Dzikowscy zajmują się m.in. wynajmem aut z kierowcą lub bez, restrukturyzacją i wyprowadzaniem na prostą firm i zakładów czy kupnem i sprzedażą spółek. Mają też plany na przyszłość. Chcą zorganizować największy bieg na świecie, ale... nie mają jeszcze reklamodawców, sponsorów, miejsca, współpracowników ani wolontariuszy: "Przygotowujemy największy bieg na świecie, na ponad milion biegaczy, gdzie najdłuższy, będzie maraton (42195 m), a najkrótszy dystans to 5 km. Nagrody będą bardzo wysokie, łączna pula przekroczy ponad 100 000 000 zł. Poszukujemy do organizacji tego biegu: reklamodawców, sponsorów, współpracowników, wolontariuszy. Termin tego biegu przewidujemy w połowie 2016 lub 2017 roku" - czytamy na stronie internetowej rodziny Dzikowskich. Internauci zwracają uwagę, że podczas transmisji Dzikowscy wielokrotnie stosowali przemoc słowną w kierunku dzieci, które, swoją drogą, też nie przebierają w słowach - jak można się przekonać podczas tego kuriozalnego "przedstawienia". Zapraszając do swojego życia miliony internatów, Dzikowscy prawdopodobnie zapomnieli albo po prostu nie wiedzą, co to prywatność. Pragnienie sławy, kariery i pieniędzy przesłoniło im dobro dzieci, które w całej tej sytuacji są najbardziej narażone na niebezpieczeństwo i strach. Transmisja na żywo z codziennego życia może wymknąć się spod kontroli, ale o tym rodzina Dzikowskich chyba zdążyła się już przekonać.