Organizatorzy: NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych, zapowiadają, że będzie to największa akcja protestacyjna po 1989 r., której "ciężaru rząd nie udźwignie". Przygotowania do protestu trwają od czerwca, kiedy to związki zawodowe zawiesiły udział w obradach Komisji Trójstronnej. Bezpośrednim powodem było uchwalenie przez Sejm tzw. elastycznego czasu pracy, czyli wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy z czterech do 12 miesięcy. Związki uznały wówczas, że dialog społeczny między rządem, pracodawcami, a związkami jest pozorowany, bo postulaty związkowe nie są brane pod uwagę. Związki postawiły wówczas warunek powrotu do dialogu w Komisji Trójstronnej - odwołanie ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza (z funkcji przewodniczącego komisji i szefa resortu). Poza tymi postulatami, związkowcy przyjadą na protest z żądaniami: wycofania się z obowiązującego już podwyższenia do 67 lat wieku emerytalnego, przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej, zmiany ustawy o referendach ogólnokrajowych tak, by po zebraniu 500 tys. podpisów referendum było obligatoryjne (dziś decyduje o tym Sejm, który odrzucił np. wniosek o referendum emerytalne). "Musimy zamawiać pociągi" - Konsekwencja i upór prędzej czy później przyniosą efekty - uważa przewodniczący NSZZ "S" Piotr Duda. - Nie odstąpimy od naszych żądań. Jesteśmy konsekwentni i prędzej czy później odejdzie i pan Kosiniak-Kamysz, i cały ten rząd, który jest zły, antypracowniczy, antyspołeczny i im szybciej odejdzie, tym lepiej dla polskiego społeczeństwa - powiedział Duda. - Pewnie po jednej demonstracji rząd nie ustąpi, ale jesteśmy przygotowani na walkę tygodniami, miesiącami - zapewnił. Duda pytany o przewidywaną liczbę uczestników sobotniej manifestacji mówi tylko: "takiego ciężaru rząd na pewno nie udźwignie". - Mamy jeden problem organizacyjny - w Polsce brakuje autokarów, musimy zamawiać pociągi - podkreślił. Przewodniczący OPZZ Jan Guz powiedział, że liczba uczestników kulminacyjnej, sobotniej manifestacji jest trudna do przewidzenia, bo oszacować można najwyżej liczbę związkowców zrzeszonych w centralach związkowych natomiast udział zadeklarowało wiele związków nienależących do central. - Wiele organizacji pozarządowych, spółdzielczych, gospodarczych, społecznych, działkowcy - powiedział Guz. Najważniejsze postulaty według szefa OPZZ to: tworzenie miejsc pracy i godne wynagrodzenia, przyjazne ustawodawstwo i prawo do zabezpieczenia emerytalnego, w tym projekt OPZZ, by prawo do emerytury przysługiwało: kobietom po 35 latach pracy i płacenia składek oraz po 40 latach mężczyznom, układy zbiorowe pracy jako podstawa regulacji praw pracowniczych. - Liczymy, że rząd przystąpi do dialogu, że determinacja ludzi, jaka będzie pokazana na ulicach, zmusi rząd do rozmów - powiedział Guz. Szef FZZ Tadeusz Chwałka podkreśla, że związkowcy cały czas są gotowi na powrót do rozmów z rządem, ale pod warunkiem, że związki będą poważnie traktowane, a ich opinie brane pod uwagę. - Wyszliśmy z Komisji Trójstronnej nie dlatego, że chcieliśmy spotykać się przed Sejmem (...) Będziemy dążyli albo do zmiany stanowiska rządu odnośnie dialogu społecznego, albo będziemy czekać na inny rząd, a zrobimy wszystko, żeby był - powiedział Chwałka. Minister o żądaniach Minister pracy podkreślał w poniedziałek, że nie zgadza się z większością związkowych postulatów, a niektóre, np. oskładkowanie wynagrodzeń członków rad nadzorczych oraz tzw. zbiegów umów zleceń są przez rząd realizowane. Jeśli chodzi o elastyczny czas pracy - zdaniem ministra - nie warto tego rozwiązania demonizować, bo sprawdziło się już ono w tzw. ustawie antykryzysowej "dla dobra pracowników, którzy utrzymali dzięki temu w najtrudniejszych czasach miejsca pracy". Odnośnie wzrostu płacy minimalnej minister wskazuje, że "dynamicznie" wzrasta ona w ostatnim czasie, a decyzja o podniesieniu wieku emerytalnego była, jego zdaniem, ogromnie trudna, ale konieczna z punktu widzenia demograficznego. Kulminacja protestów zaplanowana jest na sobotę, kiedy odbędzie się wielka manifestacja. Środa to natomiast tzw. dzień branżowy - akcja rozpocznie się w samo południe pikietami ministerstw. Organizatorzy zapowiedzieli pierwotnie sześć pikiet przed budynkami resortów: skarbu państwa, pracy i polityki społecznej, transportu, gospodarki, zdrowia, spraw wewnętrznych, już wiadomo jednak, że "spontanicznie" organizują się kolejne grupy chcące pikietować swoje resorty m.in. rolnicy. Rzecznik NSZZ "S" Marek Lewandowski powiedział, że pikietujący mają zostać przyjęci w ministerstwie pracy, gdzie spotka się z nimi minister Kosiniak-Kamysz, niewykluczone, że delegacje demonstrantów będą też przyję w innych resortach. Plan protestów Pikiety przed każdym resortem mają liczyć po 2-3 tys. osób i potrwają do ok. 13.30. Po ich zakończeniu demonstrujący przejdą przed Sejm, gdzie otwarte zostanie miasteczko namiotowe, które pozostanie tam do soboty. W miasteczku pozostawać ma rotacyjnie ok. 600 osób. Uczestnicy mają przyjechać z własnymi namiotami, organizatorzy zapewnią im wyżywienie. Czwartek i piątek to tzw. dni debat z ekspertami w miasteczku przed Sejmem. W piątek debaty mają się rozpocząć o godz. 14, a ich tematami będą: funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia i sytuacja polskiego przemysłu. W piątek debaty startują o godz. 11 i poświęcone będą: dialogowi społecznemu w Polsce, uprawnieniom związków zawodowych i referendach w systemie demokratycznym. Piątek to też w miasteczku namiotowym dzień tzw. "Wolnej Trybuny" - ok. godz. 16.30 scena i mikrofon zostaną udostępnione organizacjom społecznym, inicjatywom obywatelskim, a także wszystkim organizacjom wspierającym protest. Sobota to dzień, w którym, jak mówią organizatorzy, "wszyscy, którzy czują się lekceważeni przez rząd, przyjeżdżają do Warszawy". O 11.30 demonstranci zbiorą się w trzech miejscach: NSZZ "S" - przed Sejmem, gdzie według deklaracji złożonych w ratuszu zgromadzić się ma 50 tys. osób, OPZZ - przed Pałacem Kultury - 10 tys. osób, a FZZ - przed Stadionem Narodowym - 25 tys. osób. Ponadto na rondzie Dmowskiego zgromadzić ma się ok. 5 tys. członków Klubów Gazety Polskiej. Następnie wszyscy ruszą w marszu gwiaździstym na rondo de Gaulle'a, skąd o 13 ruszą Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na Plac Zamkowy, gdzie nastąpi rozwiązanie manifestacji. Wśród organizacji, które zapowiedziały swój udział w manifestacji i czterodniowym proteście, oprócz organizatorów są: m.in. Solidarni 2010, Kluby Gazety Polskiej, Rodzina Radia Maryja, NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", Partia Zielonych, przedstawiciele NSZZ Pracowników Wojska, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego "Inicjatywa Pracownicza", Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Polskiego Związku Działkowców, Związku Leśników Polskich w RP, Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa RP, Związku Zawodowego Rolnictwa "Samoobrona", Związku Syndykalistów Polskich. Bez polityków Protesty mają się natomiast odbyć bez udziału partii politycznych. Duda oświadczył, że wspólnie z pozostałymi centralami związkowymi "S" przyjęła formułę otwartą, zapraszając do udziału każdego, kto popiera związkowe postulaty. W sumie od środy do soboty w Warszawie ma odbyć się 17 zgromadzeń publicznych, będą to zarówno przemarsze, jak i manifestacje stacjonarne. - Należy liczyć się z bardzo poważnymi utrudnieniami komunikacyjnymi - przestrzega stołeczny Urząd Miasta. Prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz zaapelowała do organizatorów, by w imię prawa do demonstracji poglądów nie ograniczali prawa warszawiaków do normalnego życia. Organizatorzy zapewniają, że robią wszystko, by dni protestu przebiegły spokojnie. - Mam nadzieję, że nie będzie jakichkolwiek prowokacji ze strony drugiej - powiedział Duda. W dniach protestów bezpieczeństwa w stolicy będą strzegli zarówno miejscowi policjanci, jak i ściągnięci z innych województw. - Rozmawialiśmy z organizatorami manifestacji, tak by powiedzieć, jakie są nasze i ich oczekiwania. Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie spokojnie - powiedział rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.