21-letni Karol ma konto w mBanku. I choć z niego nie korzysta, w niedzielę postanowił sprawdzić, co na tym rachunku się dzieje. Widok wprawił go w osłupienie. - Zobaczyłem, że mam blisko dwa miliony długu - mówi Interii. I podkreśla: - Umarłem w środku. Jedyne, co mógł zrobić w weekend, to zadzwonić na infolinię mBanku. - Powiedziano mi, że to jest mój dług. Załamałem się. Myślałem, że sobie życie odbiorę. Czułem się fatalnie, nie jadłem, nie piłem - opowiada mężczyzna. Po sygnaturze widniejącej w informacji o zajęciu doszedł do tego, że jest to sprawa z urzędu skarbowego w Żarach, znajdującego się około 500 kilometrów od jego miejsca zamieszkania. - W poniedziałek zadzwoniłem do tej skarbówki. Usłyszałem, że dług wystawiony jest na zupełnie inną osobę. Co więcej, jest to dług z 2018 roku, a ja jeszcze nie byłem wtedy pełnoletni. Moich danych w ogóle nie ma w rejestrze tego urzędu. Błąd więc ewidentnie popełnił bank - komentuje Karol. "Byłem przerażony" - Udałem się też do placówki banku osobiście. Znów usłyszałem, że dług jest zarejestrowany na mnie. Złożyłem reklamację, tylko tyle mogłem zrobić - wspomina mężczyzna. Skontaktował się też telefonicznie z policją. - Dowiedziałem się, że jeśli chcę, to mogę przyjść na komisariat, ale raczej nie da się nic zrobić, bo takimi dużymi sprawami zajmuje się tylko prokuratura - dodaje. - Byłem przerażony. Nie wiedziałem przecież, czy zaraz nie trafię do więzienia za tak wysoki dług, którego nie jestem w stanie spłacić. Po południu znów pojechałem do placówki mBanku. Dopiero wtedy pracownik powiedział, że ktoś musiał pomylić się przepisując numer rachunku bankowego. Dług z mojego konta zniknął - mówi Karol. Z prośbą o wyjaśnienie sytuacji zwróciliśmy się do urzędu skarbowego wskazanego przez 21-latka. Jak czytamy w przekazanym nam mailu, "Urząd Skarbowy w Żarach nie dokonał zajęcia rachunku bankowego i nie prowadził żadnych czynności egzekucyjnych w stosunku do 21-latka". O sprawę spytaliśmy też biuro prasowe mBanku. "Nie udzielamy informacji na temat klientów. Obowiązuje nas tajemnica bankowa" - wskazał Krzysztof Drozd, starszy specjalista ds. relacji z mediami. I wyjaśnił: "Prawo nie pozwala nam komentować spraw dotyczących klientów. Nie zwalnia nas z tego nawet to, że klient upublicznił sprawę. Za ujawnienie tajemnicy bankowej grozi grzywna do 1 mln zł oraz kara pozbawienia wolności do 3 lat. Z tajemnicy bankowej może zwolnić wyłącznie klient, przekazując nam informacje na piśmie w jakim konkretnie zakresie zostajemy z niej zwolnieni, m.in. wskazując konkretny numer umowy oraz konkretny zakres danych, które możemy ujawnić lub uprawniony organ". "Zapewniamy jednak, że w każdym przypadku, jak najszybciej podejmujemy działania, by wyjaśnić sytuację. Kontaktujemy się w tym celu bezpośrednio z klientem. Jeśli stwierdzimy nasz błąd, zawsze przepraszamy klienta i go naprawiamy" - dodał. Błąd systemu, czy człowieka? - W sprawie pana Karola wina leży jednoznacznie po stronie banku, do czego zresztą bank w skierowanych do mojego klienta wiadomościach e-mail się przyznał - komentuje w rozmowie z Interią adwokat Adrian Romkowski, pełnomocnik poszkodowanego mężczyzny. - Zawiadomienie o zabezpieczeniu wierzytelności zostało sporządzone przez urząd skarbowy prawidłowo. To bank zabezpieczył należność na rachunku bankowym niewłaściwej osoby. Uchybienie to jest o tyle zaskakujące, że egzekucja prowadzona jest przeciwko osobie nazywającej się zupełnie inaczej, mieszkającej gdzie indziej i mającej całkowicie inny numer PESEL, niż pan Karol. Trudno tu mówić o "zwykłej pomyłce" - wskazuje prawnik. I potwierdza, że początkowo mBank przekazał panu Karolowi informację, że za uchybienie odpowiedzialny jest pracownik banku. - Wczoraj jednak otrzymaliśmy kolejne pismo, w którym wskazano - tu cytat - że "blokadę zakłada system". Bez względu jednak na to, czy to błąd systemu, czy błąd człowieka, w obu przypadkach obciąża to bank, bo albo system jest wadliwie skonstruowany, albo pracownicy niedostatecznie weryfikują, na czyim rachunku bankowym dokonują zajęcia należności. Uważam jednak, że był to błąd ludzki, bo za wprowadzenie danych dłużnika do systemu z ogromnym prawdopodobieństwem odpowiada człowiek - wskazuje. W mailu, o którym wspomina nam prawnik, pojawiły się również przeprosiny banku. - Według mnie zwrot "uprzejmie przepraszamy" to o wiele za mało - komentuje Karol. Zadośćuczynienie od banku. "Szkoda na zdrowiu" 21-latek nie chce zostawić tak tej sprawy. - Ta sytuacja odbiła się na moim zdrowiu. Będę domagał się zadośćuczynienia ze strony banku - zapowiada. Rozmawiamy o tym z jego pełnomocnikiem. - Tak, zamierzamy żądać zadośćuczynienia od banku za krzywdę wyrządzoną bezprawnym zabezpieczeniem wierzytelności na rachunku bankowym. Pan Karol doświadczył silnego stresu, który wiązał się z poważnym uszczerbkiem psychicznym. O konkretnej kwocie, ze względu na ochronę interesów mojego klienta, nie chcę mówić - komentuje pełnomocnik. I podkreśla: - W pierwszej kolejności, podejmiemy próbę polubownego rozwiązania sporu i wystąpimy do banku z propozycją zawarcia ugody zobowiązującej do zapłaty zadośćuczynienia w satysfakcjonującej pana Karola wysokości. Jeśli bank nie przyjmie propozycji, nie podejmie negocjacji lub nie uda się w ich toku dojść do porozumienia, pozwiemy bank o zapłatę zadośćuczynienia. - Rozważamy także złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przez pracownika banku odpowiedzialnego za bezprawne zajęcie przestępstwa tzw. oszustwa komputerowego oraz zmiany danych informatycznych bez uprawnienia - dodaje jeszcze adwokat Romkowski. - Odrębną kwestią jest postępowanie policji w tej sprawie, jako że panu Karolowi dwukrotnie bezprawnie odmówiono przyjęcia zawiadomienia o przestępstwie. Takie postępowanie policjantów stanowiło niedopełnienie obowiązków i działanie na szkodę interesu prywatnego. Również i w tym zakresie rozważamy możliwość podjęcia stosownych kroków prawnych - mówi pełnomocnik 21-latka. Każdy z nas mógł obudzić się z długiem. Co wtedy robić? W sytuacji Karola mógł znaleźć się każdy z nas. Co więc zrobić, kiedy zauważymy niepokojącą blokadę dużych środków na naszym rachunku bankowym? - Przede wszystkim należy niezwłocznie skontaktować się z organem, na rzecz którego nastąpiło zajęcie oraz ustalić czy toczy się przeciwko nam dane postępowanie egzekucyjne - mówi nam prawnik. Zarówno organ, jak i sygnatura sprawy, są w takich przypadkach wskazane w informacji o zajęciu, która widnieje na koncie internetowym, najczęściej w zakładce "Historia". Informację taką uzyskać można także w placówce banku. Adwokat podkreśla: - Nie są rzadkością sytuacje, że organy egzekucyjne (komornik czy administracja publiczna) prowadzą egzekucję na podstawie wadliwych orzeczeń sądowych czy decyzji administracyjnych. Wówczas kontakt z bankiem nie ma sensu, bo ten "zasłoni się" aktem prawnym wydanym przez wspomniany organ i niestety będzie miał rację. - Jeśli jednak komornik lub organ administracyjny potwierdzą, że postępowanie egzekucyjne, na poczet którego dokonano zajęcia na naszym koncie, dotyczy innej osoby, należy niezwłocznie skontaktować się z bankiem - nawet telefonicznie czy e-mailowo - i żądać natychmiastowego usunięcia "blokady" z konta. Bank powinien zaś natychmiast, bez konieczności przedstawiania jakichkolwiek dokumentów, "blokadę" taką zdjąć. Jeśli tego nie uczyni, będzie dalej łamał prawo - podsumowuje Adrian Romkowski.