- Zwrócimy się do prokuratury o uznanie pana Ryby za pokrzywdzonego - powiedział mec. Mariusz Paplaczyk. - Decyzja prokuratury wzmacnia argumentację obrony - mówił adwokat pytany o zarzuty prokuratury dla Kamińskiego. Według niego Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia, który 18 sierpnia uznał Rybę i Andrzeja K. za winnych płatnej protekcji, "nie tyle uznał akcję CBA za legalną, co stwierdził, że nie może jej badać, bo nie jest do tego uprawniony". Zdaniem adwokatów, takie dowody są nielegalne - co w terminologii innych systemów prawnych nosi nazwę "owoców z zatrutego drzewa", z których sąd nie może korzystać. W Polsce taki zakaz nie istnieje. Sąd nie zakwestionował tych dowodów. Uznał, że nie można podważać legalności operacji CBA, ponieważ odbywała się ona za zgodą Prokuratora Generalnego i Sądu Okręgowego w Warszawie, gdzie Biuro wystąpiło o odpowiednie zgody. - Teraz sąd będzie miał problem - tak do nowej sytuacji odniósł się mecenas Paplaczyk w rozmowie z dziennikarzem. Podkreślił, że nie ma jeszcze uzasadnienia wyroku, od którego obrona chce apelować do wyższej instancji. - Od początku chcieliśmy, by proces Piotra Ryby i Andrzeja K. toczył się przy otwartej kurtynie - a było tak, że CBA część dokumentów odtajniło, a część nie. Teraz apelujemy o utworzenie "białej księgi" wszystkich dokumentów z tej sprawy, żeby każdy mógł się z nimi zapoznać. Oprócz tego wystąpimy do Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie o przyznanie panu Rybie statusu osoby pokrzywdzonej w śledztwie przeciwko Mariuszowi Kamińskiemu - dodał adwokat. Nadużycie uprawnień, kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz kierowanie podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty - taki zarzut przedstawiła we wtorek rzeszowska prokuratura szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. Grozi za to do 8 lat więzienia. W uzasadnieniu wyroku na Piotra Rybę i Andrzeja K. sędzia Dorota Radlińska mówiła, że sąd badał sprawę tzw. afery gruntowej "tylko w zakresie płatnej protekcji oskarżonych Ryby i K., bo tylko do tego był uprawniony". Dodawała, że przestępstwo płatnej protekcji ma charakter formalny, co oznacza, że aby uznać sprawcę za winnego takiego czynu, wystarczy, aby powoływał się on na wpływy w instytucji państwowej i podjął się załatwienia sprawy za łapówkę. Nie trzeba naprawdę mieć wpływów ani nawet rozpocząć załatwiania sprawy. W ciągu całego procesu i w mowach końcowych obrońcy kwestionowali uprawnienia CBA, by rozpocząć operację specjalną przeciwko oskarżonym. Prawo mówi, że aby ją rozpocząć i wystąpić do Prokuratora Generalnego oraz sądu o zgodę na taką akcję, trzeba mieć "wiarygodną informację" o popełnieniu przestępstwa lub zamiarze jego popełnienia. Zdaniem obrony, to CBA "kusiło" oskarżonych, co mogło być nawet uznane za podżeganie do przestępstwa.