"Trzeba przerwać ten impas i nikomu niepotrzebne konfrontacje na Krakowskim Przedmieściu, ale nie drogą przemocy czy pacyfikacji. Potrzebny jest dialog, wsłuchanie się w potrzeby ludzi modlących się pod krzyżem, wsłuchanie się w potrzeby tej części społeczeństwa, która się z tymi ludźmi identyfikuje" - głosi oświadczenie odczytane dziennikarzom przez Mariusza Bulskiego. Członkowie Społecznej Inicjatywy Obrońców Krzyża przekonują, że "osoby związane z krzyżem smoleńskim od dawna czekają na gest wyciągniętej ręki ze strony władzy". "Chcemy podjąć dialog, który opierałby się na prostych założeniach. Chcemy, aby nasze zdanie było brane pod uwagę, aby bez naszej wiedzy i aprobaty nie były podejmowane żadne, ważne dla sprawy, decyzje" - uważają członkowie Społecznej Inicjatywy Obrońców Krzyża. Chcą, by projekt budowy pomnika został wyłoniony w międzynarodowym konkursie, "z udziałem autorytetów z dziedziny sztuki i architektury, także z zagranicy". "Krzyż powinien pozostać w tym miejscu. Mamy głęboką nadzieję, że Bronisław Komorowski, który deklaruje, że jest prezydentem wszystkich Polaków, potraktuje społeczeństwo jak partnera do dialogu" - głosi oświadczenie. Oświadczenia zwolenników pozostawienia krzyża pod Pałacem Prezydenckim nie chciał skomentować metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz. Dodał, że tą kwestią być może zajmie się w środę, 25 sierpnia Konferencja Biskupów Diecezjalnych na Jasnej Górze. Dziennikarzom nie udało się uzyskać komentarza Kancelarii Prezydenta w sprawie oświadczenia. Również przyszły doradca prezydenta prof. Tomasz Nałęcz nie chciał odnieść się do jego treści. Jak tłumaczył, wciąż jest osobą prywatną, tymczasem jego wypowiedzi interpretowane są jako stanowisko Kancelarii Prezydenta. - A wszystko co do tej pory powiedziałem mówiłem na własny rachunek - zastrzegł Nałęcz. - Jestem w tej niezręcznej sytuacji, że już po upublicznieniu informacji o moim przyszłym zatrudnieniu moje słowa nie są traktowane jako słowa osoby prywatnej - ocenił przyszły doradca prezydenta. Zapowiedział pełną otwartość na kontakty z mediami po otrzymaniu oficjalnej nominacji. Krzyż pojawił się przed Pałacem Prezydenckim 15 kwietnia; ustawili go harcerze i harcerki z różnych związków ruchu skautowego, skupieni w ruchu "Inicjatywa Polsce i bliźnim". Tekst na przybitej do niego tabliczce głosi: "Ten krzyż to apel harcerzy i harcerek do władz i społeczeństwa o zbudowanie tutaj pomnika". 3 sierpnia krzyż - na mocy porozumienia między Kancelarią Prezydenta, Kurią Warszawską, Duszpasterstwem Akademickim, harcerzami z ZHR i ZHP - miał zostać przeniesiony do pobliskiego kościoła św. Anny, do kaplicy loretańskiej, gdzie znajduje się pomnik katyński. Zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu zwolennicy pozostawienia krzyża uniemożliwili zaplanowaną uroczystość. Prezydium Episkopatu i metropolita warszawski w wydanym kilkanaście dni temu wspólnym oświadczeniu zaapelowali do polityków, aby "krzyż przestał być traktowany jako narzędzie w sporze politycznym", a do osób gromadzących się przed Pałacem Prezydenckim o umożliwienie przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny. Sekretarz Konferencji Episkopatu Polski bp Stanisław Budzik apelował, aby kwestia krzyża nie była wykorzystywana jako "temat zastępczy" i "narzędzie do jakichkolwiek celów". Z kolei metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz mówił, że krzyż nie może być "zakładnikiem" w rozmowach na temat form upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem sytuacja musi dojrzeć do tego, by krzyż został przeniesiony do kościoła św. Anny, tak jak było to wcześniej uzgodnione. Rada Etyki Mediów skrytykowała w dzisiejszym oświadczeniu relacje niektórych mediów z wydarzeń przed Pałacem Prezydenckim. Wiele czołowych mediów zawiodło pod tym względem w ostatnich tygodniach, epatując odbiorców powtarzanymi po wielekroć nieistotnymi relacjami z gorszących zdarzeń pod Pałacem - uważa REM. Rada nie sprecyzowała, o jakie dokładnie relacje chodzi. W przesłanym PAP oświadczeniu REM apeluje o "porzucenie tego stylu przekazów, o ignorowanie nieistotnych informacji, wyciszenie medialnego zgiełku", który - jak zaznacza Rada - przeszkadza w rozwiązaniu trudnej sytuacji. "Podsycanie atmosfery niezdrowej sensacji, z czym mieliśmy i mamy do czynienia, zamiast prób uśmierzanie emocji i łagodzenie sporu narusza zasadę kierowania się przede wszystkim dobrem odbiorcy" - twierdzi Rada.