- W obszernej, 76-stronicowej apelacji kwestionujemy m.in. legalność całej operacji CBA wobec naszej klientki - powiedział jeden z obrońców Sawickiej mec. Jacek Dubois. Dodał, że w apelacji podnoszone są także i inne argumenty, już wcześniej sygnalizowane. Adwokat uważa, że Sąd Apelacyjny w Warszawie nie zdąży zająć się sprawą przed wakacjami, bo musi przecież zapoznać się z obszernymi aktami spraw, w tym z podsłuchami. - Wyrok SA będzie miał historyczne znaczenie - uważa mec. Dubois. W maju 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Sawicką na 3 lata więzienia, pozbawienie praw publicznych na 4 lata i 40 tys. zł grzywny, a burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i 20 tys. zł grzywny. Prokurator żądał dla Sawickiej pięciu lat więzienia, a dla Wądołowskiego - 3,5 roku. Obrona wniosła o uniewinnienie obojga podsądnych. Zdaniem adwokatów operacja CBA była nielegalna i sąd powinien to stwierdzić w wyroku. Jak mówili, CBA nie miało przesłanek - wiarygodnej informacji o przestępstwie Sawickiej - nie powinno było więc wszczynać operacji przeciw niej. A inwigilację - przekonywali - wszczęto, rozbudzono uczucia kobiety i wykorzystano do postawienia przed sądem. "Uwodził Sawicką" Obrońcy b. posłanki podtrzymują, że udający biznesmena agent CBA, Tomek (znany pod operacyjnymi danymi Tomasz Piotrowski - Tomasz Kaczmarek jest dziś posłem PiS) uwodził Sawicką. Obrona wskazywała też na nieczytelność podsłuchów w istotnych momentach nagranych przez CBA rozmów agentów z Sawicką. Wydając wyrok, sąd wziął pod uwagę stopień winy oskarżonych i stopień szkodliwości ich czynów. Sąd nie dał wiary wersji Sawickiej, że pieniądze, jakie otrzymała od agentów CBA udających biznesmenów, były pożyczką; uznał, że oskarżeni działali z chęci zysku. Ocenił też, że działania CBA wobec późniejszych oskarżonych nie miały podtekstu politycznego. Niestety - mówił sędzia - sprawa uzyskała taki podtekst już po ich zatrzymaniu, co "utrudniło jej wyjaśnienie". Sąd przygotował pisemne uzasadnienie wyroku pod koniec 2012 r. W grudniu Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu ogłosiła, że wniesie swą apelację. CBA zatrzymało Sawicką, ówczesną posłankę PO, w październiku 2007 r., gdy przyjmowała od udającego biznesmena agenta CBA 50 tys. zł. Zatrzymano też Wądołowskiego, któremu zarzucono, że za łapówkę obiecał dokonać zmian w planie zagospodarowania przestrzennego Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami. Wywołało to wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta Tomka. Zeznawała, że Tomek prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak agent zbliżył się do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte perłami. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, podejmując wobec niej inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał, a prokuratura umorzyła śledztwo z doniesienia obrony Sawickiej wobec CBA.