Tak Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadnił dzisiaj zwrot do uzupełnienia poznańskiej prokuraturze sprawy Sawickiej i drugiego oskarżonego, b. burmistrza Helu Mirosława W. Mocą podjętej z urzędu decyzji sądu, biegły ma postarać się też odtworzyć niezrozumiałe fragmenty nagrań rozmów Sawickiej i W. między nimi i z agentem CBA udającym biznesmena. Ekspertyza taka może trwać miesiącami. - To oddala rozstrzygnięcie procesu - skomentował prok. Rafał Maćkowiak, który był przeciwny zwrotowi sprawy. Decyzję czy zaskarżyć postanowienie sądu prokuratura podejmie po poznaniu pisemnego uzasadnienia. Jego sporządzenie, z powodu zawiłości sprawy, sąd odroczył o tydzień. Obrońca Sawickiej, mec. Jacek Dubois cieszy się, że sąd "wzorowo zdefiniował te braki, które dostrzegła obrona", ale wolałby by żadnych czynności nie podejmowała już prokuratura, która - jego zdaniem - nie była obiektywna. Sawicka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej do 10 lat więzienia. Razem z nią oskarżono Mirosława W. W poniedziałek sąd zebrał się na tzw. niejawnym posiedzeniu przed rozpoczęciem ich procesu, bo nabrał wątpliwości, czy sprawa nie powinna być zwrócona prokuraturze. Dzieje się to wtedy, gdy akta wskazują na "istotne braki postępowania, zwłaszcza na potrzebę poszukiwania dowodów, a ich dokonanie przez sąd powodowałoby znaczne trudności". Sędzia Hubert Gąsior poprosił strony (oskarżeni nie stawili się, bo nie musieli) o stanowisko w kwestii powołania przez prokuraturę biegłego, który zbadałby, czy nagrania nie zostały zmanipulowane. Sędzia ujawnił też, że cześć nagranych przez CBA rozmów jest ze względów technicznych nieczytelna, m.in. przy wypowiedziach oskarżonych "mających znaczenie dla ich odpowiedzialności". I tak np. niewyraźnie nagrała się rozmowa, gdy Sawicka miała - według prokuratury - żądać od agentów CBA "korzyści majątkowej". Nagrały się wtedy jej słowa: "Ja to wam wszystko kiedyś pooddaję"; ich odpowiedź: "Teraz to chyba żartujesz", ale jej replika jest niezrozumiała. Równie nieczytelne jest nagranie po tym, gdy Sawicka mówi agentowi CBA: "Potrzebuję stówę". Prok. Maćkowiak powiedział sądowi, że "należałoby wykluczyć prawdopodobieństwo, że jakiekolwiek nagrania zostały przez kogokolwiek zmanipulowane", gdyż "wszelkich nagrań dokonał organ urzędowy, uprawniony do takich działań". Dodał, że to sąd w toku procesu może powołać biegłego. Oświadczył, że dla sprawy kompletności nagrań ma znaczenie fakt, że "większość zdarzeń była rejestrowana przy pomocy więcej niż jednego urządzenia". Dziennikarzowi PAP Maćkowiak powiedział, że w przekazanych przez CBA stenogramach nagrań jest wszystko, co choć pośrednio wiąże się ze sprawą; nie ma zaś np. prywatnych rozmów Sawickiej z osobami trzecimi. CBA dołączyło też do akt całość samych nagrań - podkreślił prokurator. Nieczytelność części nagrań tłumaczył obiektywnymi okolicznościami, np. sygnałem "komórki", odgłosami aut itp. Obrońca Sawickiej, mec. Mikołaj Pietrzak, mówił przed sądem, że ma "zasadnicze wątpliwości" co do kompletności nagrań. Według obrony CBA nie przedstawiło stenogramów wszystkich nagranych rozmów Sawickiej i Mirosława W. W wielu miejscach stenogramów CBA napisano np. "rozmowa nie dotyczy sprawy" lub że "jest nieistotna". Zdaniem mec. Pietrzaka, w ten sposób CBA "uzurpuje sobie prawo oceny materiału dowodowego".