Ujawnienie, że osobą, która informowała SB o Karolu Wojtyle jest o. Konrad Hejmo, budzi wiele kontrowersji. Według prof. Zbigniewa Hołdy z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, prof. Leon Kieres zlekceważył ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej. Wczoraj prezes IPN ujawnił, że w zasobach Instytutu znajdują się dokumenty wskazujące, iż o. Konrad Hejmo w latach 80. był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL o pseudonimach "Hejnał" i "Dominik". - W ustawie o IPN przewidziano kilka trybów udostępniania informacji o pracownikach i współpracownikach Służby Bezpieczeństwa - art. 30 i następne. Jest tam kilka ustawowo określonych dróg, m.in.: materiały udostępnia się pokrzywdzonym na ich wniosek, w ograniczonym zakresie byłym pracownikom, współpracownikom i funkcjonariuszom SB oraz innym instytucjom i organom państwowym w celu ścigania przestępstw określonych w ustawie o IPN lub w celu prowadzenia badań naukowych, czy dla celów publikacji dziennikarskich. Żadną z nich nie kroczył prezes Kieres - powiedział prof. Hołda. Prof. Hołda wyjaśnił, że w żadnym miejscu, gdzie w ustawie o IPN jest mowa o udostępnianiu dokumentów przez Instytut, nie jest napisane, że prezes IPN może przekazywać informacje w taki sposób jak to uczyniono. Jak podkreślił, IPN celowo czekał z publikacją tych materiałów na śmierć Jana Pawła II. - Przecież on sam nigdy nie wystąpił o udostępnienie swojej teczki - wyjaśnił. Według Kieresa, celem tego ujawnienia była realizacja jednego z ustawowych zadań IPN, jakim są prace badawcze, bo sprawa o. Hejmy ma być w maju przedmiotem publikacji IPN. Dodał, że swą decyzję konsultował z prawnikami, w tym ze swym doradcą prof. Andrzejem Rzeplińskim, który - jak zaznaczył - jest także członkiem Helsińskiej Fundacji. Zarzuty pod adresem IPN kieruje także sam ojciec Hejmo. Według dominikanina, zanim ujawniono publicznie jego nazwisko, nikt z IPN z nim się nie skontaktował. Szef IPN Leon Kieres twierdzi, że Hejmo nie zwracał się oficjalnie z taką prośbą. O. Hejmo, który od ponad 20 lat prowadzi polski Dom Pielgrzyma w Rzymie, twierdzi, że o planach IPN dowiedział się od "przyjaciół" i prosił o spotkanie z przedstawicielami Instytutu. W jego opinii, IPN złamał wcześniejsze ustalenia "poczynione przez jego przyjaciół" (dał do zrozumienia, że ma na myśli arcybiskupa Stanisława Dziwisza), którzy kontaktowali się z Instytutem. Dlatego zrezygnował z podróży do Warszawy, choć oczywiście, jak powiedział, chciałby zajrzeć do swojej teczki. - Pierwszy raz o czymś takim słyszę - skomentował Kieres. Dodał, że "jeden z pracowników IPN" (nie ujawnił, kto) mówił mu, że być może o. Hejmo będzie chciał się z nim spotkać. Wcześniej Kieres powiedział, że ustalił z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski bp Piotrem Liberą, iż wiadomość o tym, kto współpracował z SB, nie będzie ujawniona do środy. Zdaniem o. Hejmy, informacje nt. jego - jak twierdzi, rzekomej - współpracy z SB są elementem "większej operacji, mającej na celu zszarganie pamięci Jana Pawła II i jego otoczenia". Te słowa Kieres uznał za krzywdzące. O. Hejmo zaznaczył, że nie ma nic na sumieniu, a dopiero teraz zaczyna kojarzyć fakty, m.in. wizyty u niego polskiego uchodźcy z Kolonii o nazwisku M. Mężczyzna ten nagrywał ich rozmowy na magnetofon. - Przyjechałem do Rzymu w 1979 roku we wrześniu jako student - opowiada. - Pracę miałem taką, która była doskonała dla agentów. Kazano mi śledzić prasę włoską, prasę zagraniczną, wszystkie dzienniki: co mówią o Kościele polskim, powszechnym i co się mówi o Ojcu Świętym. Ale to było w dobrej intencji, abyśmy byli bogatsi, wiedzieli szerzej. To miało iść do sekretariatu Episkopatu dla wykorzystania w duszpasterstwie - dodał. Posłuchaj: Kieres nie chciał komentować słów o. Hejmy, że mógł być "nieświadomym agentem" i że agentem mógł być pan M. z Niemiec. Według Marka Lasoty z krakowskiego IPN, który bada inwigilację Kościoła przez służby specjalne PRL, tajny współpracownik o pseudonimach "Dominik" i "Hejnał" (takimi, wg IPN, posługiwał się o. Hejmo) spotykał się z funkcjonariuszami SB i miał świadomość, z kim rozmawia. Jego zdaniem, przekazywane SB informacje nie mogły wpłynąć na bieg pontyfikatu Jana Pawła II; były to głównie informacje o "charakterze plotkarskim". Choć oficjalnie Watykan nie wypowiada się na temat współpracy o. Hejmo z SB, niektóre osoby zajmujące za pontyfikatu Jana Pawła II wysokie stanowiska w Stolicy Apostolskiej, prawdopodobnie wiedziały o tym, że dominikanin kontaktował się z przedstawicielami PRL-owskich służb specjalnych, nawet jeśli nie miał świadomości, z kim ma do czynienia. Z bólem przyjmuje informację dot. o. Hejmy Episkopat Polski. Metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński uważa jednak, że dziwna jest sytuacja, w której ogłasza się nazwisko o. Hejmy, nie rozmawiając z nim wcześniej. Sprawy o. Hejmy nie chce na razie komentować prezydent Aleksander Kwaśniewski.