Warszawski sąd rejonowy drugi dzień kontynuuje słuchanie mów końcowych w tej sprawie. Broniący kardiochirurga mec. Adam Jachowicz wskazywał, że sprawy nie da się postrzegać w oderwaniu od sytuacji politycznej sprzed pięciu lat i uwarunkowań związanych z - wówczas niedawno utworzonym - Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. - Państwo nie zapanowało nad tą służbą, dało ogromne pieniądze komuś, kto w części nie potrafił tego wykorzystać - zaznaczał. Według obrońcy zarzuty korupcyjne nie są jednoznaczne w ocenie. - Często rodzina pacjenta w wypadku śmierci bliskiego szuka winnych wśród lekarzy - zaznaczył. Dodał, że za postawionymi kardiochirurgowi zarzutami mobbingu może kryć się natomiast "urażona ambicja" podległych mu lekarzy. - Ten akt oskarżenia od początku się kruszy, jest to dzieło nadające się do podparcia biurka - ocenił. Prokurator w czwartek zażądał dla dr. G. kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 200 tys. zł grzywny, przepadku pieniędzy z łapówek i obciążenia kosztami procesu. Wobec pacjentów zawnioskował o warunkowe umorzenie postępowania bez wymierzania kary. Na koniec mów może zabrać głos także oskarżony lekarz, nie wiadomo, czy sąd zakończy wysłuchiwania mów końcowych w piątek. B. ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA, 52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 r. - agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach. Proces rozpoczął się w listopadzie 2008 r. Oskarżony nie przyznaje się do zarzuconych czynów. Zapewnia m.in., że nigdy nie warunkował operacji od łapówki. Przyznawał, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on "oddawał na potrzeby szpitala". Proces jest precedensowy m.in. jako sprawa o granice między korupcją a "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach. Weź udział w plebiscycie i wybierz najważniejsze wydarzenie 2012 roku!