A omijali, i to bardzo dokładnie, tematy które poruszyłyby wyborców lewicy. Ledwie wspomnieli o usługach publicznych, takich jak opieka zdrowotna, przedszkola, edukacja. Temat szans awansu społecznego dla nich nie istniał. Podobnie jak ruchów miejskich czy praw kobiet. Nic nie mówili o stosunkach Państwo-Kościół. Pominęli tematykę związaną z Polską Ludową. Komorowski wspominał o PRL jako kombatant, chwaląc się swoją opozycyjną przeszłością. Duda te czasy uznał za czarną dziurę. I tyle. Ja rozumiem ich wybór, ale też spodziewałem się, że w walce o wygraną, będą próbowali łowić wyborców także na odległych łowiskach. Na pewno pierwszoplanową grupą dla Dudy i dla Komorowskiego są wyborcy Kukiza. O ich względy muszą się starać. Ale grupą numer dwa są zwolennicy lewicy. To nie jest grupka tych, którzy zagłosowali na Magdalenę Ogórek, ten elektorat jest znacznie szerszy. Na pewno szerszy niż wynosić będzie 24 maja różnica między jednym i drugim kandydatem. Więc chociażby z tego powodu warto o tych wyborców zawalczyć. Historia zresztą podpowiada, że ci wyborcy przechylali szalę na jedną bądź drugą stronę. W roku 2005 nie poparli Tuska, bo nie mogli mu wybaczyć akcji wyeliminowania z wyborów Cimoszewicza. Bo to ludzie Tuska nagłaśniali kłamstwa pani Jaruckiej, która oskarżała kandydata lewicy o przekręty. Dodatkowo, Lecha Kaczyńskiego wsparł w tamtym czasie Adam Gierek... Pięć lat później lewica gremialnie poparła Komorowskiego przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. I te głosy też zadecydowały o zwycięstwie. A jak będzie teraz? Póki co, zapowiada się na absencję sympatyków lewicy. SLD ogłosiło, że nikogo w drugiej turze nie popiera, a Jan Guz odbył spotkanie z Andrzejem Dudą, co zresztą Duda chętnie w niedzielę przypominał. I tyle. Znaczy się, 10 %, może więcej, wyborców, jest zostawionych w tej kampanii samopas. Dlaczego? Jeśli chodzi o Bronisława Komorowskiego to stawiam na to, że w jego sztabie pokutuje przekonanie, że wyborcy lewicy muszą na niego zagłosować, i w końcu zagłosują. Bo boją się PiS-u, boją się IV RP, są państwowcami, nie są klerykalni. Towarzyszy temu przekonanie, że lada moment SLD zniknie z mapy politycznej, a jego wyborcy będą od tej pory głosować na PO. Te rachuby uważam za fałszywe. Platforma swoją arogancją i pazernością zraziła do siebie nie tylko większość Polaków, ale także większość wyborców lewicy. Nie ma w ich gronie przekonania, że powinni nadstawiać głowę, żeby pan Grad miał kolejne sto tysięcy miesięcznie, albo pan Kamiński miał na nowy zegarek. Zwłaszcza, że PO w sprawach interesujących lewicę albo kluczy, albo jest jawnie przeciw - jak w sprawie wieku emerytalnego, ochrony zdrowia, bądź stosunku do Polski Ludowej. Czy tę sytuację może wykorzystać Duda? Jego elektorat jest werbalnie antykomunistyczny, więc pole manewru ma niewielkie. Choć, gdy głębiej poskrobiemy, to okaże się, że wyborcom Dudy jest bliżej do PRL niż do III RP. Gdy Duda mówi, że nie powinniśmy wyprzedawać majątku narodowego, to przecież myśli o majątku wypracowanym w czasach Polski Ludowej, nie innym. Gdy mówi o ludziach, którzy całe życie budowali Polskę, to przecież nawiązuje do tamtych czasów, nie do innych. Podobnie - mówiąc o poczuciu bezpieczeństwa, o opiece zdrowotnej, o przedszkolach. On to mówi, ale kropki nad i nie postawi. Tym samym, jeden i drugi, Komorowski i Duda, fundują sympatykom lewicy sympatyczny weekend, na łonie natury, beztroski, na pewno długi. Ciekaw jestem, który z nich będzie tego żałował. Robert Walenciak ----- Robert Walenciak - publicysta, felietonista Interii ze stałą rubryką "Taki kraj". Do końca kampanii wyborczej będzie śledził jej przebieg, zawirowania i manowce.