- To dobry krok ze strony prezydenta Baracka Obamy, ale myślę, że mogą być w Kongresie problemy, skąd wziąć te pieniądze. Zwłaszcza że już w ubiegłym tygodniu Obama powiedział, że chce 5 mld dolarów na fundusz walki z terroryzmem; dziś chce 1 mld na wzmacnianie sojuszników w Europie Wschodniej. Kongres nie wiedział ani o tamtej, ani o tej propozycji, a żyjemy w czasach, kiedy budżety są napięte i jest walka o każdego dolara - powiedział Misztal, dyrektor ds. polityki zagranicznej w ponadpartyjnym waszyngtońskim think tanku Bipartisan Policy Center.Podczas wizyty w Warszawie prezydent Obama wezwał we wtorek Kongres do poparcia propozycji przeznaczenia 1 mld dolarów na zwiększenie obecności wojskowej USA w Europie Wschodniej. Fundusze te mają być przeznaczone na intensyfikację ćwiczeń, misje szkoleniowe i rotację wojsk, a także służyć rozwijaniu zdolności militarnych w krajach, które nie są członkami NATO, np. na Ukrainie. Nie podano, przez jak długi czas te środki miałyby być wydawane. Obiecanego przez Obamę miliarda nie ma w prezydenckiej propozycji przyszłorocznego budżetu Pentagonu, którą Biały Dom wysłał do Kongresu na początku roku. A więc - jak podkreślił Misztal - kongresmeni będą musieli gdzieś te środki znaleźć. Będzie to tym trudniejsze, że budżet obronny jest ograniczony limitem (tzw. sekwestracja). Negocjacji nie ułatwi też "niski poziom współpracy" między obecną administracją a spolaryzowanym Kongresem, a zwłaszcza zdominowaną przez Republikanów Izbą Reprezentantów. Do przyjęcia budżetu potrzeba zgody obu izb. - Parlamentarzyści będą mieć dylemat, bo z jednej strony pewnie będą chcieli poprzeć tę inicjatywę, ale na pewno im się nie podoba, że Obama po prostu mówi: dajcie 1 mld dolarów, nie konsultując się wcześniej z nami, jak to zrobić - powiedział Misztal. - Teraz pytanie, skąd wziąć te środki - co obciąć w budżecie Pentagonu, czy też wziąć te środki z zupełnie innej części budżetu. Nie jest to takie proste - dodał. - Ale uważam, że większy problem będzie z 5 miliardami na walkę z terroryzmem niż z tym 1 miliardem. Jeżeli chodzi o Polskę i wzmacnianie NATO w związku z zagrożeniem rosyjskim, to Kongres jest nawet bardziej agresywny niż prezydent - powiedział. Zauważył, że w obu partiach są podziały, jeśli chodzi o wydatki na politykę zagraniczną i obronną USA; rosną tendencje izolacjonistyczne. Zwłaszcza skrajnie prawicowy ruch Tea Party domaga się cięć i nie chce, by USA angażowały się zbytnio na scenie międzynarodowej. Inny argument przeciwko inicjatywie Obamy, jaki - zdaniem Misztala - może zostać podniesiony, to niewystarczające zaangażowanie innych państw NATO w wydatki na obronę. - Ameryka się złości, że to tylko ona ciągle wydaje i pomaga sojusznikom w NATO. Powód, dla którego Obama wybrał Polskę, by ogłosić swą inicjatywę to - poza rocznicą 25-lecia wyborów czerwcowych - także fakt, że Polska jako jeden z nielicznych członków NATO zwiększa wydatki na obronę" - powiedział. Nie wykluczył, że w Kongresie pojawi się propozycja, by uzależnić zgodę na wydanie przez USA tego dodatkowego miliarda od większego zaangażowania finansowego innych sojuszników w NATO. Niemniej, zdaniem Misztala, środki się ostatecznie znajdą, a w Kongresie będzie wystarczająca większość, by je zaaprobować, ale "najwcześniej pod koniec roku". Ekspert uważa, że dopiero wtedy można oczekiwać głosowania w sprawie budżetu Pentagonu na 2015 r. W USA rok budżet jest liczony już od 1 października (roku poprzedniego), ale w ostatnich latach porozumienie budżetowe wypracowywane były zwykle dopiero w grudniu lub na początku roku. "I tak najprawdopodobniej będzie i teraz, bo mamy jesienią wybory (częściowe do Kongresu - PAP), więc nikt nie będzie chciał wcześniej głosować" - powiedział Misztal. Ocenił, że obiecany 1 mld dolarów "to nie jest dużo" w porównaniu z ok. 500 mld, jakie co roku USA wydają na obronę. "Ale jeśli porównamy to z tym, co wydaje Polska, nawet łącznie z krajami bałtyckim, to jest dużo" - powiedział.